niedziela, 27 listopada 2011

"Nasze osiedle Bursztynowe"

Od dłuższego czasu z dużym zdziwieniem przyglądam się dyskusji, której tematem jest - Jak finansować samorządy osiedlowe w Chojnicach? Na początku lat 90-tych wymyślono w ratuszu, aby powiązać to ze ściąganiem opłaty za posiadanie psów. Im więcej w danym osiedlu jest takich opłat, tym w kasie lokalnego samorządu jest więcej złotówek. Inkasenci najczęściej rekrutowali się z grona społeczników, którzy tworzyli zarząd samorządu. Mieli też z tego trochę grosza za prowizję od zebranych pieniążków. W czasie każdej z trzech kadencji radnego w Radzie Miejskiej (1994 - 2006) słyszałem, że trzeba coś wymyśleć innego, że to wstyd z tymi psami, że zmuszamy osiedlowych społeczników do roli szpiegów, którzy nasłuchują pod drzwiami, czy czasem w tym mieszkaniu nie ma psa. Oczywiście nie ma odważnego w ratuszu, by wymyśleć najprostsze rozwiązanie - w budżecie miasta "działka" w wys. np. 2-3 zł od każdego mieszkańca w danym osiedlu do budżeciku samorządu osiedlowego. I niech za to organizują, to co z reguły robią - Dzień Dziecka, zabawa karnawałowa dla dzieci czy pielgrzymka do Lichenia bądź wycieczka Kanałem Elbląskim  (byłem w br.). Ale to byłoby za proste i zbyt bolesne dla budżetu.
Mam pomysł, aby na chojnickich osiedlach działo się coś więcej. Aby lokalni społecznicy nie byli skazani na psy i ściągalność opłat za ich posiadanie. Lubię zaglądać na sąsiednie "podwórka" w gminie Chojnice. Chodzi oczywiście o okoliczne wsie. Działają tam nie tylko sołtysi i rady sołeckie. Zakładane są w nich lokalne stowarzyszenia - "rozwoju wsi X", "nasza wieś Y", "piękna wieś Z", "przyjaciół wsi Charzykowy". Zdarza się też Spółdzielnia Socjalna, jak w Ciechocinie. One wszystkie mają mnóstwo fajnych pomysłów, nie tylko na festyny czy wycieczki. Starają się odtworzyć historię swej miejscowości, prowadzą świetlice wiejskie lub pomagają w tym. Widziałem w tym roku kilka takich przykładów angażowania się w życie swej wsi - Angowice, gdy byłem na rajdzie rowerowym po Kosznajderii, wspomniany Ciechocin i festyn św. Marcina, czy "Stowarzyszenie Charzy...". Uważam, że jest możliwe założenie ich odpowiedników na chojnickim gruncie. Czy miałyby pokrywać się z terenem dotychczasowych samorządów, czy nie? Trudno powiedzieć, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdyby ograniczyły się gdzieś do 1-1,5 tys. mieszkańców. Tylu mniej więcej mieszka na osiedlu Bursztynowym, czyli na ul. Modrej i Rzepakowej. Jednym z mieszkańców na nim jest autor tego bloga. Najbliższe tygodnie chcę poświęcić na znalezienie co najmniej 15 podobnych do mnie zapaleńców, którzy chcieliby zaangażować się w założenie stowarzyszenia. Jego członkami zwykłymi mogliby być tylko mieszkańcy osiedla Bursztynowego. Zameldowani na pobyt stały lub czasowy. Jako tzw. członków wspierających, chciałbym zaprosić wszystkie podmioty prawne, które funkcjonują na naszym osiedlu - wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie mieszkaniowe, TBS, parafię czy firmy mające siedziby na osiedlu. Liczba piętnaście, to niezbędne minimum dorosłych obywateli, którzy mają chęć założyć nowe stowarzyszenie. Sądzę, że powinno to być stowarzyszenie z osobowością prawną zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym, jako organizacja pożytku publicznego. Wówczas będzie mogła działać nie tylko w oparciu o składki jego członków, ale i z dotacji, grantów z miasta, powiatu czy z Unii Europejskiej, z odpisu podatkowego 1% z PIT-u czy darowizn. Oczywiste jest pytanie, czym miałoby to stowarzyszenie o roboczej nazwie "Nasze osiedle Bursztynowe" zajmować się. W dużym skrócie - by nasze osiedle nie było przede wszystkim sypialnią. By było miejscem do życia, odpoczynku, by sąsiad był kimś dobrze znanym, by nasze dzieci miały miejsce do rozrywki i zabawy, by ich jedynym punktem spotkań nie były klatki schodowe, czy jak przed TBS-owskimi domami na Rzepakowej 5 A i B - krawężniki. Może nowe stowarzyszenie znajdzie nową lokalizację dla zdemontowanych ławek, które przeszkadzały mieszkańcom parteru? Mam kilka pomysłów, jak bardziej zintegrować nasze kameralne osiedle. Niezbędne byłoby znalezienie lokum dla czegoś w rodzaju świetlicy czy klubu osiedlowego. Tam można byłoby urządzać spotkania działaczy nowego stowarzyszenia, spotykałaby się młodzież, powstałaby może osiedlowa wypożyczalnia książek, płyt CD czy DVD. Na pewno warto byłoby robić turnieje sportowe na nowym boisku pn. Modrak. Mogę zdradzić, że rozmawiałem z jego opiekunem, zarazem znanym społecznikiem, Mieczysławem Blochem, na temat powołania nowego stowarzyszenia. Pomysł bardzo jemu spodobał się. Na naszym osiedlu jest jeszcze dwóch innych radnych powiatowych. "Kupił" mój pomysł także Marek Szczepański, członek zarządu powiatu chojnickiego. Mam nadzieję, że i inni samorządowcy z Bursztynowego pomogą w założeniu stowarzyszenia, będą w nim działać. Czekam na odzew na jurek.chojnice@gmail.com.

środa, 23 listopada 2011

Sejm Niemy - wersja chojnicka

Dziś zajrzałem na posiedzenie Komisji Promocji i Budżetu Rady Powiatu. Odniosłem wrażenie, że jej przewodniczący Mariusz Paluch jest tym faktem bardzo zaskoczony. Szczególnie, że wraz ze mną był jeszcze dziennikarz Czasu Chojnic. Dopytywał się nawet, co sprawiło, że przybyliśmy do gmachu Starostwa. Odpowiedziałem coś wymijającego. Prawda jest taka, że po pierwsze temat był ciekawy - ocena sezonu turystycznego i działań Promocji Regionu, a po drugie - powiatowi radni gwarantują zaistnienie dyskusji. We wtorek byłem na wspólnym posiedzeniu wszystkich 7 stałych komisji w Radzie Miejskiej. Co prawda program obrad nie jest bogaty w uchwały, ale np. podwyżka taryfy Wodociągów zainteresowała tylko jednego radnego. Drugi (A.Mielke) zabrał głos jedynie po to, by pochwalić prezesa MW za dobrą pracę. I pomyśleć, że całkiem niedawno doprowadzał swymi pytaniemi do białej gorączki Pana Burmistrza. W sprawach różnych w zasadzie nie poruszono żadnej sprawy. Nikt nie ma uwag, pytań, wątpliwości. Półtora tygodnia temu identycznie radni zachowali się na sesji Rady. Nie dziwię się tej sytuacji, skoro ostro zostali ochrzanieni przez Pana Burmistrza, gdy przed rokiem podczas pierwszych sesji w nowej kadencji zadawali trochę pytań. Właściwe miejsce na to, to gabinety urzędników w UM lub posiedzenia Komisji - taką radę/rozkaz (niewłaściwe skreślić) usłyszeli. Jak znam życie i niektórych radnych, wystarcza im aktywność na posiedzeniach koalicji. O efektach dyskusji na nich Pan Burmistrz niekiedy informuje na konferencjach prasowych. Tak np. było z odłożeniem o przynajmniej rok budowy Chojnickiego Centrum Kultury. Mogę założyć się o złotówkę, że na poniedziałkowej sesji, jeśli będą pytania, to zada je ktoś spoza koalicji. Inni wygłoszą podziękowanie Panu Burmistrzowi za to, że zezwolił na realizowanie którejś z pozycji w planie inwestycji bądź remontu. A mógł dojść do wniosku, że skupiamy się np. na jak najszybszej rewitalizacji Parku 1000-lecia. 
Wracając do Rady Powiatu, to jutro zbiera się na kolejnej sesji. Tam opozycja, a także radni z koalicji (poza jednym, który głównie składa wnioski o zamknięcie dyskusji...), mają czelność stawiać denerwujące pytania. Wybieram się na nią.

czwartek, 17 listopada 2011

Blokada po warszawsku i po chojnicku

Przed tygodniem do Warszawy wybrali się dwaj najbardziej znani chojniccy społecznicy. Radek Sawicki i Marcin Wałdoch. W moim mieście, ramię w ramię, od pewnego czasu razem angażują się w pewne działania. Piszą petycję w sprawie modyfikacji treści napisu na pomniku żołnierzy radzieckich. Wspólnie robią pikietę pod galerią Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego. Razem walczą w obronie ostatniego samorządowego przedszkola. Nie ukrywają przy tym swych odrębnych poglądów politycznych. Radek to anarchista, tak publicznie głosi. Marcin to prawicowy prawicowiec z półki PiS-u. Nie wiem ilu łącznie z Chojnic pojechało ludzi do stolicy 11 listopada, ale idę o zakład, że do "kolorowej" pojedyncze osoby. Może tylko Radek. Na Marsz Niepodległości nie tylko Marcin, ale co najmniej jeden pełny autobus. Ktoś z jego pasażerów zadzwonił do mnie z trasy do Warszawy. Opowiadał, że o 7 rano przy Parku Wodnym (miejsce zbiórki) czekała na nich 6-osobowa ekipa chojnickich policjantów. Spisano ich, zrobiono im pamiątkowe zdjecia. Potem dwóch z nich, po cywilnemu, samochodem na cywilnych numerach, jechało za nimi całą drogę do Warszawy. Jakbym słyszał opowieść o konwoju "więziennym" z chojnickimi kibicami na mecz Zawiszy czy Lechii, w których brałem udział. W bogatym kraju żyjemy.
Nie chcę komentować motywacji uczestników wszystkich marszów, zgromadzeń i wieców. Uważam natomiast, że jeśli mamy demokrację, to legalnie działające organizacje mają prawo organizować swoje zgromadzenia czy marsze tam, gdzie dopuszcza na to prawo. Nie ja wymyśliłem (chyba jakiś Anglik...) tę sentencję, ale ktoś powiedział - Nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale będę bronił prawa do tego, abyś mógł je głosić wszędzie, gdzie prawo to dopuszcza. Zdaje się, że nie jest to wierny cytat, ale sens zachowałem. Nie wiem kto z organizatorów pierwszy zgłosił u HGW swoją manifestację, ale to ona powinna dopilnować, aby te wszystkie marsze i kontrmarsze nie weszły sobie w paradę. Jeśli Kolorowa była pierwsza, to powinna powiedzieć do ludzi z Marszu - Sorry, ale wasza trasa koliduje z manifestacją Kolorowej. Jeśli było na odwrót, to do organizatorów Kolorowej - Moi milusińscy, kocham Was, w odróżnieniu do tych brzydkich z ONR i PiS, ale znajdźcie sobie inne miejsce na manifestację. W innym przypadku będę musiała Was z pomocą policji przestawić. A zobaczyliśmy w TV na Marszałkowskiej dwie linie frontu z pasem ziemi niczyjej, który utworzyły falangi nowego ZOMO. Też bili bez powodu. Policja de facto pomogła zablokować trasę Marszu Niepodległej. Co by się stało, gdyby umożliwiono im przemarsz, gdzie chcą? Kogo nowego do swych szeregów tym przekonaliby? A tak wyszli niektórzy na męczenników. Czytałem w dzisiejszym Czasie Chojnic wypowiedzi powarszawskie obydwu antagonistów i dochodzę do wniosku, że Radek Sawicki nie zna przysłowia "Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe". Widziałem, jak Ciebie wkurzało zachowanie burmistrza, który bez zezwolenia UM urządził obok waszego protestu przedszkolnego we wrześniu br. swoją pikietę. Miał silniejsze "argumenty" decybelowe, którymi w pewnych momentach uniemożliwiał prowadzenie waszej debaty. Czy czasem nie stanąłeś z nim po jednej stronie "barykady"?

piątek, 11 listopada 2011

Pogaducha o tym i owym

Podobno termin "pogaducha" jest czymś nieodpowiednim. Dowiedziałem się tego z komentarza Pana Burmistrza, który umieścił pod tekstem "Komorowska pyta burmistrza". Oto jego fragment: "Na koniec dziękuję Panu Studzińskiemu, który broni w Parku 1000 lecia pustego gniazda, a wystąpienia burmistrza swojego miasta nazywa „pogaduchami”. Jak ten Pan przyszedł na ostatnią konferencję, to część mediów była zaskoczona, że toleruję Jego obecność. Jak chodziliśmy po parku, to swobodnie się wypowiadał. Moi urzędnicy i ja prowadziliśmy z Nim dialog. To też była pogaducha? Niech się Pan wstydzi, to jest zachowanie niegodne uczciwego człowieka." Jak zwykle Pan Burmistrz szafuje określeniami na wyrost i z przesadą. Za słowo "pogaducha" należy się przywalenie na odlew słowami - "zachowanie niegodne uczciwego człowieka". Czy w takim razie Jacek jest nieuczciwym człowiekiem? Okradł kogoś? Oszukał? Znam jego od lat i bez wahania zostawiłbym jemu klucze od mieszkania i pojechał na wczasy z rodziną. Też byłem na tej konferencji prasowej, na której pojawił się Jacek Studziński. Rzadki to widok, aby pofatygował się na nią ktoś planujący rolę widza. Jeśli jest spoza grona dziennikarzy, to jest kimś zaproszonym przez burmistrza lub za jego zgodą przedstawiający swoją imprezę, akcję, planowaną inwestycję (np. Galeria Chojnicka na ul. Gdańskiej) czy nową usługę (firma Gemini K.Karpus z blaszaka). Na jakiej podstawie Pan Burmistrz uważa, że część mediów była zaskoczona, że toleruje on obecność Jacka Studzińskiego? Powiedzieli jemu na ucho po konferencji? Obdzwonił dziennikarzy po niej? Do mnie nie dzwonił, nie żaliłem się jemu, nie zauważyłem oznak zdziwienia czy zaskoczenia u sąsiadów z konferencji prasowej. Jacek jest osobą publiczną, gdyż był przez 8 lat radnym, przewodniczącym komisji w RM. Pisze i mówi ostro, ale na pewno nie w tak obraźliwy sposób, jak Pan Burmistrz. Sądzę, że podpadł za to, że wziął czynny udział we wrześniowym proteście na Rynku. Myślę, że jest on jednym z tych chojniczan, którym nie jest wszystko jedno, co wymyślą władze miasta. I to go łączy z Radkiem Sawickim i Marcinem Wałdochem. Na zdjęciu przemawia na przedszkolnym proteście. Te kolumny w głębi służyły do nagłaśniania słów Pana Burmistrza, który równolegle w tym samym czasie prowadził własny dyskurs z chojniczanami. A że właśnie chwilami zagłuszał słowa uczestników legalnego zgromadzenia, to oczywiście nie Jego wina...

wtorek, 8 listopada 2011

Mea bardzo wielka culpa

Dziś komentator pod moim tekstem na chojnice24 o ścieżce do Klawkowa o nicku "Dobrze poinformowany" wpisał następujący tekst: "Mam pytanie do autora p. Jerzego Erdmana. Po co wtrąca Pan „Igły” do tego tekstu? Żeby dokopać Finsterowi? Ma Pan taką misję? Przecież pisze Pan o ścieżce rowerowej do Klawkowa. Czy jest Pan też ekspertem od dróg i ograniczenia prędkości? Ostatnie zdanie w tym tekście dyskredytuje Pana dziennikarstwo. Dobry tekst – na temat, ale wtręty indywidualne i dobre rady to chyba nie jest misja dziennikarska…" 
Wspomniany tekst jest przede wszystkim o niedawno powstałej ścieżce rowerowej do Klawkowa. Wieś znajduje się około 1 km od granic miasta, a 2 km od krańca miejskiej ścieżki rowerowej przy cmentarzu komunalnym. Wynika z tego, że jego połowa powinna powstać za miejskie pieniądze. Po przepychankach miasta i gminy, ta ostatnia zdecydował na swój koszt (podobno tymczasowo...) wybudować odcinek przez las o dł. ok. 0,5 km. Miasto wykonało także 0,5 km - od cmentarza do brzegu lasu. Gdy półtora tygodnia temu burmistrz zapraszał dziennikarzy na objazd tegorocznych inwestycji, nie mogłem wziąć udziału, gdyż o tej samej porze była sesja Rady Gminy. Jednym z przystanków wycieczki miała być ścieżka rowerowa do Klawkowa. Ze zdjęć, które otrzymaliśmy z UM wynikało, że miasto wykonało ścieżkę oraz chodnik. Razem 3 m szerokości. Ciekawiło mnie, jak wygląda gminna ścieżka. Okazuje się, że oni wybudowali wyłącznie ścieżkę rowerową. Też ma 2 m szerokości, ale chodnik kończy się na miejskim odcinku. Kosztował on 250 tys. zł. Ma 505 mb i 3 m szerokości. Jeden metr kw. kosztował więc ponad 165 zł. Dodatkowe 505 m2 (z ogółem 1515 m2) kosztowało więc około 83 tys. zł. Tyle kosztowała rezygnacja z ustanowienia tej trasy drogą rowerową z dopuszczeniem ruchu pieszego. Tak jest na gminnym odcinku do Klawkowa, taki status ma ścieżka do Nieżychowic budowana w br. Nikt tym się nie przejął, żaden radny - mogę założyć się o 1 zł - ani na posiedzeniu komisji, ani na sesji, nie zajmie się tym. Bo czasem p.AF skrzyczałby ich... Przy okazji zbierania materiału zdjęciowego poszedłem w stronę pobliskich Igieł. Moja wredna pamięć podszepnęła mi, aby zweryfikować zapowiedź p.AF z czerwca br., że powstanie równolegle ścieżka do Klawkowa i druga do Igieł, dokładniej jej fragment do skrzyżowania z drogą do zakładu branży mięsnej. Byłem pewny, że skoro temat wstawiany jest do nowelizacji uchwały budżetowej, to widocznie są gotowe dokumentacja i sprawy formalno-prawne, jak wykup gruntu. A tu niespodzianka. Zero realizacji. Nie pytając Pana Burmistrza o zgodę, rozbudowałem tekst o wątek igielski. Na dodatek bezczelnie przypomniałem obietnicę wyborczą z 2006 roku, że w czasie kadencji (do 2010) zostanie poszerzona na całej długości droga do Igieł od strony Kościerskiej. Cztery lata, a w zasadzie pięć z 2011 rokiem, było za mało. Jest poszerzony tylko odcinek do wspomnianego wcześniej skrzyżowania. Zabrakło energii w UM, by znaleźć pieniądze na wykup gruntów na całej długości drogi i jej poszerzenie. Może gdyby na tym osiedlu jakiś biznesmen otwierał firmę, ale przecież tam mieszkają tylko zwykli chojniczanie. A już całkiem nie na miejscu z mojej strony była uwaga o fatalnej stanie betonowej nawierzchni głównej ulicy Igieł. Mea culpa, mea wielka culpa. Nie należy więc dziwić się, że tak skomentował to "dobrze poinformowany", którego epistołę podałem na wstępie dzisiejszego postu.
PS. Fotka jest z miejsca, gdzie łączą się ścieżki miejska i gminna. Poza tym dziękuję Cyklotykowi za link do strony z porównaniem kosztu budowy ścieżek z polbruku i asfaltu. Wykorzystam go.