poniedziałek, 30 maja 2011

Organa ścigania w akcji

Oj, ciężko być pracownikiem prokuratury lub sądu w Chojnicach. Co rusz ktoś z lokalnych VIP-ów lub celebrytów daje im twardy orzech do zgryzienia. Niedawno znów poszło o anonimowe (na razie...) komentarze pisane na jednym z chojnickich portali. Tym razem poczuł się (i słusznie) obrażony Mariusz Janik. Poszło o echa sławnej pikiety pod Galerią Trzebiatowskiego. Mnie najbardziej spodobał się komentarz autora wniosku do prokuratury zamieszczony w DzB dotyczący wcześniejszych działań tego organu w podobnych sprawach. Wówczas p.burmistrzowi odpowiedziała, że odmawia wszczęcia postępowania z urzędu, ale może on z powództwa prywatnego je wnieść. I przy okazji przekazała jemu uzyskane w toku śledztwa nr IP i dane osobowe autorów komentarzy. Mariusz Janik ma nadzieję, że otrzyma podobną pomoc od prokuratury. Od siebie mogę dodać, że identycznie chojnicka prokuratura postąpiła wobec Mariusza Palucha. Zobaczymy, czy działania organów stojących na straży prawa są jednakowe wobec wszystkich.

poniedziałek, 23 maja 2011

Co mnie wkurza?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta - bardzo dużo, ale ograniczę się tylko do chojnickiego podwórka. Zacznę od szeroko rozumianej kultury. Pod koniec czerwca odbędą się doroczne "Dni Chojnic". Po wielu latach folkloru i wykonawców z bratnich zagranicznych miast, dotarło wreszcie do rządzicieli narzekanie wielu chojniczan, że są stęsknieni jakiejś gwiazdy o zasięgu krajowym. Ich oko spoczęło na Macieju Maleńczuku. Wystarczyła krytyka JEDNEGO (!!!) radnego, aby natychmiast burmistrz wycofał się z finansowania jego występu z budżetowych pieniędzy. Teraz wykonuje jakieś łamańce, aby znaleźć sponsorów zewnętrznych. Nie chce osłabiać sponsoringu legii cudzoziemskiej grającej w barwach Chojniczanki, więc namawia szefów komunalnych spółek do wyłożenia grosza. Gdybym był radnym, to zgłosiłbym wniosek na sesji RM i zapytał, czy Rada zgadza się na wyłożenie pieniędzy na Maleńczuka. Głosowałbym za. Można spodziewać się, że za rok znowu będzie Cepelia.
     Teraz sport. Wkurza mnie także nierówne traktowanie różnych dyscyplin sportu. Ślepy może zauważyć, że oczkiem w głowie burmistrza jest piłka nożna. 99% stypendiów sportowych trafia do kopaczy piłki. Niewielki ułamek z nich to chojniczanie. Nikt nie porównuje kosztów utrzymania Orlików, boisk i stadionów z wpływami z nich. Podobnie jest w przypadku sal gimnastycznych czy Parku Wodnego, że nie wspomnę o słynnej Galerii Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego. Jak trzeba wybudować za ponad 2,5 mln zł boisko treningowe ze sztuczną trawą dla piłkarzy Chojniczanki (w całości z budżetu miasta), nie ma żadnego problemu. Stać nas na to. Gdy trzeba ratować podupadające korty tenisowe przy ul. Żwirki i Wigury, wtedy okazuje się, że ciężko znaleźć kilkadziesiąt tys. złotych na ich remont. Liczy się wtedy drobiazgowo frekwencję i podaje w eter wielkość wpływów z biletów. Zaznaczam, że nie gram w tenisa ziemnego, a jedynie stołowego.
     Trochę o neutralności światopoglądowej. Wiem, że pisanie o tym w naszym mieście i kraju nasuwa zaraz nazwę miasta Berdyczów, ale co mi tam. Zawsze miałem i mam trudność w zaakceptowaniu, że wszelkie uroczystości państwowe czy większe samorządowe (np. początek kadencji czy 20-lecie samorządów), to musi być obowiązkowo msza św. Tam widzę np. starostę czytającego modlitwę powszechną i pouczającego parlamentarzystów, jak było 3 maja 2011. Najświeższy przykład to 25 - lecia kapłaństwa ks. Jacka Dawidowskiego, proboszcza Bazyliki Mniejszej. Też jemu złożyłem życzenia, ale telefonicznie. Napisałem tekst o nich na portal. Teraz widzę, że w sobotę nie tylko parafianie byli aktywni na okolicznościowej mszy św. Nawet posła Jacka Kowalika można było dostrzec w kościele. Bardzo szanuję ks. Dawidowskiego za otwartość na najróżniejsze inicjatywy, w tym i moje, jak zwiedzanie Bazyliki przez fanów ELO w 2005, czy nabożeństwo ekumeniczne w 66 rocznicę wyzwolenia Chojnic w lutym 2011. Mam jednak wrażenie, że Chojnice stają się wiejską parafią z Panem, Wójtem i Plebanem.
   Na okrasę dwa ciekawe ujęcia z mojego archiwum. JJTrzebiatowski na tle jednego ze swych obrazów pochodzi z katalogu wydanego w 2003 roku na potrzeby wystawy w Wiedniu. Zdjęcie wykonał Rafał Kołątaj. Bardzo mi się podoba. Również mi się podoba fotka ze stadionu Chojniczanki. Powstała w ubiegłym tygodniu. Nazwę grzybka rosnącego na murawie nie znam.

środa, 18 maja 2011

Popikietowe refleksje

Tematem nr 1 w Chojnicach jest to, kto miał rację podczas sobotniej pikiety pod Galerią JJTrzebiatowskiego. Trwają analizy, wydawane są oświadczenia i przeprosiny. Wczoraj słuchałem w RW dyskusji trzech dziennikarzy. Dwóch radiowych i z Czasu Chojnic. Jedynym tematem była pikieta. Nie chciałbym polemizować z tezami, które tam padły, ale nie uważam Marcina Wałdocha za osobę o skrajnie prawicowych poglądach. Nie raz z nim rozmawiałem. Mamy różne poglądy, co do historii przede wszystkim PRL i czasów wyzwolenia, ale nie zauważyłem, aby chciał palić kukłę burmistrza, jak kiedyś JarKacz Wałęsy. Nie zgadzam się też z opinią, że na sali obrad Rady Miejskiej może nie dopuszczać przewodniczący RM do głosu oponentów burmistrza i wyznaczać, że tylko jeden z przedstawicieli Arcan może wypowiedzieć się, a drugi nie. Jako ciekawostkę podam, że ten drugi, który wcale nie zabrał głosu, jest wymieniony w protokole z sesji jako jej uczestnik. Dziesięć lat byłem radnym i zdarzało mi się być na sesjach, na których była nie tylko przerwa obiadowa. Dziennikarze narzekali, ale przysnąć na tych sesjach nie dało się. A teraz trwa wyścig z czasem, aby trwała ona maksimum do 13. W minioną sobotę byłem świadkiem rewanżu, gdy odebrano głos burmistrzowi. Może lepszym pomysłem byłoby przed wypowiedzią burmistrza oświadczyć, że nie będziemy naśladować szefa Rady i dajemy panu minutę czasu na wypowiedź do megafonu? Wytrąciliby organizatorzy oręż z ręki krytykantom. Jeszcze jedna rzecz zastanawia mnie w tej całej historii. Nigdzie nie ukazało się oświadczenie popierające pomysłodawców lub broniące stanowisko władz, które wydałaby jakakolwiek organizacja polityczna. Nie liczę tu "palikotowców", których szef pojawił się na pikiecie i umieścił w necie list do władz krajowych, gdzie popierał postulaty, a potem zraził się formą pikiety. Panie Arturze! Nie było pomidorów, jajek, taczek czy palenia opon lub kukieł. Takie elementy zadym stosowali stoczniowcy, działacze Porozumienia Centrum (protoplaści PiS) czy przeciwnicy Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak było w sobotę, można zobaczyć na youtube. Relacja w dwóch odcinkach jest mojego autorstwa.
     

niedziela, 15 maja 2011

Z wizytą we wschodnich Niemczech

      Przed tygodniem cały weekend, od piątku do poniedziałku (6 - 9.05.) spędziłem u mojej kuzynki Ursuli w Kutzleben (Turyngia, południe wschodnich Niemiec, niedaleko Erfurtu). Powód był bardzo smutny - pogrzeb jej mamy, a mojej cioci - Marii. Wybraliśmy się tam w czwórkę - Ewa (siostra), Ola (siostrzenica), Mama no i ja. Trasa liczyła ponad 750 km, ale mama, mimo prawie 82 lat, zdecydowała się jednak na podróż. Na szczęście pogoda dopisała. Było ciepło i słonecznie. Pogrzeb był w sobotę rano. Odbył się w Kutzleben. Wcześniej ciocia mieszkała kilkanaście kilometrów dalej, ale przeprowadziła się do córki, gdy była już starsza. Cmentarz w tej wsi, której zabudowa przypomina raczej miasteczko (mieszka tam ok. 450 ludzi), jest komunalny. Utrzymany jest perfekcyjnie. Trawa krótko przystrzyżona. Drzewa pięknie ukształtowane. Jak przypomnę sobie jak wygląda nasz komunalny przy Kościerskiej (z wyciętymi lub ostro przyciętymi drzewami), to tylko pozazdrościć Niemcom. Sama ceremonia też była inna, niż w Polsce. Nie było mszy żałobnej w kościele, tylko w cmentarnej kaplicy odmówiono modlitwy oraz przypomniano życiorys Cioci. Wchodzący na cmentarz, którzy nie są bliską rodziną, wpisywali się do specjalnej księgi kondolencyjnej. Przy grobie stał pracownik firmy pogrzebowej, który trzymał naręcze róż. Każdemu wręczał po jednej. Przed grobem stały dwie misy. Jedna z ziemią, druga z bukszpanem.
     Ludzie też jacyś inni tam mieszkają. Spacerując po uliczkach Kutzleben nieznajomi mi ludzie mówil "Dzień dobry". Po wejściu do sklepu słyszę "Gruess Gott" od sprzedawcy. Na każdym domu skrzynki na prasę w postaci obustronnie otwartych cylindrów. Teoretycznie każdy może wyjąć gazetę z niej. Nie wiem jak jest w innych domach, ale u kuzynki codziennie kupowane są z 3 gazety. Na weekend kolejne. Katolicki tygodnik jest formatu Rzeczypospolitej i są w nim teksty ... katolickie, a nie polityczne, czyli u nas PiSowskie.
    Zauważyłem też, że Niemcy są superpozytywnie zakręceni na punkcie ekologii. Taką scenkę opowiem. Jednego dnia obserwowałem, jak kuzynka zbiera puste plastykowe butelki o poj. 1,5 l po napojach i wodach mineralnych. Dziwiłem się, że wynosi je niezgniecione do jakiejś komórki i tam wkłada do worka. Mówię do niej: "Ursula, pokażę ci, co ja robię w Polsce z takim butelkami." Biorę jedną z nich, kładę na podłodze i traktuję ją z obcasa, by zgnieść. Kuzynka w krzyk. Co jest? Okazuje się, że za każdą z nich, pod warunkiem, że jest oznaczona zielonym punktem, jest cała i ma etykietę, dostanie ćwierć euro. To samo dzieje się z większością puszek po napojach. Jej mąż pokazał mi specjalną książeczkę, którą dostali od firmy zbierającej odpady. Jest tam harmonogram ich wizyt, instrukcja jakie śmieci do jakich worków i pojemników wrzucać. Są też kartki pocztowe, które wysyła się do nich, gdy w gospodarstwie pojawi się nietypowy odpad, typu stara pralka czy lodówka lub mebel. Po maksimum tygodniu przyjadą i bezpłatnie odbiorą. Jestem w szoku. U mnie na osiedlu do tego samego "dzwonu" wkładam makulaturę i plastykowe butelki. Za darmo! Krążyłem też po kilku ich miasteczkach. Na żadnym zabytku nie zauważyłem banerów czy reklam. Dużo ich w telewizji czy na papierze, ale krajobrazu sobie nimi nie zaśmiecają. U nas krytyka tego typu zachowań przypomina pisanie na Berdyczów. O stanie ich szos, ulic i autostrad, to szkoda pisać. Jakoś nie zauważyłem łat czy wybojów. Remontują je także, ale chyba robią to bez potrzeby blokad i protestów. Stan szosy pomiędzy dwiema lokalnymi niemieckimi pipidówami, w rodzaju drogi Ogorzeliny - Sławęcin, jest o niebo lepszy, niż "berlinki" w pobliżu Gorzowa. Zapraszałem mych niemieckich krewniaków do odwiedzin w Polsce, ale będę ich lojalnie uprzedzał o stanie naszych dróg.  Foto u góry - główna aleja cmentarza w Kutzleben podczas pogrzebu Cioci. Niżej mąż kuzynki wkłada do specjalnej maszyny, w której wkłada się zużyte butelki i puszki. Stoi w markecie w Bad Tennstedt.

środa, 11 maja 2011

„Dzień Flagi” tydzień później

Przed 9 dniami – 2 maja – obchodziliśmy Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Parlament RP przyjął w tej sprawie uchwałę w 2004 roku. W Chojnicach w tym dniu Stowarzyszenia Arcana Historii od kilku lat z coraz większym rozmachem na Starym Rynku rozdaje flagi w narodowych barwach. Kilka dni wcześniej (sobota 30.04.2011) w Radiu Weekend można było usłyszeć, jak burmistrz Arseniusz Finster zazdrości obywatelom innych krajów, którzy swe flagi mają wywieszone przed domem czy w biurze, przez cały rok. Wyraził nadzieję, że kiedyś tak będzie i w Polsce.
     Białoczerwona flaga na ratuszu wisiała jedynie przez długi weekend majowy. Sąsiadowała z flagą kościelną, unijną oraz miasta. W dniu, gdy robiłem zdjęcia (10.05.), maszty były puste, przy balkonie wisiały jedynie dwie flagi Chojnic. W gabinecie burmistrza znajduje się tylko flaga miasta oraz godło Polski. W sali obrad Rady Miejskiej jest krzyż, ale flagi naszego kraju nie ma. Na Starym Rynku białoczerwona bandera wisi jedynie na galerii Mieczysława Blocha. Początkowo sądziłem, że na budynku Poczty jest także narodowa flaga, ale to tylko reklama banku. Innych narodowych emblematów nie stwierdziłem na Rynku i w jego obrębie.
     Intencją pomysłodawców, którzy wybrali datę 2 maj na Święto Flagi, było zaakcentowanie odcięcia się od nakazanego przez władze PRL zdejmowania flag w tym dniu, aby nie pozostały w rocznicę uchwalenia w 1791 roku Konstytucji. Trudno dociec, co jest powodem ich zdejmowania po 3 maju. Może rocznica zakończenia II wojny światowej w Europie?
Foto od góry: ul. Kościuszki, widok z Rynku; flaga Banku Pocztowego; Ratusz; Bandera na Galerii M.Blocha. 

wtorek, 3 maja 2011

Majowe refleksje

Długi majowy weekend za nami, więc czas na jego podsumowanie. W Chojnicach za wiele nie działo się. Żadnych miejskich imprez nie związanych z beatyfikacją JP II nie było. Była za to specjalna msza w sobotę w Bazylice Mniejszej z udziałem bp J.B.Szlagi. Zapraszał na nią m.in. burmistrz. Frekwencja na niej była niższa, niż na zwykłych niedzielnych mszach. A miasto zamierzało umieścić na Rynku telebim dla tych, którzy nie zmieszczą się w kościele. Wieczorem tego dnia wybrałem się z Przemkiem do Małych Sworów, gdzie GOK wymyślił całkiem ciekawy sposób na uczczenie nadania JP II tytułu błogosławionego. Dotarliśmy po 22, pod koniec mszy polowej. Zamierzałem obserwować występy zespołów z WDK, koncert Tomasza Kamińskiego, zjeść pieczoną kiełbaskę. Dwa ostatnie punkty programu wypaliły, pierwszy nie. Ich występ został przyspieszony i odbył się podczas ogniska po 20. Powodem był chłód. Jak było, można przeczytać i obejrzeć w mojej relacji na chojnice.com. Duże brawa za pomysł i organizację dla szefowej GOK-u. Jest tylko prośba o więcej światła na terenie pola namiotowego i przy drodze. Aby trafić do bramy ośrodka i samochodu zaparkowanego na poboczu szosy, włączyłem kamerę i doświetlałem sobie drogę... ekranem! W wątpliwych momentach pomagał błysk flesza aparatu fotograficznego.
Pierwszego maja żadnej konkurencji dla Watykanu nie było. W Czersku doszło do tego, że doroczną majówkę z mistrzostwami świata w rzucie laczkiem z 1 Maja przeniesiono na 30 kwietnia! W poniedziałek 2 maja obserwowałem akcję rozdawania flag na Rynku przez Arcana Historii. Fajny pomysł, ale na miejscu Jacka Kowalika grzecznie podziękowałbym za zaproszenie. Jakoś on mi nie pasuje do innych akcji SAH związanych z rocznicą wyzwolenia Chojnic w 1945 czy "beatyfikacją" Łupaszki. Wspólne zdjęcia ze Zbigniewem Reszkowskim, gwiżdżącym na Komorowskiego w Chojnicach czy z senator Arciszewską - Mielewczyk z PiS i Powiernictwa Polskiego rozdającą kwartalnik tej organizacji, chyba nie przysporzą głosów w lewicowym elektoracie. Gdy do tego dodać, że do mikrofonu powiedział, że 1 maj kojarzy mu się z beatyfikacją JP II i rocznicą wuniowstąpienia Polski, zapominając wspomnieć o Święcie Pracy, to odczuwam pewien niesmak.
     Dziś natomiast przyglądałem się wojewódzkim obchodom święta Konstytucji 3 Maja. Również o niej piszę na chojnice.com. Oczywiście neutralność światopoglądowa została zachowana, a to że kulminacją obchodów była msza za ojczyznę, województwo, powiat i miasto, że starosta czytał modlitwę wiernych, to pikuś. Foto powstało 1 Maja rano, gdy na naszym balkonie znalazła się białoczerwona flaga. Założyłem archiwalną koszulkę SLD-owską z kampanii do parlamentu w 2001 roku. Jeśli tacy są lewicowi politycy, jak JK, to nigdy już nie będzie wyniku z tego roku - 40% głosów!