Od dłuższego czasu z dużym zdziwieniem przyglądam się dyskusji, której tematem jest - Jak finansować samorządy osiedlowe w Chojnicach? Na początku lat 90-tych wymyślono w ratuszu, aby powiązać to ze ściąganiem opłaty za posiadanie psów. Im więcej w danym osiedlu jest takich opłat, tym w kasie lokalnego samorządu jest więcej złotówek. Inkasenci najczęściej rekrutowali się z grona społeczników, którzy tworzyli zarząd samorządu. Mieli też z tego trochę grosza za prowizję od zebranych pieniążków. W czasie każdej z trzech kadencji radnego w Radzie Miejskiej (1994 - 2006) słyszałem, że trzeba coś wymyśleć innego, że to wstyd z tymi psami, że zmuszamy osiedlowych społeczników do roli szpiegów, którzy nasłuchują pod drzwiami, czy czasem w tym mieszkaniu nie ma psa. Oczywiście nie ma odważnego w ratuszu, by wymyśleć najprostsze rozwiązanie - w budżecie miasta "działka" w wys. np. 2-3 zł od każdego mieszkańca w danym osiedlu do budżeciku samorządu osiedlowego. I niech za to organizują, to co z reguły robią - Dzień Dziecka, zabawa karnawałowa dla dzieci czy pielgrzymka do Lichenia bądź wycieczka Kanałem Elbląskim (byłem w br.). Ale to byłoby za proste i zbyt bolesne dla budżetu.
Mam pomysł, aby na chojnickich osiedlach działo się coś więcej. Aby lokalni społecznicy nie byli skazani na psy i ściągalność opłat za ich posiadanie. Lubię zaglądać na sąsiednie "podwórka" w gminie Chojnice. Chodzi oczywiście o okoliczne wsie. Działają tam nie tylko sołtysi i rady sołeckie. Zakładane są w nich lokalne stowarzyszenia - "rozwoju wsi X", "nasza wieś Y", "piękna wieś Z", "przyjaciół wsi Charzykowy". Zdarza się też Spółdzielnia Socjalna, jak w Ciechocinie. One wszystkie mają mnóstwo fajnych pomysłów, nie tylko na festyny czy wycieczki. Starają się odtworzyć historię swej miejscowości, prowadzą świetlice wiejskie lub pomagają w tym. Widziałem w tym roku kilka takich przykładów angażowania się w życie swej wsi - Angowice, gdy byłem na rajdzie rowerowym po Kosznajderii, wspomniany Ciechocin i festyn św. Marcina, czy "Stowarzyszenie Charzy...". Uważam, że jest możliwe założenie ich odpowiedników na chojnickim gruncie. Czy miałyby pokrywać się z terenem dotychczasowych samorządów, czy nie? Trudno powiedzieć, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdyby ograniczyły się gdzieś do 1-1,5 tys. mieszkańców. Tylu mniej więcej mieszka na osiedlu Bursztynowym, czyli na ul. Modrej i Rzepakowej. Jednym z mieszkańców na nim jest autor tego bloga. Najbliższe tygodnie chcę poświęcić na znalezienie co najmniej 15 podobnych do mnie zapaleńców, którzy chcieliby zaangażować się w założenie stowarzyszenia. Jego członkami zwykłymi mogliby być tylko mieszkańcy osiedla Bursztynowego. Zameldowani na pobyt stały lub czasowy. Jako tzw. członków wspierających, chciałbym zaprosić wszystkie podmioty prawne, które funkcjonują na naszym osiedlu - wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie mieszkaniowe, TBS, parafię czy firmy mające siedziby na osiedlu. Liczba piętnaście, to niezbędne minimum dorosłych obywateli, którzy mają chęć założyć nowe stowarzyszenie. Sądzę, że powinno to być stowarzyszenie z osobowością prawną zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym, jako organizacja pożytku publicznego. Wówczas będzie mogła działać nie tylko w oparciu o składki jego członków, ale i z dotacji, grantów z miasta, powiatu czy z Unii Europejskiej, z odpisu podatkowego 1% z PIT-u czy darowizn. Oczywiste jest pytanie, czym miałoby to stowarzyszenie o roboczej nazwie "Nasze osiedle Bursztynowe" zajmować się. W dużym skrócie - by nasze osiedle nie było przede wszystkim sypialnią. By było miejscem do życia, odpoczynku, by sąsiad był kimś dobrze znanym, by nasze dzieci miały miejsce do rozrywki i zabawy, by ich jedynym punktem spotkań nie były klatki schodowe, czy jak przed TBS-owskimi domami na Rzepakowej 5 A i B - krawężniki. Może nowe stowarzyszenie znajdzie nową lokalizację dla zdemontowanych ławek, które przeszkadzały mieszkańcom parteru? Mam kilka pomysłów, jak bardziej zintegrować nasze kameralne osiedle. Niezbędne byłoby znalezienie lokum dla czegoś w rodzaju świetlicy czy klubu osiedlowego. Tam można byłoby urządzać spotkania działaczy nowego stowarzyszenia, spotykałaby się młodzież, powstałaby może osiedlowa wypożyczalnia książek, płyt CD czy DVD. Na pewno warto byłoby robić turnieje sportowe na nowym boisku pn. Modrak. Mogę zdradzić, że rozmawiałem z jego opiekunem, zarazem znanym społecznikiem, Mieczysławem Blochem, na temat powołania nowego stowarzyszenia. Pomysł bardzo jemu spodobał się. Na naszym osiedlu jest jeszcze dwóch innych radnych powiatowych. "Kupił" mój pomysł także Marek Szczepański, członek zarządu powiatu chojnickiego. Mam nadzieję, że i inni samorządowcy z Bursztynowego pomogą w założeniu stowarzyszenia, będą w nim działać. Czekam na odzew na jurek.chojnice@gmail.com.