niedziela, 13 lutego 2011

Trwają obchody

Od wczoraj trwają obchody, a może raczej - "obchody", rocznicy wyzwolenia Chojnic w 1945. Obejrzałem wczoraj w Szkole Muzycznej koncert Pawła Piekarczyka. Miałem sygnały, że gość ma mocne teksty i nie lubi Platformy. Postanowiłem to sprawdzić. Już dekoracja mogła zastanowić. Jednoznacznie z niej wynikało, że artysta nie przepada za Gazetą Wyborczą. Dalej okazało się, że za lewicą też. Niewielką satysfakcją może być to, że chyba bardziej za PO. Zresztą łatwo było poznać, kiedy wspomina o osobach, które lubi.  Wtedy najpierw imię, potem nazwisko. Odwrotnie - nazwisko i imię, kiedy to był ktoś np. z PO czy GW. Mam nadzieję, że nie obrażę barda prawicy, jak przedstawił go Marcin Wałdoch, ale na miejscu PO załatwiłbym retransmisję jego koncertu wszędzie, gdzie się da. Nie ma lepszego sposobu na ponowny wzrost notowań sondażowych, jak postraszenie społeczeństwa, że mogą wrócić do władzy politycy akceptujący teksty Pawła Piekarczyka. Całość występu nagrał p.Zbigniew Reszkowski. Może podzieli się z PO? Zachęcam do przeczytania relacji z koncertu Radka Osińskiego, która jest na chojnice.com. Foto u góry po lewej pochodzi z wczorajszego koncertu.
    Czas teraz na rodzinne wspomnienia, związane z lutym 1945. Co roku 1 listopada zapalamy znicze na cmentarzu parafialnym na kilku grobach. Od zawsze robię (także - robimy) to także na grobie Jadwigi Konigorskiej. Gdy potrafiłem już kojarzyć pewne fakty i daty, zapytałem Mamę, kto to był, czy jej śmierć nie ma związku z wyzwoleniem Chojnic. Ze łzami w oczach opowiedziała mi Mama taką historię. Jadwiga Elżbieta Konigorska była jej ciocią. Nosiła dokładnie te same imiona i panieńskie nazwisko, co Mama. Mieszkała w Nieżywięciu. Ta wieś to był jeden z przystanków na trasie Zjazdu Konigorskich w 2009. Była w 9 miesiącu ciąży, gdy rodzina zdecydowała, że przed rozwiązaniem bezpieczniej będzie, gdy zamieszka u bliskich w Chojnicach na ul. Człuchowskiej. Traf chciał, że właśnie zbliżał się front. Zapewne dla nich nie było to wyzwolenie, gdyż mówili wyłącznie po niemiecku. Mieszkali jednak u siebie od pokoleń. Gdy Rosjanie weszli do Chojnic, jeden z żołnierzy radzieckich wdarł się do domu i zastrzelił ciocię Mamy. Podobno, gdy dowiedział się o tym jego dowódca, został za to rozstrzelany. Pochowano ją w przydomowym ogrodzie. Jej prowizoryczny grób był w tym miejscu do 1964. Wtedy to moi rodzice zdecydowali, że trzeba go przenieść na cmentarz parafialny. Powstał nagrobek, dokonano ekshumacji. Po 19 latach odbył się pogrzeb z udziałem księdza. Zamieszczone zdjęcie pochodzi z 1 listopada 1964. Wtedy to znicze były wielkim rarytasem, dlatego są na nim świeczki. Gościliśmy później, także w czasach PRL, dzieci śp. Jadwigi Konigorskiej. Byli jej bliscy także na zjeździe Konigorskich. Może to zdziwi moich Czytelników, ale mimo to, że mojego Tatę po wyzwoleniu Rosjanie wywieźli na pół roku do odgruzowywania Wilna (opisał to Jacek Knopek w Czasie Chojnic), nie byłem wychowywany w duchu nienawiści. Ani do Rosjan, ani do Niemców. Taki ze mnie dziwak, że pomagam poznać strony rodzinne Kosznajdrom, zapalam znicze 9 maja na grobach żołnierzy radzieckich. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz