sobota, 31 grudnia 2011

Życzenia na Nowy 2012 Rok

Nie będę podsumowywał kończącego się 2011 roku, gdyż zrobiłem to na portalu chojnice24. W zamian trochę "pożyczę" moim znajomym i nieznajomym.
Radnym miejskim, aby byli równie dociekliwi i upierdliwi, jak opozycja z PiS w Radzie Powiatu Chojnickiego. Może dzięki temu Wasze sesje będą mniej nudne i przewidywalne. Przy okazji dziennikarzom łatwiej będzie o tematy artykułów.
Burmistrzowi życzę większej odporności na krytykę i tolerancji dla ich autorów. Narażony jest na nią praktycznie tylko ze strony dwóch organizacji pozarządowych (WZ i SAH), jednej związkowej (ZNP) i lokalnych mediów. Rzadki to komfort, gdyż trudno dojrzeć w Chojnicach aktywność organizacji politycznych poza okresami kampanii wyborczych. Działa Pan na niwie samorządowej od 1994 roku, więc powinien mieć Pan porównanie do sytuacji, którą miał Pana poprzednik na fotelu burmistrza, szczególnie w I połowie 1998 roku. Chyba nie chciałby Pan zamienić Komisji Rewizyjnej na tę z kadencji 94 - 98?
Radnym powiatowym, aby swe sesje zaczynali, tak jak gminni i miejscy, o 10.00, zamiast o 12.00. Może wtedy radny M.Paluch nie będzie po 2-3 razy na każdej z nich zgłaszał wniosków o przerwanie dyskusji. Wówczas wszyscy spokojnie zdążą na 15.00 na obiad.
MZK życzę pojawienia się prawdziwej konkurencji na miejskim rynku komunikacyjnym. Może wtedy będzie im zależało, aby przy okazji inwestycji drogowych zadbać o wytyczenie zatoczek, których nie ma na wyremontowanej ul. Zakładowej, czy wybudowanie pętli, której już nie ma w pobliżu Mostostalu. Chyba, że dla MZK ważniejsze jest namawianie pasażerów do pieszych spacerów na rondo na ul. Lichnowskiej lub umawianie się na wspólne przejazdy prywatnymi samochodami.
Chojniczanom życzę - by prócz miejsc do wydawania pieniędzy w dziesiątej Biedronce czy trzeciej Galerii, pojawił się kolejny Polipol; - w jedynym miejskim amfiteatrze w Fosie działo się w sezonie conajmniej 50% imprez, które GOK przygotowuje w swoich dwóch; - by w Chojniczance grało choć dwóch chojniczan z urodzenia; - by kolejne inwestycje drogowe ułatwiały życie także kierowcom, a nie wyłącznie pieszym.
Wszystkim natomiast życzę w 2012 dużo zdrowia i wielu sukcesów!!!!

czwartek, 15 grudnia 2011

Nie mam prawa głosu na sesji RM

Wspomniałem w poprzednim wpisie sprzed 2 tygodni, że radny Andrzej Mielke nie odróżnia mojej twórczości pisarskiej prowadzonej w tym miejscu, od działalności w roli dziennikarza. Na sesji RM z 28.11. raczył zająć się moją osobą, ale bez wymieniania nazwiska. W poniedziałek 12.12. złożyłem w ratuszu następujący wniosek adresowany do przewodniczącego Rady Mirosława Janowskiego - Zwracam się z uprzejmą prośbą, aby zgodnie z art. 42 ust. 5 Statutu Miasta, udzielił mi Pan głosu na najbliższej sesji Rady zaplanowanej na 19 grudnia 2011 roku. W którym punkcie porządku obrad, to zostawiam do Pana decyzji. Uzasadniam to chęcią ustosunkowania się do słów, które jeden z radnych wypowiedział w punkcie „interpelacje i zapytania” podczas sesji RM w dniu 28 listopada 2011 po radnej Marii Błoniarz – Górnej, najprawdopodobniej dotyczących mojej osoby. W razie wywiązania się ewentualnej dyskusji czy polemiki z moimi słowami, które zamierzam wypowiedzieć na sesji, proszę o możliwość wzięcia udziału w niej. Wspomniany punkt Statutu mówi - Przewodniczący Rady może udzielić głosu osobie nie będącej radnym.
Nie przekonałem Przewodniczącego. Dziś otrzymałem odmowę - Porządek obrad nie przewiduje prowadzenia polemiki nieradnego z radnym. "Z uwagi na powagę, jaką powinna być zachowana podczas obrad Rady Miejskiej, jestem zmuszony odmówić Panu głosu podczas sesji." - cytat z odpowiedzi. Jest też rada, że jeśli uważam, że wypowiedź radnego naruszyła moje dobra osobiste, mogę podjąć kroki prawne przeciwko ich autorowi.
Nie mam zamiaru kontynuować korespondencji pisemnej (szkoda drzew) z przewodniczącym RM, ale jeśli jest on tak drobiazgowy i sztywno trzyma się Statutu, to mam kilka pytań do niego w tym miejscu. 
Czy wypowiedź radnego AM nie naruszyła powagi sesji Rady Miasta? (link prowadzi do protokołu obrad omawianej sesji RM)
Czy spełniała warunki punktu nr 22 obrad pn. "zapytania i interpelacje radnych"?
Czy nie było właściwsze miejsce na nią w polemice toczonej tu na blogu, gdzie zamieszczono tekst pn. "Sejm Niemy - wersja chojnicka", do którego odnosił się p.AM?
Dlaczego nie dopilnował Pan, aby - skoro p.AM zabrał głos w punkcie "zapytania i interpelacje" - ktoś udzielił jemu odpowiedzi na nią?
Dlaczego w jakikolwiek sposób nieustosunkował się Pan do treści wypowiedzi p.AM, gdy obrzucał on błotem osobę, która przez 10 lat zasiadała w tej Radzie? A może Pan po prostu zgadza się z jej treścią i wraz ze zdecydowaną większością składu Rady, która skwitowała wyniosłym milczeniem epistołę p.AM, uważa, że należało się mi utarcie nosa?
Na koniec uwaga polemiczna do p.AM. Po raz enty KRZYCZĘ DO PANA DUŻYMI LITERAMI, ŻE WPIS NA BLOGU NIE JEST RELACJĄ DZIENNIKARSKĄ!!! Tą tego samego dnia popełniłem na portalu chojnice24. Również i tam nie wspomniałem o Pana inicjatywie protestu, który został wkrótce przegłosowany. Panie radny, relacja z obrad nie jest stenogramem. To realizują pracownicy Biura Rady. Proszę do tego się przyzwyczaić. Czas najwyższy. Gdy byłem radnym musiałem przełknąć, że dziennikarze woleli cytować Pana i Pawlickiego toczących utarczki słowne z burmistrzem, niż zająć się np. brakiem wpływów do budżetu miasta z opłaty targowej za wystawione na giełdzie samochodowej pojazdy. Nie męczyli burmistrza pytaniami, dlaczego nie można nic wskórać z faktem, że tam jest cotygodniowy komis samochodowy. Pamięta Pan który radny kilka razy o to pytał w latach 2005 - 2006? A może Pan przy okazji poniedziałkowej sesji budżetowej zapyta burmistrza, nie w czasie obrad koalicji rządowej, której chyba (???) jest Pan członkiem, czy jest zaplanowany dochód z tytułu sprzedaży aut przy ul. Gdańskiej?

czwartek, 1 grudnia 2011

Radnemu Mielke do sztambucha

Zauważyłem na ostatniej sesji, że miejski rajca Andrzej Mielke czyta mojego bloga. Szkoda tylko, że nie odróżnia (a może Jego doradcy?) wpisu na nim, od artykułu w portalu, gdzie pracuję. Cytowany przez AM tekst pochodził nie z portalu, a z tego właśnie bloga. Prowadzę go od 1999 roku pod różnymi nazwami i w różnych miejscach. W rolę dziennikarza wszedłem w 2008 roku. Jakby p.AM prześledził moją stronę internetową www.erdman.chojnice.pl, to nie raz był Pan bohaterem różnych wydarzeń na nim opisanych. Aby Panu ułatwić odświeżenie pamięci, pierwsza porcja smacznych przypadków.
Wywiad ze Sławomirem Rząską w Czasie Chojnic z 30.11.2006 zatytułowany "Awanturnik Mielke". Całość pod tym linkiem, a tutaj jeden fragment - Michał Piepiorka: Mielke był ciężki do zmienienia? SR: W ogóle nie można było go zmienić. Retoryka przyjęta przez pana Mielke doprowadziła do tego, że nie mogliśmy współpracować. Albo atakujesz bezmyślnie burmistrza, albo jesteś zły. Różnica zdań doprowadziła nawet do groźby fizycznej, czego świadkami byli Zdzisław Januszewski i Marcin Wenta. MP: Jak to? Groził „pobiję cię”? Sprowokował go Pan? SR: A czy odmienne zdanie i merytoryczne uzasadnienie swoich poglądów można nazwać prowokacją? Natomiast jeśli ktoś nie czuje się dobrze i nerwowo reaguje, a później nie jest w stanie nad sobą zapanować, to może powinien zająć się czymś innym. Unikam towarzystwa takich ludzi, dla mnie to awanturnicy. Niekoniecznie polityczni. I to był również jeden z argumentów na założenie nowego klubu WFS.
Relacja z wizyty wicepremier Izabeli Jarugi Nowackiej - Nowy Czas Chojnic z 24.06.2004 - Czekałem na panią premier przed ratuszem i czekali tam również wszyscy opozycyjni radni - mówi Arseniusz Finster. - W czasie naszej drogi do sali obrad podszedł do nas Andrzej Mielke, który usiłował wręczyć pani premier ulotki. W wyniku takiego zachowania doszło do naruszenia trajektorii mojego ruchu oraz pani premier i funkcjonariusza BOR - u. Uważam, że całkowitym brakiem honoru jest sposób zachowania się Andrzeja Mielke, który bardzo nachalnie i z użyciem środka ciężkości swojej masy próbował wręczyć pani premier ulotki. Uczynił to z taką dynamiką, że interweniować musiał funkcjonariusz BOR - u ochraniający naszego gościa. Reszta artykułu tutaj
W kolejnym odcinku poczytamy sobie o innych historiach opisanych przez lokalne media, których głównym bohaterem jest AM. 

niedziela, 27 listopada 2011

"Nasze osiedle Bursztynowe"

Od dłuższego czasu z dużym zdziwieniem przyglądam się dyskusji, której tematem jest - Jak finansować samorządy osiedlowe w Chojnicach? Na początku lat 90-tych wymyślono w ratuszu, aby powiązać to ze ściąganiem opłaty za posiadanie psów. Im więcej w danym osiedlu jest takich opłat, tym w kasie lokalnego samorządu jest więcej złotówek. Inkasenci najczęściej rekrutowali się z grona społeczników, którzy tworzyli zarząd samorządu. Mieli też z tego trochę grosza za prowizję od zebranych pieniążków. W czasie każdej z trzech kadencji radnego w Radzie Miejskiej (1994 - 2006) słyszałem, że trzeba coś wymyśleć innego, że to wstyd z tymi psami, że zmuszamy osiedlowych społeczników do roli szpiegów, którzy nasłuchują pod drzwiami, czy czasem w tym mieszkaniu nie ma psa. Oczywiście nie ma odważnego w ratuszu, by wymyśleć najprostsze rozwiązanie - w budżecie miasta "działka" w wys. np. 2-3 zł od każdego mieszkańca w danym osiedlu do budżeciku samorządu osiedlowego. I niech za to organizują, to co z reguły robią - Dzień Dziecka, zabawa karnawałowa dla dzieci czy pielgrzymka do Lichenia bądź wycieczka Kanałem Elbląskim  (byłem w br.). Ale to byłoby za proste i zbyt bolesne dla budżetu.
Mam pomysł, aby na chojnickich osiedlach działo się coś więcej. Aby lokalni społecznicy nie byli skazani na psy i ściągalność opłat za ich posiadanie. Lubię zaglądać na sąsiednie "podwórka" w gminie Chojnice. Chodzi oczywiście o okoliczne wsie. Działają tam nie tylko sołtysi i rady sołeckie. Zakładane są w nich lokalne stowarzyszenia - "rozwoju wsi X", "nasza wieś Y", "piękna wieś Z", "przyjaciół wsi Charzykowy". Zdarza się też Spółdzielnia Socjalna, jak w Ciechocinie. One wszystkie mają mnóstwo fajnych pomysłów, nie tylko na festyny czy wycieczki. Starają się odtworzyć historię swej miejscowości, prowadzą świetlice wiejskie lub pomagają w tym. Widziałem w tym roku kilka takich przykładów angażowania się w życie swej wsi - Angowice, gdy byłem na rajdzie rowerowym po Kosznajderii, wspomniany Ciechocin i festyn św. Marcina, czy "Stowarzyszenie Charzy...". Uważam, że jest możliwe założenie ich odpowiedników na chojnickim gruncie. Czy miałyby pokrywać się z terenem dotychczasowych samorządów, czy nie? Trudno powiedzieć, ale myślę, że najlepiej byłoby, gdyby ograniczyły się gdzieś do 1-1,5 tys. mieszkańców. Tylu mniej więcej mieszka na osiedlu Bursztynowym, czyli na ul. Modrej i Rzepakowej. Jednym z mieszkańców na nim jest autor tego bloga. Najbliższe tygodnie chcę poświęcić na znalezienie co najmniej 15 podobnych do mnie zapaleńców, którzy chcieliby zaangażować się w założenie stowarzyszenia. Jego członkami zwykłymi mogliby być tylko mieszkańcy osiedla Bursztynowego. Zameldowani na pobyt stały lub czasowy. Jako tzw. członków wspierających, chciałbym zaprosić wszystkie podmioty prawne, które funkcjonują na naszym osiedlu - wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie mieszkaniowe, TBS, parafię czy firmy mające siedziby na osiedlu. Liczba piętnaście, to niezbędne minimum dorosłych obywateli, którzy mają chęć założyć nowe stowarzyszenie. Sądzę, że powinno to być stowarzyszenie z osobowością prawną zarejestrowane w Krajowym Rejestrze Sądowym, jako organizacja pożytku publicznego. Wówczas będzie mogła działać nie tylko w oparciu o składki jego członków, ale i z dotacji, grantów z miasta, powiatu czy z Unii Europejskiej, z odpisu podatkowego 1% z PIT-u czy darowizn. Oczywiste jest pytanie, czym miałoby to stowarzyszenie o roboczej nazwie "Nasze osiedle Bursztynowe" zajmować się. W dużym skrócie - by nasze osiedle nie było przede wszystkim sypialnią. By było miejscem do życia, odpoczynku, by sąsiad był kimś dobrze znanym, by nasze dzieci miały miejsce do rozrywki i zabawy, by ich jedynym punktem spotkań nie były klatki schodowe, czy jak przed TBS-owskimi domami na Rzepakowej 5 A i B - krawężniki. Może nowe stowarzyszenie znajdzie nową lokalizację dla zdemontowanych ławek, które przeszkadzały mieszkańcom parteru? Mam kilka pomysłów, jak bardziej zintegrować nasze kameralne osiedle. Niezbędne byłoby znalezienie lokum dla czegoś w rodzaju świetlicy czy klubu osiedlowego. Tam można byłoby urządzać spotkania działaczy nowego stowarzyszenia, spotykałaby się młodzież, powstałaby może osiedlowa wypożyczalnia książek, płyt CD czy DVD. Na pewno warto byłoby robić turnieje sportowe na nowym boisku pn. Modrak. Mogę zdradzić, że rozmawiałem z jego opiekunem, zarazem znanym społecznikiem, Mieczysławem Blochem, na temat powołania nowego stowarzyszenia. Pomysł bardzo jemu spodobał się. Na naszym osiedlu jest jeszcze dwóch innych radnych powiatowych. "Kupił" mój pomysł także Marek Szczepański, członek zarządu powiatu chojnickiego. Mam nadzieję, że i inni samorządowcy z Bursztynowego pomogą w założeniu stowarzyszenia, będą w nim działać. Czekam na odzew na jurek.chojnice@gmail.com.

środa, 23 listopada 2011

Sejm Niemy - wersja chojnicka

Dziś zajrzałem na posiedzenie Komisji Promocji i Budżetu Rady Powiatu. Odniosłem wrażenie, że jej przewodniczący Mariusz Paluch jest tym faktem bardzo zaskoczony. Szczególnie, że wraz ze mną był jeszcze dziennikarz Czasu Chojnic. Dopytywał się nawet, co sprawiło, że przybyliśmy do gmachu Starostwa. Odpowiedziałem coś wymijającego. Prawda jest taka, że po pierwsze temat był ciekawy - ocena sezonu turystycznego i działań Promocji Regionu, a po drugie - powiatowi radni gwarantują zaistnienie dyskusji. We wtorek byłem na wspólnym posiedzeniu wszystkich 7 stałych komisji w Radzie Miejskiej. Co prawda program obrad nie jest bogaty w uchwały, ale np. podwyżka taryfy Wodociągów zainteresowała tylko jednego radnego. Drugi (A.Mielke) zabrał głos jedynie po to, by pochwalić prezesa MW za dobrą pracę. I pomyśleć, że całkiem niedawno doprowadzał swymi pytaniemi do białej gorączki Pana Burmistrza. W sprawach różnych w zasadzie nie poruszono żadnej sprawy. Nikt nie ma uwag, pytań, wątpliwości. Półtora tygodnia temu identycznie radni zachowali się na sesji Rady. Nie dziwię się tej sytuacji, skoro ostro zostali ochrzanieni przez Pana Burmistrza, gdy przed rokiem podczas pierwszych sesji w nowej kadencji zadawali trochę pytań. Właściwe miejsce na to, to gabinety urzędników w UM lub posiedzenia Komisji - taką radę/rozkaz (niewłaściwe skreślić) usłyszeli. Jak znam życie i niektórych radnych, wystarcza im aktywność na posiedzeniach koalicji. O efektach dyskusji na nich Pan Burmistrz niekiedy informuje na konferencjach prasowych. Tak np. było z odłożeniem o przynajmniej rok budowy Chojnickiego Centrum Kultury. Mogę założyć się o złotówkę, że na poniedziałkowej sesji, jeśli będą pytania, to zada je ktoś spoza koalicji. Inni wygłoszą podziękowanie Panu Burmistrzowi za to, że zezwolił na realizowanie którejś z pozycji w planie inwestycji bądź remontu. A mógł dojść do wniosku, że skupiamy się np. na jak najszybszej rewitalizacji Parku 1000-lecia. 
Wracając do Rady Powiatu, to jutro zbiera się na kolejnej sesji. Tam opozycja, a także radni z koalicji (poza jednym, który głównie składa wnioski o zamknięcie dyskusji...), mają czelność stawiać denerwujące pytania. Wybieram się na nią.

czwartek, 17 listopada 2011

Blokada po warszawsku i po chojnicku

Przed tygodniem do Warszawy wybrali się dwaj najbardziej znani chojniccy społecznicy. Radek Sawicki i Marcin Wałdoch. W moim mieście, ramię w ramię, od pewnego czasu razem angażują się w pewne działania. Piszą petycję w sprawie modyfikacji treści napisu na pomniku żołnierzy radzieckich. Wspólnie robią pikietę pod galerią Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego. Razem walczą w obronie ostatniego samorządowego przedszkola. Nie ukrywają przy tym swych odrębnych poglądów politycznych. Radek to anarchista, tak publicznie głosi. Marcin to prawicowy prawicowiec z półki PiS-u. Nie wiem ilu łącznie z Chojnic pojechało ludzi do stolicy 11 listopada, ale idę o zakład, że do "kolorowej" pojedyncze osoby. Może tylko Radek. Na Marsz Niepodległości nie tylko Marcin, ale co najmniej jeden pełny autobus. Ktoś z jego pasażerów zadzwonił do mnie z trasy do Warszawy. Opowiadał, że o 7 rano przy Parku Wodnym (miejsce zbiórki) czekała na nich 6-osobowa ekipa chojnickich policjantów. Spisano ich, zrobiono im pamiątkowe zdjecia. Potem dwóch z nich, po cywilnemu, samochodem na cywilnych numerach, jechało za nimi całą drogę do Warszawy. Jakbym słyszał opowieść o konwoju "więziennym" z chojnickimi kibicami na mecz Zawiszy czy Lechii, w których brałem udział. W bogatym kraju żyjemy.
Nie chcę komentować motywacji uczestników wszystkich marszów, zgromadzeń i wieców. Uważam natomiast, że jeśli mamy demokrację, to legalnie działające organizacje mają prawo organizować swoje zgromadzenia czy marsze tam, gdzie dopuszcza na to prawo. Nie ja wymyśliłem (chyba jakiś Anglik...) tę sentencję, ale ktoś powiedział - Nie zgadzam się z Twoimi poglądami, ale będę bronił prawa do tego, abyś mógł je głosić wszędzie, gdzie prawo to dopuszcza. Zdaje się, że nie jest to wierny cytat, ale sens zachowałem. Nie wiem kto z organizatorów pierwszy zgłosił u HGW swoją manifestację, ale to ona powinna dopilnować, aby te wszystkie marsze i kontrmarsze nie weszły sobie w paradę. Jeśli Kolorowa była pierwsza, to powinna powiedzieć do ludzi z Marszu - Sorry, ale wasza trasa koliduje z manifestacją Kolorowej. Jeśli było na odwrót, to do organizatorów Kolorowej - Moi milusińscy, kocham Was, w odróżnieniu do tych brzydkich z ONR i PiS, ale znajdźcie sobie inne miejsce na manifestację. W innym przypadku będę musiała Was z pomocą policji przestawić. A zobaczyliśmy w TV na Marszałkowskiej dwie linie frontu z pasem ziemi niczyjej, który utworzyły falangi nowego ZOMO. Też bili bez powodu. Policja de facto pomogła zablokować trasę Marszu Niepodległej. Co by się stało, gdyby umożliwiono im przemarsz, gdzie chcą? Kogo nowego do swych szeregów tym przekonaliby? A tak wyszli niektórzy na męczenników. Czytałem w dzisiejszym Czasie Chojnic wypowiedzi powarszawskie obydwu antagonistów i dochodzę do wniosku, że Radek Sawicki nie zna przysłowia "Nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe". Widziałem, jak Ciebie wkurzało zachowanie burmistrza, który bez zezwolenia UM urządził obok waszego protestu przedszkolnego we wrześniu br. swoją pikietę. Miał silniejsze "argumenty" decybelowe, którymi w pewnych momentach uniemożliwiał prowadzenie waszej debaty. Czy czasem nie stanąłeś z nim po jednej stronie "barykady"?

piątek, 11 listopada 2011

Pogaducha o tym i owym

Podobno termin "pogaducha" jest czymś nieodpowiednim. Dowiedziałem się tego z komentarza Pana Burmistrza, który umieścił pod tekstem "Komorowska pyta burmistrza". Oto jego fragment: "Na koniec dziękuję Panu Studzińskiemu, który broni w Parku 1000 lecia pustego gniazda, a wystąpienia burmistrza swojego miasta nazywa „pogaduchami”. Jak ten Pan przyszedł na ostatnią konferencję, to część mediów była zaskoczona, że toleruję Jego obecność. Jak chodziliśmy po parku, to swobodnie się wypowiadał. Moi urzędnicy i ja prowadziliśmy z Nim dialog. To też była pogaducha? Niech się Pan wstydzi, to jest zachowanie niegodne uczciwego człowieka." Jak zwykle Pan Burmistrz szafuje określeniami na wyrost i z przesadą. Za słowo "pogaducha" należy się przywalenie na odlew słowami - "zachowanie niegodne uczciwego człowieka". Czy w takim razie Jacek jest nieuczciwym człowiekiem? Okradł kogoś? Oszukał? Znam jego od lat i bez wahania zostawiłbym jemu klucze od mieszkania i pojechał na wczasy z rodziną. Też byłem na tej konferencji prasowej, na której pojawił się Jacek Studziński. Rzadki to widok, aby pofatygował się na nią ktoś planujący rolę widza. Jeśli jest spoza grona dziennikarzy, to jest kimś zaproszonym przez burmistrza lub za jego zgodą przedstawiający swoją imprezę, akcję, planowaną inwestycję (np. Galeria Chojnicka na ul. Gdańskiej) czy nową usługę (firma Gemini K.Karpus z blaszaka). Na jakiej podstawie Pan Burmistrz uważa, że część mediów była zaskoczona, że toleruje on obecność Jacka Studzińskiego? Powiedzieli jemu na ucho po konferencji? Obdzwonił dziennikarzy po niej? Do mnie nie dzwonił, nie żaliłem się jemu, nie zauważyłem oznak zdziwienia czy zaskoczenia u sąsiadów z konferencji prasowej. Jacek jest osobą publiczną, gdyż był przez 8 lat radnym, przewodniczącym komisji w RM. Pisze i mówi ostro, ale na pewno nie w tak obraźliwy sposób, jak Pan Burmistrz. Sądzę, że podpadł za to, że wziął czynny udział we wrześniowym proteście na Rynku. Myślę, że jest on jednym z tych chojniczan, którym nie jest wszystko jedno, co wymyślą władze miasta. I to go łączy z Radkiem Sawickim i Marcinem Wałdochem. Na zdjęciu przemawia na przedszkolnym proteście. Te kolumny w głębi służyły do nagłaśniania słów Pana Burmistrza, który równolegle w tym samym czasie prowadził własny dyskurs z chojniczanami. A że właśnie chwilami zagłuszał słowa uczestników legalnego zgromadzenia, to oczywiście nie Jego wina...

wtorek, 8 listopada 2011

Mea bardzo wielka culpa

Dziś komentator pod moim tekstem na chojnice24 o ścieżce do Klawkowa o nicku "Dobrze poinformowany" wpisał następujący tekst: "Mam pytanie do autora p. Jerzego Erdmana. Po co wtrąca Pan „Igły” do tego tekstu? Żeby dokopać Finsterowi? Ma Pan taką misję? Przecież pisze Pan o ścieżce rowerowej do Klawkowa. Czy jest Pan też ekspertem od dróg i ograniczenia prędkości? Ostatnie zdanie w tym tekście dyskredytuje Pana dziennikarstwo. Dobry tekst – na temat, ale wtręty indywidualne i dobre rady to chyba nie jest misja dziennikarska…" 
Wspomniany tekst jest przede wszystkim o niedawno powstałej ścieżce rowerowej do Klawkowa. Wieś znajduje się około 1 km od granic miasta, a 2 km od krańca miejskiej ścieżki rowerowej przy cmentarzu komunalnym. Wynika z tego, że jego połowa powinna powstać za miejskie pieniądze. Po przepychankach miasta i gminy, ta ostatnia zdecydował na swój koszt (podobno tymczasowo...) wybudować odcinek przez las o dł. ok. 0,5 km. Miasto wykonało także 0,5 km - od cmentarza do brzegu lasu. Gdy półtora tygodnia temu burmistrz zapraszał dziennikarzy na objazd tegorocznych inwestycji, nie mogłem wziąć udziału, gdyż o tej samej porze była sesja Rady Gminy. Jednym z przystanków wycieczki miała być ścieżka rowerowa do Klawkowa. Ze zdjęć, które otrzymaliśmy z UM wynikało, że miasto wykonało ścieżkę oraz chodnik. Razem 3 m szerokości. Ciekawiło mnie, jak wygląda gminna ścieżka. Okazuje się, że oni wybudowali wyłącznie ścieżkę rowerową. Też ma 2 m szerokości, ale chodnik kończy się na miejskim odcinku. Kosztował on 250 tys. zł. Ma 505 mb i 3 m szerokości. Jeden metr kw. kosztował więc ponad 165 zł. Dodatkowe 505 m2 (z ogółem 1515 m2) kosztowało więc około 83 tys. zł. Tyle kosztowała rezygnacja z ustanowienia tej trasy drogą rowerową z dopuszczeniem ruchu pieszego. Tak jest na gminnym odcinku do Klawkowa, taki status ma ścieżka do Nieżychowic budowana w br. Nikt tym się nie przejął, żaden radny - mogę założyć się o 1 zł - ani na posiedzeniu komisji, ani na sesji, nie zajmie się tym. Bo czasem p.AF skrzyczałby ich... Przy okazji zbierania materiału zdjęciowego poszedłem w stronę pobliskich Igieł. Moja wredna pamięć podszepnęła mi, aby zweryfikować zapowiedź p.AF z czerwca br., że powstanie równolegle ścieżka do Klawkowa i druga do Igieł, dokładniej jej fragment do skrzyżowania z drogą do zakładu branży mięsnej. Byłem pewny, że skoro temat wstawiany jest do nowelizacji uchwały budżetowej, to widocznie są gotowe dokumentacja i sprawy formalno-prawne, jak wykup gruntu. A tu niespodzianka. Zero realizacji. Nie pytając Pana Burmistrza o zgodę, rozbudowałem tekst o wątek igielski. Na dodatek bezczelnie przypomniałem obietnicę wyborczą z 2006 roku, że w czasie kadencji (do 2010) zostanie poszerzona na całej długości droga do Igieł od strony Kościerskiej. Cztery lata, a w zasadzie pięć z 2011 rokiem, było za mało. Jest poszerzony tylko odcinek do wspomnianego wcześniej skrzyżowania. Zabrakło energii w UM, by znaleźć pieniądze na wykup gruntów na całej długości drogi i jej poszerzenie. Może gdyby na tym osiedlu jakiś biznesmen otwierał firmę, ale przecież tam mieszkają tylko zwykli chojniczanie. A już całkiem nie na miejscu z mojej strony była uwaga o fatalnej stanie betonowej nawierzchni głównej ulicy Igieł. Mea culpa, mea wielka culpa. Nie należy więc dziwić się, że tak skomentował to "dobrze poinformowany", którego epistołę podałem na wstępie dzisiejszego postu.
PS. Fotka jest z miejsca, gdzie łączą się ścieżki miejska i gminna. Poza tym dziękuję Cyklotykowi za link do strony z porównaniem kosztu budowy ścieżek z polbruku i asfaltu. Wykorzystam go. 

piątek, 21 października 2011

Rzetelność a`la ratusz

Przestrzeganie rzetelności, to podstawa w fachu, którym z lepszym bądź gorszym skutkiem zajmuję się od połowy 2009 roku. Kilka razy przeczytałem bądź usłyszałem, że mam z tym problem od najważniejszego urzędnika w ratuszu. Albo nie dopytałem o szczegóły sprawy u jakiegoś podwładnego w UM (niesłusznie), albo wybrałem za mało przykładów do analizy z listy, którą burmistrz dał kilka miesięcy temu dziennikarzom. Chodziło o zestawienie miast w województwie pomorskim z wysokością opłat stałych i dotacją na przedszkolaka. Z listy mającej bodajże 12 pozycji wybrałem pięć i nie było wśród nich Człuchowa! Gazeta Pomorska zacytowała jeszcze mniej, ale nie zasłużyła autorka tekstu na krytykę. Potem popełniłem uwagę w tekście o programie unijnym, w którym miano walczyć z wykluczeniem cyfrowym wśród biedniejszej części społeczeństwa, że do grona wykluczonych włodarz miasta zaliczył m.in. samorządowe szkoły, do których trafi większość komputerów z tego programu. Podobno będą z nich także korzystać uczniowie z rodzin, gdzie nie ma komputera. Może i tak. Ale tydzień temu usłyszałem, że z 3 sal komputerowych w Gimnazjum nr 1, do których trafią "wykluczone" komputery, korzystać będą także uczniowie niepublicznego liceum. Planuje je w przyszłym roku otworzyć Sopocka Szkoła Wyższa, sublokator gmaszyska przy ul. Młodzieżowej. Ciekawe - odpłatnie czy bezpłatnie licealiści będą korzystać z pecetów? Liceum nie będzie bezpłatne...
Odbiegłem od tematu. Pora na pokazanie ratuszowej wersji rzetelności. Na konferencji prasowej (relacja mojego autorstwa na chojnice24) sprzed tygodnia burmistrzowi udało się skołować mnie, jak nigdy. Miałem w planie zadać pytanie na temat decyzji Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Słupsku, które pod koniec sierpnia uchyliło decyzję burmistrza o zwrocie dotacji przez jedną z właścicielek niepublicznego przedszkola (NP). Nagle słyszę, że SKO ogłosiło, że nie wolno podawać amortyzacji w rozliczenie z UM dotacji na NP. Żadnej więcej informacji o detalach tej decyzji nie wymieniono. Przekonany, że burmistrz mówi o innej decyzji SKO, zadałem wspomniane pytanie. W odpowiedzi nie usłyszałem wyjaśnienia, że to jedna i ta sama decyzja. Stało się to godzinę później telefonicznie. Podobno jest o tej amortyzacji w uzasadnieniu SKO. Kilka razy je przeczytałem, ale nie udało mi się tego odnaleźć. Dwa dni przed ubiegłotygodniową konferencją Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku uchylił kolejne zarządzenie burmistrza nt. naliczania dotacji dla NP. Tym razem ze stycznia 2010. W sierpniu zrobił to z wydanym w 2011 roku. Jak myślicie, dowiedzieli się o tym dziennikarze na konferencji? Nie, bo po co. Całość przedszkolnej części na tamtej konferencji zajęła ok. 11 minut z 56 ogółem. W poniedziałek 17.10. na stronie UM pojawiła się pisemna relacja z piątkowej konferencji. Kolejna zagadka. Ile miejsca poświęcono na zreferowanie tematu przedszkolnego? Zero, null, NIC. Ogółem wymieniono 9 tematów. Takie jest podejście ratusza do informowania o niektórych odcinkach przedszkolnej historii.

wtorek, 11 października 2011

Powyborcze refleksje

Dziś poznaliśmy oficjalne wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych. Większość moich przewidywań sprawdziła się. Nie trafiłem z prognozą, kto trafi z chojnickiego do Sejmu. Stawiałem na Piotra Stanke z PiS i Stanisława Lamczyka z PO. Poseł z Brus i Somonina będzie nim dalej przez 4 lata. Niestety, ale posłowi PiS zabrakło ponad 1000 głosów do IV lokaty na liście okręgowej. Miał praktycznie identyczny wynik, co w 2007 roku. Też 6 miejsce na liście. Wtedy dało to czwarte miejsce w wyborach i mandat poselski. W 2011 także PiS dał Piotrowi Stanke 6 miejsce, ale i nowych sąsiadów. Dotychczasowa senator Dorota Arciszewska - Mielewczyk przytomnie, po przyjęciu jednomandatowych okręgów senackich, zdecydowała się zrobić wolne miejsce na przejazd platformerskiego walca. Miała rację, wszystkie mandaty senackie w pomorskiem zgarnęła PO. Silnym kandydatem było inne nazwisko znane w całej Polsce - Janusz Śniadek, były szef Solidarności. W tym układzie jedyną szansą na wejście do Sejmu był wyższy wynik PiS w okręgu i piąty mandat dla tej partii.
Wynik Kowalika i SLD w naszym okręgu wcale mnie nie zaskoczył. Także to, że Ruch Palikota będzie miał więcej głosów tu i w kraju od SLD. Ale że i od PSL, tego nie spodziewałem się. Ciekawiło mnie, jak liderzy SLD będą tłumaczyć taki słaby wynik. Napieralski zwalił wszystko na złe media, które prowadziły zmasowany atak na SLD. Jakbym słyszał Kaczyńskiego. Gdyby to była prawda, to PiS nie wszedłby do Sejmu. Gościł dziś w redakcji chojnice24 Jacek Kowalik. Zapytałem o przyczyny słabego wyniku SLD w naszym regionie. Głównym winowajcą jest partyjna centrala w Warszawie, która źle prowadziła ogólnopolską kampanię. Praktycznie innych powodów klęski nie widzi. Ręce i nogi opadają. Czy nie masz wrażenia, że Palikot zebrał głosy na lewicy, gdyż postanowił poszperać w SLD-owskim archiwum zapomnianych postulatów programowych, odkurzyć je i spróbować je zrealizować? Zamierza wdrażać to, co SLD zawsze odkładało na później, bo nie drażnijmy Kościoła, nie denerwujmy biznesmenów i przedsiębiorców, posłusznie realizujmy wszystko, co nowy Wielki Brat zza Wielkiej Wody od nas zażąda. A może elektorat lewicowy zapamiętał, jak za rządów SLD zaostrzano ustawę o walce z bezrobociem, ustawę o ochronie praw lokatorów? Może ktoś skojarzył SLD z wymyśleniem eksmisji na bruk? To rozwiązanie uchwaliła koalicja SLD - PSL. Mnie oczy otwierały się na SLD, gdy czytałem w NIE tekst, w którym szef SLD w jednym z regionów na południu Polski chwalił się, że nie czyta tego tygodnika. Teraz już wiadomo dlaczego splajtowała Trybuna, dlaczego liderzy SLD do momentu wybuchu afery Rywina umieszczali swoje przemyślenia w Gazecie Wyborczej. Teraz rozumiem dlaczego w latach 2001 - 2005 ustawy godzące w przywileje  tzw. klasy robotniczej przechodziły bez kłopotu i bez konsultacji ze związkami zawodowymi (czy OPZZ jeszcze istnieje???) Teraz jest jasne, dlaczego każdy przecinek ustawy medialnej uzgadniano z Adamem Michnikiem, posyłając po niego do redakcji GW rządową limuzynę. Jacek, czy może to są prawdziwe przyczyny porażki SLD? Sam zauważyłeś, że przed 4 laty miałeś w mieście tylko trochę plakatów i nic więcej, a zdobyłeś tyle samo głosów co teraz. Miałeś tyle samo banerów i bilbordów w Chojnicach, co Redzimski, a dostałeś prawie 700 głosów. Redzimski ponad 3100. 
Fotka powstała na rondzie Strzelecka - Bytowska w przedwyborczy piątek. Jakby prorocza...

poniedziałek, 3 października 2011

Miller w Chojnicach

Dziś nasze miasto odwiedził niegdysiejszy lider SLD Leszek Miller. O jego wizycie dowiedziałem się post factum z łamów chojnice.com. Widocznie moje miejsce pracy jest zadżumione... Trudno. Szlak jego wędrówki kampanijnej jest tradycyjny dla ostatnich wizyt znanych polityków, nie tylko lewicowych, w naszym mieście - wywiad na antenie RW, wypad do ratusza lub starostwa, jakaś nowa inwestycja, spacer po Rynku. Bardzo bezpieczny schemat. Nie ma zagrożenia, że pojawi się ktoś z gwizdkami lub trąbkami, że będzie pusta sala, że ktoś zada niewygodne pytanie z sali o romans z Lepperem, o powody wyjścia "borówek" z SLD, o przyczyny rozpadu LiD-u. Jacek nie musi martwić się, że ktoś zada pytanie o ilość radnych SLD w Radzie Miejskiej czy Powiatu, o ilość członków SLD w mieście i powiecie, o ilość kół. Nikt nie zapyta, czy nie żałuje wojny z takimi ludźmi lewicy, jak E.Pietrzyk czy A.Szlanga. Spokojnie może reklamować się bilbordami formatu "A-kamienica", które z błogosławieństwem głównego lokatora ratusza i miejskiego konserwatora zabytków zamontował przy rondzie Strzelecka - Bytowska. Na swej stronie internetowej założonej na tegoroczne wybory chwali się, że był radnym powiatowym SLD w latach 1998-2001 i wiceburmistrzem Chojnic. Zgadza się. Też wtedy byłem radnym SLD, ale miejskim. W 32-osobowej Radzie mieliśmy 12 miejsc. Nie pamiętam już ile mandatów SLD miało w powiecie, ale na 100% byliśmy w koalicji rządowej, mieliśmy przewodniczącą Rady, członków zarządu. A dziś? SLD w zaniku. W 2006 i 2010 nikt spod znaku SLD nie został radnym w mieście i powiecie. Wracając do tej strony, nie ma tam nic, poza pierwszą stroną z wykazem funkcji pełnionych przez Jacka. Nie wiadomo, jaki ma indywidualny program wyborczy, co zrobił w Sejmie przez ponad rok, kiedy to zastąpił Izabelę Jarugę Nowacką. Jacek, do pięt Jej nie dorastasz. Była w 2001 roku w Chojnicach podczas kampanii wyborczej. W Fosie zorganizowano wiec. Był festyn, wystąpienia kandydatów, wata na patyku, ludzie na trybunach. W 2011 musiałeś z Millerem szukać ludzi w kolejce w Wydziale Komunikacji w Starostwie, zaczepialiście chojniczan siedzących na ławkach na Starym Rynku. Gdy przyjechałeś niedawno w autobusie piętrowym na Rynek z kandydatami SLD do Parlamentu, to dowiedzieliśmy się o tym trochę wcześniej. Jaką miałeś frekwencję wtedy? 
W czwartek będzie w Chojnicach Longin Pastusiak, kiedyś marszałek Senatu. W grudniu 1992 zrobiłem z nim wywiad dla Gazety Chojnickiej pt. "Spec od prezydentów". Rozmawiałem z nim po spotkaniu z chojniczanami, które miało miejsce w świetlicy SM w "blaszaku", ale jeszcze przed jej zmniejszeniem. Prawie 100% miejsc zajętych. Teraz będzie spotkanie o 11.30 w sali obrad RM w ratuszu. W następnym roku, wiosną 1993, był w Chojnicach Mieczysław Rakowski. Chętni do spotkania z nim, w tym i ja, nie mogli zmieścić się w szkole muzycznej na Bankowej-Grunwaldzkiej. W trybie pilnym działadze SdRP załatwili salę ChDK. Była pełna - 350 ludzi! Jacek, ciszej nad tą trumną! 
Ja będę w niedzielę głosował na "jedynkę" z Ruchu Palikota. Jego lider nie bał się na tym samym Rynku rozmawiać z ludźmi, przedstawiać swój program, promować swoich działaczy. Obiecuje w Sejmie zrealizować to, co od zawsze bało się zrobić SLD. 
Obie fotki powstały w 2001 roku na wyborczym festynie SLD - UP w chojnickiej Fosie. Byłem wtedy członkiem Unii Pracy, tak jak i Izabela Jaruga - Nowacka. Ona właśnie jest z Jackiem Kowalikiem na obydwu zdjęciach. Na dolnym jest jeszcze mój syn Przemek, którego trzymam za rękę. 

niedziela, 2 października 2011

Jak było w Emsdetten?

Odpowiedź jest łatwa - dobrze! Gdybym jeszcze lepiej rozumiał język niemiecki, byłoby już całkiem sehr gut! Pierwszą porcję swych przemyśleń stamtąd już przelałem na internetowy "papier" na łamach chojnice24. W felietonie "Moim zdaniem. Emsdetten od środka" skupiłem się na zagadnieniach komunalnych. Zostało mi to z czasów, gdy jako radny kierowałem bądź "członkowałem" w Komisji Gospodarki Komunalnej. Skrzętnie wynotowałem różne rozwiązania, które są w Emsdetten i Niemczech, a da się moim zdaniem przenieść je do Chojnic. Znalazł się pod nim i taki komentarz: "Panie Erdman mało Pan wiesz o naszych zachodnich sąsiadach ten artykuł nie oddaje stanu rzeczywistego po prostu chyba widział Pan to co chciał a wiele rozwiązań nie da się przenieść do nas ze względu na totalnie inna mentalność i tyle aaaaaaa i jeszcze jedno porównywanie stanu tam i tu nie ma kompletnie sensu." Panie olo, nie byłem w Niemczech pierwszy raz. Zdarzało mi się bywać i w NRD, i w RFN. W obydwu częściach kiedyś podzielonych Niemiec żyją moi krewni - rodzeństwo mojej Mamy, kuzyni i kuzynki. Nie są oni Polakami, którzy wyjechali z Polski do Niemiec. Pomorze, gdzie się urodziłem i żyję, to był ich Heimat, czyli Ojczyzna. Zawsze, gdy odwiedzałem ich, podziwiałem organizację pracy, codziennego życia, dbałości o ekologię. Dziwiłem się, że mogą oni wiele rzeczy mieć szybciej i łatwiej. Wkurzało mnie, gdy czytałem, że w zachodniej części Niemiec synonimem bałaganu jest określenie "Polnische Wirtschaft", czyli polska gospodarka. Sądzę, że po PRL trochę, ale nie do końca, zdezaktualizowało się.
Sporo miejsca poświęciłem w tym felietonie na ch24 ruchowi ulicznemu i progom zwalniającym. Porównałem jak tam one funkcjonują, jak są zbudowane. Niemcy wolą wstawić zwężenia w postaci kwietnika, drzewka na środku ulicy, wysuniętego chodnika. Czy tego nie da się przenieść do nas, bo mamy inną mentalność??? Być może tak, skoro u nas jest możliwe wybudowanie za podatki WSZYSTKICH chojniczan porządnej ulicy, czyli Alei Matki Boskiej Fatimskiej, po czym ratusz daje zgodę na postawienie na jej środku barykady, aby samochody mieszkańców z innych ulic nie zakłócali błogiego spokoju tym mieszkańcom! Z tego samego źródła wybudowano niedawno asfaltową ulicę łączącą, ale nie do końca, ul. Leśną z ul. Wróblewskiego. Jak jedzie się Leśną w stronę szpitala, to należałoby skręcić w pierwszą w prawo za skrzyżowaniem z Bytowską. W jej połowie UM postawił barykadę z miejscem na zawrócenie pojazdu. Dyr. Marczewski tłumaczył, że jest to w celu uczynienia tego osiedla bardziej kameralnym i cichym. Ręce i nogi opadają. Ci, co mieszkają przy tej ulicy i mają ochotę np. udać się do fryzjera w pobliżu kościoła na Wiśniowej, muszą wjechać na Bytowską lub przez szpital na Wiśniową, albo drałować pieszo. Innej możliwości nie ma. Dziwne, że jak nasi rodacy wyjadą za Odrę, by zarobić trochę euro, to niemiecki ordnung im bardzo odpowiada. Wtedy nie mają też nic przeciw np. zamkniętym w każdą niedzielę marketom, jak np. Kaufland. Fotka ilustrująca niniejszy wpis powstała właśnie tydzień temu w niedzielę. Są to zamknięte drzwi do Kauflandu w centrum Emsdetten. Montag, to poniedziałek, Samstag - to sobota.

środa, 21 września 2011

Zapraszam na Chojnickie Prawybory

Szanowni Państwo!Już w najbliższą sobotę, 24 września od 10 do 17.00 Chojniczanie będą mogli uczestniczyć w Prawyborach Parlamentarnych. Na płycie Starego Rynku stanie namiot wyborczy, w którym będzie można uzyskać karty do głosowania, oraz oddawać głosy. Swoją obecność zapowiedzieli kandydaci do Sejmu i Senatu z naszego regionu. 
Bardzo prosimy o rozpowszechnienie tej informacji wśród Państwa czytelników i słuchaczy. Jednocześnie zapraszamy na bloga Stowarzyszenia, http://blog-pchs.blogspot.com/ Znajdują się na nim aktualne informacje dotyczące naszej działalności, sylwetki członków PChS, opinie oraz materiały do pobrania. 
Pozdrawiam serdecznie
Michał Januszewski
Projekt Chojnicka Samorządność

PS. Niestety, ale ze względu na zagraniczny wyjazd, nie będę mógł wziąć w nich udziału. Ale serdecznie zachęcam do zagłosowania w Prawyborach. JE 

wtorek, 13 września 2011

Zwiedzamy niedostępne zabytki

W niedzielny wieczór hitem w Chojnicach było zwiedzanie podziemi Bazyliki Mniejszej, czyli gotyckiej Fary, oraz wnętrz Bramy Człuchowskiej, gdzie chwilowo nie ma eksponatów z powodu trwającego remontu. Z relacji np. na chojnice24.pl, wynika, że spory tłum chojniczan był zainteresowany taką możliwością. Bardzo wątpię, żeby zwiedzanie odbyło się w jako takim komforcie. To jednoznacznie dowodzi, że jesteśmy wygłodniali takich atrakcji. A może warto takie miejsca, jak zakamarki Fary, na stałe lub np. od maja do września, udostępnić mieszkańcom i turystom? Nie lubię się przechwalać, ale przed 6 laty właśnie ja wpadłem na pomysł, aby fanom Electric Light Orchestra, którzy przyjechali na I zlot do Chojnic, pokazać moje miasto z ... wieży kościoła farnego. Namówiłem ks. Jacka Dawidowskiego, aby był naszym przewodnikiem. Najprawdopodobniej byliśmy pierwszą zorganizowaną grupą turystyczną, która wdrapała się na dzwonnicę. Niezapomniane wrażenie. Namawiałem ks. dziekana, aby doprowadził do stałego udostępnienia wieży, by za drobną opłatą można było ją zwiedzać, podziwiać widoki. Jak widać, nie udało się do dziś. Na pewno łatwiej zamontować na jej szczycie anteny telefonii komórkowej i mieć z tego dochód.
Tak samo postępuje właściciel Wieży Ciśnień z ul.14 Lutego. Zdaje się, że ok. 15 lat temu za zawrotną kwotę 1000 zł została sprzedana osobie fizycznej. Kłopot z głowy spadł władzom miasta. Bardzo precyzyjnie opisał ją w lutym 2010 Radek Osiński z chojnice.com. Byłem wtedy radnym i przewodniczącym Komisji Komunalnej. "Moja" komisja wnioskowała wówczas o przekazanie Wieży Muzeum Regionalnemu lub jakiejś organizacji społecznej, która zaopiekowałaby się tym obiektem. Po dyskusji na sesji, w której na 200% było zaangażowanych kilka razy więcej radnych, niż mogłem policzyć w czasie poniedziałkowej sesji z 12.09.2011 o przekształceniu ostatniego samorządowego przedszkola, Wieża została sprzedana. Efekty tej decyzji możemy ze smutkiem obserwować do dziś.
Więcej zdjęć z sierpnia 2005 i I zlotu na mojej stronie. Na blogu są dwa z nich. Na pierwszym ks. Dawidowski i ja przed głównym wejściem do Fary. Drugie, to widok z wieży Fary na Chojnice.
 

poniedziałek, 5 września 2011

Z wizytą w Charzy...

Niestety, ale ze wspólnego organizowania obchodów 1 Maja ze Zbigniewem Reszkowskim raczej nic nie wyjdzie. Spotkaliśmy się w niedzielę w autobusie MZK do Krojant na inscenizację szarży. Odmówił, gdyż tego dnia zainteresowany jest jedynie mszą świętą. Potwierdził tym moje przypuszczenia, że twardzi solidarnościowcy walkowerem oddali święto klasy robotniczej "czerwonym". Widocznie kontrpochody i inne nielegalne imprezy organizowane przez podziemną Solidarność w latach 80-tych, były potrzebne do zbudowania legendy potrzebnej w czerwcu 1989. Trudno. W każdym bądź razie będę starał się coś w tym dniu zorganizować. Najchętniej w Fosie. Może znowu z symultaną szachową? Może Zbyszka Reszkowskiego namówię do kolejnej wystawy nt. 1 Maja i Solidarności. Należałem do niej w latach 80 - 81. Może Jacek Kowalik zaprosi kogoś z lewicy na ten dzień do Chojnic? Może uda mi się namówić do wzięcia udziału w festynie dawnego asystenta społecznego posła Jacka Kowalika z kadencji 2001 - 2005, który jest mieszkańcem Charzyków?
Odwiedziłem jego w minioną sobotę wraz z moimi synami. Chodzi o Mariusza Janika. Różnie jest określany w naszym mieście. On sam używa  określenia "artysta". "Czas Chojnic" w notce informującej, że wkrótce są jego urodziny, podał że jest celebrytą. Chyba obydwa sformułowania są prawdziwe. Nie jest on miłośnikiem najważniejszego lokatora ratusza, ale dla mnie nie jest to żadnym wyznacznikiem czy problemem. Też lubię iść pod wiatr, polemizować z każdym, o ile mam odpowiednie argumenty. Zaciekawiła mnie nietuzinkowa Galeria, którą tworzy przy swoim domu w Charzykowach. Widać, że jej koncepcja jest przemyślana. Zapewne pomogły w jej opracowaniu przygody, które MJ spotkały w b.ciekawym życiu, jakie doświadczył.
Na zdjęciu Mariusz Janik obok rzeźby jego autorstwa oraz Radka i Przemka. Więcej zdjęć wykonanych w Galerii Mariusza Janika na mojej Picasie. Akt. z 18.09. Teraz dopiero zauważyłem, że ta galeria nie była dostępna publicznie. Błąd już poprawiłem. Przepraszam za zamieszanie.


środa, 31 sierpnia 2011

Rocznicowe wspomnienia

Byłem dziś na nietypowych "obchodach" 31 rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych. Właśnie 31.08. Zbigniew Reszkowski postanowił urządzić pokaz multimedialny w sali konferencyjnej Wszechnicy. Obrazkami były zdjęcia z manifestacji pierwszomajowej z 1981 roku, tłem dźwiękowym zapisy wystąpień działaczy Solidarności robotniczej i chłopskiej, Stronnictwa Demokratycznego. Salka nieduża, ale - niestety - świeciła pustkami. Przeważali uczestnicy tamtych wydarzeń. Był również ks. proboszcz Roman Lewandowski. On właśnie celebrował tamtą mszę na pl. Bojowników PPR 1.05.1981. Dziś to Stary Rynek. Widziałem działaczy SAH z Marcinem Wałdochem i Michałem Januszewskim. Nie zauważyłem żadnego radnego, posła czy kandydata na niego. Przecież to nie dożynki czy Turniej Rycerski, gdzie jest masa ludzi i dziennikarzy. Poszedłem tam nie tylko po to, aby zrobić relację dla ch24. Głównym powodem była operacja odświeżenia swej pamięci, gdyż byłem TAM wtedy na tym placu. Było warto, gdyż usłyszałem z ust działacza rolniczej Solidarności z 1981, że oni nie chcą kapitalizmu (!!!), a socjalizmu z ludzką twarzą. Może to zabrzmi w 2011 dziwnie, ale nigdy po ukończeniu edukacji w szkole średniej nie szedłem na pochód, manifestację czy festyn z okazji 1 Maja z przymusu. Zawsze to była moja wolna wola. I w PRL, i w III RP. Pamiętam, że było wtedy dość zimno. Nastrój był bardzo podniosły w wielotysięcznym tłumie. Było kompletnym ewenementem w czasach PRL, aby 1 Maja świętowano w ten sposób. Nigdy wcześniej i później w czasie manifestacji, której elementem była msza św., nie przemawiał z mównicy I sekretarz PZPR. W stanie wojennym, gdy potrzeba było trochę odwagi do nielegalnych działań, słyszałem o kontrpochodach pierwszomajowych organizowanych przez podziemne struktury Solidarności. Czy w Chojnicach także, nie jestem już pewny. Po zmianie ustroju nagle okazało się, że dla nowej władzy i Solidarności 1 Maja jest świętem "czerwonych", dlatego mamy je w d...ie. Dziwne, że w zachodniej Europie w tym dniu związki zawodowe każdej maści potrafią świętować tego dnia. Są festyny, zabawy. W Chojnicach tego dnia martwa cisza. Coraz mniej jakichkolwiek imprez. Jednego roku na miejskim plakacie przy jakichś zawodach sportowych, ktore odbywały się 2 maja, zaznaczono, że są one z okazji 3 maja.
Panie Zbyszku, zawsze byłem pod wrażeniem Pana energii, co do organizowania historycznych imprez, typu wystawa, na temat najnowszej historii naszego miasta i kraju. Jeśli dowiedziałem się o takiej akcji, to zawsze zapoznawałem się z jej efektami. Czy zgodziłby się Pan wspólnie ze mną zorganizować coś publicznego w dniu 1 Maja 2012? Nie mam na myśli mszy za Ojczyznę, ale może coś fajnego w Fosie, w rodzaju festynu przy piwku i kiełbasce? Mam już pewne doświadczenie, gdyż byłem "motorem" festynu SLD-owskiego bodajże w dniu 1.05.1997. Przez 5 lat organizowałem zloty fanów ELO. Dwa pierwsze z nich były we Fosie. Pomysłów mi nie brakuje. Jeśli tak, to proszę o wspólne przygotowanie projektu ewentualnego plakatu informacyjnego. Sparzyłem się w okolicach daty 14 luty 2011, więc dmucham na zimne. Na fotce Pan Zbyszek przy projektorze podczas pokazu o 1 Maja 1981.

środa, 24 sierpnia 2011

O "wytrysku na błotku" i nie tylko.

Najpierw chciałbym odpowiedzieć dzisiejszemu autorowi wpisu o prasowych operatywkach. Przede wszystkim staram się unikać publicznego pisania na temat poprzednich miejsc pracy. Niezbyt to eleganckie. Może nie chciałem być bohaterem takich sytuacji, jak opisano na stronie Wspólnej Ziemi? Chyba wystarczy o tym. Natomiast, co do hasła "operatywka", to wspomniałem, że w tym kierunku zmierzają konferencje u burmistrza, a nie że już takie są. Może nie wyraziłem się zbyt jasno, ale uważam, że na konferencjach prasowych pytania zadają dziennikarze, a nie ich organizatorzy - politycy, ministrowie, wójtowie czy burmistrzowie. To właśnie oni powinni obawiać się, co też mają w zanadrzu dziennikarze, czym mnie zaskoczą. Czułem podskórnie, że w chojnickim ratuszu jest odwrotnie. 
Formuła konferencji prasowej jest podobna do punktu "zapytania i wnioski" na sesji. Gdy byłem radnym (1994 - 2002, 2004 - 2006), to nie raz byłem pod wrażeniem nieustępliwości, wręcz upierdliwości, Andrzeja Mielke. Nie oznacza to, że zgadzałem się zawsze z ich treścią, bo bywały one niekiedy biciem piany. Dziś są sesje, kiedy nie zada żadnego pytania. Jego 6-7 "sztukowe" serie z lat 90-tych, obecnie (pod względem merytorycznym, nie ilościowym) można obdzielić na conajmniej 3 sesje bieżącej kadencji. Na ostatniej i przedostatniej sesji radny PiS Marek Szmaglinski, członek opozycji, w tymże punkcie obrad (zapytania i interpelacje) dwukrotnie zabrał głos praktycznie tylko po to, aby podziękować burmistrzowi. Tydzień temu za to, że na Zamieściu pojawią się płyty drogowe. Zapytał tylko o termin ich ułożenia. Na lipcowej sesji podziękował za "wytrysk na błotku" przy kościele MB Fatimskiej. Przy okazji poprosił o odmulenie pobliskiego rowu. Burmistrz Andrzej Gąsiorowski (był nim w latach 93 - 98) za aktualny skład Rady Miasta zapewne zgodziłby się na kolanach pójść na pielgrzymkę do Wiela. Wątpliwe, czy udałoby się wtedy, jak w 1998 roku, zmontować koalicję, która prawie odwołała go z zajmowanego stanowiska. Muszę poszperać w archiwalnych numerach śp. Gazety Chojnickiej, by odświeżyć swą pamięć o tym, jak ta historia wyglądała, czego dotyczyły zarzuty.
Wracając do wątku konferencji prasowych, to wciąż jestem zdania, że nie powinny być one areną potyczek na linii burmistrz - dziennikarz. Jeśli jest potrzeba sprostowania czy polemiki z tezami materiału prasowego czy internetowego, to należy to realizować bezpośrednio na linii UM - redakcja. Inaczej wygląda to na demonstrację siły, która ma spowodować u obserwatorów myśl "a może nie warto wgłębiać się/pisać/cytować o tym, bo usłyszę to samo, co X". 

czwartek, 18 sierpnia 2011

Prasowe operatywki u burmistrza

Operatywką określało się w czasach minionego ustroju narady w państwowych przedsiębiorstwach, kiedy to dyrektor np. PGR - u czy firmy budowlanej wysłuchiwał raportu od kierowników np. budów, dawał im wskazówki na następny tydzień, opieprzał tych, co nie wykonywali planu lub poleceń z poprzedniej narady. W tym kierunku, takie odnoszę wrażenie, zmierzają copiątkowe (z reguły) konferencje prasowe burmistrza. Gdy pracowałem na chojnice.com początkowo nie chodziłem na nie. Dawałem RO swój dyktafon, aby odsłuchać, co ciekawego dzieje się w ratuszu. Zauważyłem wówczas, że gospodarz z lubością w ich trakcie nagłaśniał wszelkie potknięcia dziennikarzy, ich nieścisłości czy pomyłki. Referował przy pełnej frekwencji dziennikarzy z lokalnych mediów swe polemiczne uwagi, informował o wysłaniu polemiki czy sprostowania. Przez 2 lata pracy w tamtym portalu "udało" mi się być tylko raz wymienionym. W czasie robót drogowo-modernizacyjnych dawnej "berlinki" błędnie podalem przyczynę chwilowego zamknięcia ul. Wicka Rogali przy skrzyzowaniu z ul. Gdańską. Nie firma BETPOL z robotami drogowymi, jak napisałem, a Miejskie Wodociągi pracujące na swej sieci spowodowały jej zamknięcie, tryumfalnie ogłosił na konferencji burmistrz. Gdy zacząłem regularnie zaglądać na konferencje byłem kilkukrotnie świadkiem, gdy "ścieżkę zdrowia" burmistrz urządzał b.dziennikarce "Dziennika Bałtyckiego". Wstyd przyznać, ale nie miałem odwagi stanąć w jej obronie. Przepraszam ją za to. W swej gazecie słynęła z ciętego pióra. Miała odwagę pisać o najtrudniejszych sprawach, włącznie z tematami kościelnymi. Przeniosła się zawodowo na teren powiatu człuchowskiego. Podobno uważa, że współpraca z tamtejszymi włodarzami jest zdecydowanie spokojniejsza i mniej stresująca. Może nie dzwonią do niej z krytycznymi uwagami do jej tekstów o 6 rano, jak zdarzało się gospodarzowi chojnickiego ratusza?
Czas przejść do własnych doświadczeń i obserwacji. Symptomy mało sympatycznego zachowania wobec osób krytykujących Jego zachowania miałem najpierw w czasach mojej działalności w Zarządzie Miasta w latach 1998 - 2002. Istniał wtedy tygodnik pn. Kurier Chojnicki. Bardzo bojowe pismo. Do dziś mam w swym archiwum wycinki z artykułami, które mogły doprowadzić do bólu głowy władze miasta. Po jednym z nich, gdy wszyscy członkowie ZM zajęli miejsca, ale jeszcze nie rozpoczęło się posiedzenie, burmistrz wykonał przy nas telefon do właściciela wydawnictwa z Tczewa, które drukowało Kurier. Była to ostra skarga na chojnickiego dziennikarza. Więcej szczegółów nie pamiętam. Również w tamtym okresie i mnie oberwało się za pisanie do ... Gazety Pomorskiej. Poszło o to, że śmiałem polemizować z burmistrzem na tych łamach w/s jego wypowiedzi dotyczącej zasad współpracy UM z Radiem Weekend. Do dziś mam kserokopię stosownej umowy tych instytucji z konkretną kwotą miesięcznego ryczałtu. Rzecz dotyczyła ogłoszeń i wywiadów tam umieszczanych. Tego samego dnia, co ukazała sie moja wypowiedź w GP, zostało zwołane nieformalne posiedzenie ZM z udziałem już byłego wiceburmistrza Jacka Kowalika, gdyż był już wtedy posłem. Był zmuszony przeze mnie do zawrócenia z drogi do Warszawy. Zostałem wówczas solidnie opieprzony za publiczne zwracanie uwagi burmistrzowi. Prostować jej nie musiałem, gdyż nie dało się mi zarzucić braku racji. Najświeższy przykład pochodzi sprzed tygodnia. Miałem do napisania jakiś pilny tekst na chojnice24 i uznałem, że wystarczy jak nasz portal na konferencji z 12.08. będzie reprezentowała koleżanka z redakcji. Dwie minuty przed 9.00 telefon od burmistrza. "Dzień dobry. Tu baza." Tak rozpoczęła się rozmowa. "Czy pan Jerzy będzie na konferencji? Nie, gdyż jest na niej koleżanka. - Odsłuchaj nagranie z konferencji, gdyż mam dla ciebie wiadomość. Jeśli zatęsknisz do obrazu, to jestem w ratuszu." Zrobiłem to. Pierwsze co wpadło mi w ucho, to drwiący komentarz jednego z sąsiadów po powyższej rozmowie - "Przestraszył się". Są to słowa Michała Drejera z Radia Weekend. Panie Michale, czy Pana pracodawca zawsze wysyła dwóch dziennikarzy na konferencję, czy z reguły tylko Pana? Czy sądzi Pan, że przewidziałem atak na mnie burmistrza za tekst o przetargu na komputery dla wykluczonych? Do tego momentu uważałem Pana za dziennikarza niezależnego od gospodarza konferencji w ratuszu, ale najwyraźniej czas zweryfikować tę opinię. Na koniec kilka słów do burmistrza. Raczył on tak do mnie zwrócić się na konferencji - "Wzywam Jerzego Erdmana do rzetelności dziennikarskiej." Nigdy jej nie porzuciłem ani na moment. Pana opinia o mnie, jej ton, sposób przeprowadzenia rozmowy telefonicznej oraz polemiki z tezami tekstu, świadczy o tym, że coraz trudniej panować Panu nad swymi emocjami. "Przykro" mi, że niechcący zepsułem Panu widowisko sądu nad wrednym dziennikarzem. Wiele wyżej od Pańskiej opinii cenię sobie zdanie o mnie Pana podwładnych i radnych. Ostatnio jeden z nich żalił mi się, że o pomyśle prywatyzacji ostatniego przedszkola dowiedział się od dziennikarza. Na sesji RM z 17.08. siedział jak trusia. 

piątek, 29 lipca 2011

Przemek w Czechach

Od niedzieli Przemek jest na dziesięciodniowym obozie młodzieżowym w czeskich Karkonoszach. To jego pierwszy pobyt za granicą. "Niestety", ale przez to musiałem wstać tego dnia o 4 rano! Autobus wyjeżdżał o 8.30 z Poznania. Program ma bardzo ciekawy. Całodniowy wyjazd do Pragi, wycieczka do Skalnego Miasta, wodne miasteczko w Trutnovie, zdobywanie Śnieżki, zwiedzanie safaribusem parku zwierząt. Rozmawiamy codziennie wieczorem przez internetowy telefon (my easycall, on czeska Tepsa w pensjonacie). Koszt - jak lokalna rozmowa w kraju. Jest pod wrażeniem uroków tego pięknego kraju. Twierdzi, że stolica Czech jest najpiękniejszym miastem, jakim widział do tej pory. Zgadzam się z nim w całej rozciągłości. Zamówiłem u niego dwa budweisery. Oczywiście kupi je za niego ktoś dorosły, może wychowawczyni. Foto przedstawia wieś Górne Alberice, gdzie teraz przebywa Przemek. Pochodzi z Google Earth. Można na nim rozpoznać każde zabudowanie. W tym samym programie i na tej samej wysokości Chojnice są zamazaną plamą.
Wracając do domu zatrzymałem się na pół godziny w Ujściu, niedaleko Piły. Same "wodne" nazwy... Ładne, zadbane miasteczko. Pospacerowałem po jego centrum. Akurat trafiłem na moment święcenia samochodów pod kościołem. Właśnie było św. Krzysztofa. Wracając do zaparkowanego auta zastanowił mnie widok reklam jednego z banków na gmachu ratusza. Podszedłem bliżej. Okazało się, że część parteru siedziby Urzędu Miasta zajmuje ... bank! Mają łeb do interesów w Wielkopolsce. Obok niego na skwerze spora tablica informacyjna. Na niej mapka Ujścia, obok mapa okolicznych terenów. Dziwne... Można zrobić coś takiego bez wianuszka reklam dookoła. W Chojnicach niemożliwe do zrobienia.

sobota, 23 lipca 2011

Kiedy wreszcie będzie sezon ogórkowy?

Lipiec w pełni, mimo to jeszcze nie widać tzw. sezonu ogórkowego. Tak określa się czas, kiedy dziennikarze zajmują się głównie sprawami bardzo błahymi. Politycy każdego szczebla są na urlopach, radni bądź posłowie odpoczywają od sesji czy posiedzeń. Jest wtedy problem z zapełnieniem szpalt papierowych bądź internetowych. "Niestety", ale w Chojnicach nie ma przestoju. Spór (konflikt?) pomiędzy wójtem, a burmistrzem, wchodzi w kolejną fazę. Włodarz miasta zdecydował wywołać dyskusję o ewentualnym "ślubie" gminy miejskiej z wiejską. Tydzień temu portal chojnice24 zamieścił na ten temat artykuł oraz wywiady z szefami obydwu samorządów. Wydruki z nimi wójt przekazał każdemu gminnemu radnemu, który zjawił się na sesji Rady. Żaden z nich nie poparł koncepcji burmistrza. Ciekawe, czy będzie na ten temat dyskusja na środowej (27.07.) sesji Rady Miasta. Nie ma o niej dobrego zdania Radek Sawicki. W najnowszym wpisie na swym blogu, który zatytułował "Burmistrz Arseniusz Gromowładny", taką przedstawił o niej opinię: "Burmistrz Arseniusz Finster dawno już zaanektował samorządowe poletko uchwałodawcze, czyniąc z chojnickiej Rady Miejskiej coś na wzór Sejmu Niemego. Zdecydowaną większość radnych, którzy powinni wszak wyznaczać kierunki jego działania, zamienił w pożałowania godne marionetki." 
W następnym tygodniu, czyli bieżącym, zająłem się na "łamach" ch24 sprawą listu żeglarza z LKS skierowanego do radnych z komisji kultury i sportu. Rzecz dotyczy portu jachtowego w miejscowości Charzykowy. Odpowiedział jemu burmistrz Chojnic. Jeden wątek z tej polemiki bardzo mnie zaskoczył. Kopia odpowiedzi trafiła do pracodawcy autora listu, czyli starosty chojnickiego. I pomyśleć, że ten sam żeglarz niedawno ostro bronił, i to publicznie, stanowiska burmistrza planującego zwiększyć udział finansowy miasta w budowie mostu zwodzonego w Małych Sworach. Tak to toczy się życie w moich Chojnicach. Nudno w nim na pewno nie będzie. Rozrywek, których w pełni sezonu turystycznego, poza Fiestą w lipcu i Nocą Poetów w sierpniu, nie ma w naszym mieście, zapewnią nam inni. W minioną niedzielę zapewnił mi ją Artur Grodziski z chojnickich "palikotowców". Panie Arturze, jak to mówi prezydent RP z lat 1995 - 2005, nie idź tą drogą!

poniedziałek, 11 lipca 2011

Czy szkoły są "wykluczone"?

Od jutra, czyli poniedziałku 11.07., zaczyna się kolejny etap realizacji unijnego programu, na który załapał się jesienią ubr. chojnicki samorząd. Chodzi o darmowe komputery dla "wykluczonych cyfrowo" mieszkańców miasta. Unia daje ok. 1,5 mln zł, budżet dokłada ok. 260 tys. zł. Gdy pisałem pierwszy dziennikarski tekst na ten temat, próbowałem ustalić, czy jakiś samorząd w Polsce poszedł tą samą drogą, co chojnicki. Nie udało mi się znaleźć podobnego patentu. Albo całość kasy szła na laptopy i dostęp do sieci dla tych, których na to nie stać, albo inwestowano w rozbudowę darmowego dostępu do Internetu dla jak największej ilości obywateli. Nasze chojnickie rozwiązanie polega na tym, że z 225 zestawów komputerowych, tylko 50 trafi do podopiecznych MOPS i PCPR. Reszta idzie do instytucji miejskich, jak szkoły, gimnazja, biblioteka, przedszkole. Wychodzi na to, że one także są wykluczone! Bardziej jednak racjonalne jest stwierdzenie, że budżet miasta zaoszczędzi na zakupach nowych komputerów dla nich. Część z unijnych pecetów będzie dodatkowymi w danej placówce, część ma posłużyć wymianie najstarszych, które kiedyś tam UM zakupił dla szkoły czy biblioteki. Poza tym po co brać sobie na głowę monitorowanie, co dzieje się z 225 komputerami u ludzi, jak można u 50 biednych chojniczan. Rozbudowywanie sieci darmowego Internetu też byłoby nieprawomyślne, bo po co robić konkurencję firmom tym zajmującym się. Tak rozumując miasto powinno zlikwidować MZK, bo przecież robi konkurencję PKS - owi i TAXI. Szczerze mówiąc, to bardziej zaskoczyłyby mnie odwrotne proporcje w podziale sprzętu, niż te, które zastosował chojnicki UM. Oczywiście w Radzie Miejskiej nikt nie przejął się takim rozwiązaniem. Ich bardziej interesuje lokalizacja ławki na ul. Podmurnej, niż takie błahe problemy z komputerami dla pospólstwa.  

sobota, 2 lipca 2011

Deszczowa sobota

Zanosi się, że bieżący weekend będzie stał pod znakiem przeboju Czerwonych Gitar "Ciągle pada". Z większym lub mniejszym natężeniem padało praktycznie przez cały dzień. Temperatura dziś (sobota) wynosiła 32 stopnie - rano 16 stopni, po południu także 16 stopni. To wyliczenie usłyszałem podczas transmisji live kabaretu Dwójki ze Szczecina. Żart bardzo na czasie. Taka pogoda była przyczyną odwołania dzisiejszych imprez w gminie Chojnice, w tym koncertu Nagłej Zmiany Klimatu. Muzycy tej kapeli powinni być odporni na niespodzianki aury, ale zapewne widzowie nie. To najprawdopodobniej było przyczyną nie dojścia do skutku imprezy. Oby za tydzień było cieplej i bezdeszczowo. W sobotni wieczór 9 lipca najchętniej rozdwoiłbym się. Gminny Ośrodek Kultury organizuje w dużych Sworach koncert Antoniny Krzysztoń. Pół godziny wcześniej, czyli ok. 18.30, wystąpi zespół "Szeptem". Ma w swym repertuarze także utwory gwiazdy wieczoru. W tym samym czasie w Wojtalu Święto Pstrąga. Dwie największe atrakcje, to występ kabaretu Pod Wyrwigroszem  oraz Francesco Napoli. Ciężko będzie zdecydować się.
    Dziś nie było trudności z wyborem atrakcji. Około 16 pojechałem z nimi na parking Mistrala, gdzie przez ok. godzine "biwakowały" samochody uczestniczące w rajdzie Ford Mustang Race 2011. Rozpoczął się w Sandomierzu. Kolejnymi miastami etapowymi był Bełchatów, Włocławek i Chojnice. Jutro rano wyjeżdżają do Kołobrzegu, gdzie jest meta. Piękne wozy. Zjawił sie na rajdzie stuningowany model, która ma ponad 700 KM! Podobno nie ma mocniejszego egzemplarza Mustanga w Europie. Fotka, gdzie stoją tylko Przemek i Radek, to właśnie to auto. Foto z Marcinem Wałdochem, Radkiem i moją osobą, zrobił Przemek.

wtorek, 28 czerwca 2011

Bydgoszcz - rodzinne miasto nr 2

Wiosną oglądaliśmy świetny film dla dzieci i młodzieży "Magiczne drzewo". Bardzo podobał się chłopakom, mnie też. Wtedy to wpadłem na pomysl, aby pokazać im miasto, które grało w tym filmie - Bydgoszcz. W drugiej połowie lat 70-tych spędziłem w nim 5 lat, ucząc się prefabrykacji budowlanej w Technikum Budowlanym w Zespole Szkół Budowlanych nr 1 im. Jurija Gagarina. Wtedy to była to jedna z trzech szkół budowlanych w Bydgoszczy. Miała swój internat o 200 miejscach. Dziś jest jedyną szkołą budowlaną w stolicy dużego województwa i o conajmniej połowę mniejszym programie szkoleniowym i liczbie uczniów. Nie ma już swojego internatu, który został sprzedany miastu. Teraz jest w nim siedziba jakiejś prywatnej szkoły wyższej. Chyba nie ma lepszego dowodu na upadek budownictwa mieszkaniowego i przemysłowego w naszym kraju, niż te fakty. Ale oczywiście propaganda medialna nadal będzie wtłaczała młodemu pokoleniu, jakim to łagrem, więzieniem była PRL, jaka to księżycowa gospodarka wówczas była. Dziwne, że wciąż po 20 latach III RP jest co prywatyzować...
W programie wycieczki mieliśmy najpierw przyjazd do akademika, gdzie mieszka moja siostrzenica i chrześniaczka Gosia. Po jej "przejęciu" ruszyliśmy na Rybi Rynek, gdzie wsiedliśmy na pokład tramwaju wodnego pn. "Słonecznik 2". Jego śrubę napędza energia elektryczna pozyskiwana z ... energii słonecznej. Zaliczyliśmy trasę do TESCO przy Toruńskiej i z powrotem. Kolejny etap, to zwiedzanie Starego Miasta (Rynek, ul. Długa), Wyspy Młyńskiej i obiektów Muzeum Okręgowego. Bardzo piękny zakątek miasta. Chłopakom zrobiłem zdjęcia na magicznym krześle, które było rekwizytem w filmie "Magiczne drzewo". Popatrzyliśmy na gmach Opery, której budowę zwiedziłem z moją klasą I E i mgr Pufelskim w ... 1974! Do użytku został oddany w październiku 2006 roku, czyli po ponad 30 latach budowy. Obok Opery jest kładka nad Brdą, gdzie zakochani zawieszają, na znak swego uczucia, kłódki, często grawerowane. Kluczyki do nich wrzucają do wody. Stamtąd poszliśmy na pl. Wolności. Po drodze idąc ulicą Gdańską, kiedyś Alejami 1 Maja, wspominałem nie działające już takie placówki kultury, jak śp. Księgarnię Współczesną czy kino Pomorzanin. Zajrzałem także pod siedzibę SLD i ZSMP. Nie ma już w nim biura parlamentarnego SLD czy ZSMP. Jako tako wygląda jedynie parter budynku. Fotoreportaż z tego fragmentu wypadu do Bydgoszczy jest tutaj. Powróciwszy do Micry, podjechaliśmy do mojej "budy" na Pestalozziego. Miły woźny wpuścił nas do środka. Obejrzeliśmy korytarze parteru i I piętra. Porobiłem trochę zdjęć, nakręciłem kawałek filmu. Planowałem także zajrzeć do "interku", ale z powodu jak wyżej, było to niemożliwe. Ostatnim etapem była galeria Focus Mall. Powstała w miejscu dawnych Zakładów Mięsnych przy Jagiellońskiej. Chłopaki obejrzeli "Kung Fu Panda 2 3 D", my "Kac Vegas w Bangkoku". Foto powstało w szkolnym holu "Gagarina". Nadal jest w nim motto z Norwida - "Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek". Filmik z yt.pl nakręciłem tego samego dnia.

wtorek, 21 czerwca 2011

Dni Chojnic w Parku 1000-lecia

W najbliższy weekend odbędą się kolejne Dni Chojnic. Dokładny program jest na stronie Promocji Regionu. Tradycyjnie także ratusz robi za słup reklamowy, ale co tam ustawa o ochronie zabytków. Chyba, że Wojewódzki Konserwator Zabytków wyraził na to zgodę, gdyż siedziba UM jest w rejestrze zabytków. Wtedy to jest OK. Jak zwykle Dni przypadają w ostatni weekend czerwca, gdyż patronem miasta jest św. Jan Chrzciciel. Pod jego wezwaniem, a dokładnie jego ścięcia, jest parafia ze średniowieczną Farą. Po długiej przerwie w ich trakcie wreszcie ma wystąpić gwiazda większego formatu, niż lokalne zespoły folklorystyczne oraz z miast zaprzyjaźnionych. Mam na myśli Macieja Maleńczuka z zespołem. O sfinansowanie jego koncertu w naszym mieście była niezła kołomyja. Początkowo kasa na to (35 tys. zł) była "zabezpieczona" w budżecie miasta. Gybym był radnym, nie miałbym nic przeciw. Ale wystarczyła krytyka jednego (!!!) radnego, ale za to opozycyjnego, by burmistrz zadeklarował, że znajdzie sponsorów na pokrycie tego wydatku. Po pewnym czasie poinformował, że będą nimi komunalne spółki. Prywatne nie, gdyż są obłożone sponsorowaniem sportu (czytaj - legii cudzoziemskiej w Chojniczance i Red Devils). Dziś zauważyłem plakaty, gdzie podano informacje o organizatorach, partnerach - TBS, ZGM, Wodociągi oraz BPH; sponsorach - dealer Forda ze Starogardu, firma transportowa Gwiździel, zakład K.Gintera oraz EKOMEL. Ciekawe, co to znaczy "partner"? Może dali za mało pieniędzy, aby nazwać to sponsoringiem?
Jednym z punktów Dni będzie "Pokaz kajakarstwa i żeglarstwa w Parku Tysiąclecia". Zaplanowano go na sobotę g.14. Podziwiam odwagę jego uczestników. Jak już pisałem wcześniej, woda w parkowych stawach jest "czysta inaczej" w stopniu bardzo znacznym. Niedawno napisał o podejrzeniach istnienia w Strudze Jarcewskiej bakterii coli Dziennik Bałtycki. Znany ekolog Marek Wituszyński dostarczył do Sanepidu próbkę wody z tego cieku wodnego. Nie wiem skąd wziął, ale powinna być pobrana z dwóch miejsc - na jej wlocie do Parku przy al.Brzozowej oraz na jej wylocie z ostatniego i największego stawu w Parku. Może to dać ciekawe porównanie. W trakcie pracy koparek przy budowie rowów melioracyjnych i nowych, bądź powiększanych, stawów, mogło uwolnić się coś "ciekawego" z osadów, które posłużyły do zasypania dawnego Jeziora Zakonnego. Kiedyś było ono odbiornikiem ścieków z całego miasta. Przed II wojną zaczęto je zasypywać. Dzieło dokończono po wyzwoleniu w 1945 poprzez składowanie gruzów z ruin.

sobota, 18 czerwca 2011

Typ niepokorny

Dziś krótko. Wszystkim, którzy się zastanawiają, dlaczego zrobiłem, to co zrobiłem w czwartek i będę robił od lipca, dedykuję ten utwór Stachurskyego!!!

wtorek, 14 czerwca 2011

Z wizytą w Parku 1000 - lecia

Korzystając z pięknej pogody, którą mieliśmy w niedzielę, wybrałem się z chłopakami na rowerowy rajd po mieście. Pierwszy etap wiódł z Rzepakowej na Stary Rynek. Radek i Przemek postanowili ubrać bluzy i długie spodnie, ja ograniczyłem się do bluzki i krótkich spodni. I dobrze wybrałem, gdyż chłopaki po dotarciu na Rynek zaraz zdjęli swe bluzy. Najpierw zjedliśmy lody z automatu. Po chwili oddechu zagraliśmy w tzw. cymbergaja w jednym z ogródków piwnych. Każdy zagrał po dwa mecze. Mnie udało się obydwa wygrać. Jeszcze tylko wspólne zdjęcie na drewnianej czarownicy obok Galerii Mietka Blocha i można ruszyć dalej. Następny cel, to Park 1000 - lecia. Nie jest on jeszcze gotowy, ale chciałem pokazać synom, jak wygląda po kolejnym etapie jego rewitalizacji. Jest po "melioracyjnym", przed "małą architekturą". Niestety, ale nie ma żadnych ławek, choćby tymczasowych. Na szczęście było sucho, dało się siedzieć na trawie. Zatrzymaliśmy się na mostku przy największym stawie (jeziorku?) Parku. Podobno są w nim ryby, ale ciężko było to potwierdzić z powodu widoczności na głębokość "aż" ok. 50 centymetrów! Dawno nie widziałem tak brudnej wody. Na szczęście była możliwość kontemplowania pięknej tęczy, która tworzyła się przy największej fontannie. Gdy byłem w wieku Radka i Przemka, pamiętam, że w tym miejscu pływały łabędzie. Na środku stawu miały swój domek. Może wtedy była czystsza woda? Osobiście bardziej odpowiadałyby mi takie piękne ptaki w tym miejscu, niż karpie czy karasie, ale chojniczanie mogą tylko pomarudzić. W ratuszu wiedzą lepiej, co jest potrzebne w Parku. Ostatnio wpadli na pomysł, jak zaoszczędzić parę groszy na modernizacji tego miejsca.Polskibus.com Idzie ostra kampania informacyjna, aby gremialnie głosować na Chojnice w konkursie organizowanym przez NIVEA. Wpadli w tej firmie na pomysł, aby na 100-lecie swego istnienia ufundować 100 placów zabaw. W zamian mają darmową reklamę w lokalnych mediach i stronach interenetowych urzędów miejskich. Cwanie to wymyślili. Gdybym wiedział wcześniej o takiej akcji, to spróbowałbym uruchomić samorząd osiedlowy  na Rzepakowej. Na naszym osiedlu na dziś nie ma takiego placu zabaw z prawdziwego zdarzenia. Z Parku pojechaliśmy Al.Brzozową w stronę ul. Spółdzielczej, by odwiedzić moją Mamę. Po naruszeniu jej zapasów słodyczy, ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Jak to Wójt z Burmistrzem dyskutują

Od maja czytelnicy tygodnika "Czas Chojnic" mają okazję śledzić coraz gorętszą polemikę pomiędzy wójtem gminy Chojnice Zbigniewem Szczepańskim, a burmistrzem miasta Chojnice Arseniuszem Finsterem. Poszło o czynione przez Urząd Gminy czynności związane ze zmianą planu miejscowego terenu przy obwodnicy i miejscowości Pawłówko. Ma tam powstać galeria handlowa. Jest to już trzeci pomysł na budowę w Chojnicach i jego przedmieściach tego rodzaju obiektu handlowego. Pierwszym chętnym był Mariusz Sobol, który nabył większość terenu po śp. Zakładach Mięsnych przy ul. Derdowskiego. Wniosek do UM o zmianę planu miejscowego złożył w 2004 roku. Rada Miejska Chojnic uchwaliła ją w ... marcu 2010. Na sesji w czerwcu 2010 burmistrz po raz pierwszy wspomniał, że firma, która nabyła tereny po innym nieboszczyku - Chojnickich Fabrykach Mebli, także zamierza budować galerię handlową. Niedługo później (09/2010) na konferencji prasowej w gabinecie burmistrza gościł pracownik działu marketingu nowego inwestora. Pokazał dziennikarzom plany i wizualizację galerii. Jako przybliżony termin otwarcia podał kwiecień 2012. Po drodze (lata 2007 - 2008) głośno było o pomyśle na budowę galerii w miejscu .... zajmowanym przez Chojnicki Dom Kultury. Sprzedającym teren byłby UM, a inwestor zobowiązałby się do odtworzenia ChDK na najniższych kondygnacjach. Z tej koncepcji nic nie wyszło. Na dziś sytuacja jest taka, że nie rozpoczęły się prace budowlane przy żadnej z nich, o ile nie zaliczymy do nich robót rozbiórkowych obiektów pofabrycznych. Z mojej ostatniej (maj 2011) rozmowy z Mariuszem Sobolem wynika, że prace projektowe posuwają się zgodnie z planem. Mają zakończyć się jesienią br. Pozwolenie na budowę ma być uzyskane do końca roku. Wiosną 2012 ma ruszyć budowa, zakończyć się na Gwiazdkę 2013.W Galerii Victoria powstanie multikino o 4 salach o pojemności od 160 miejsc do 250 miejsc. Poza tym ma znaleźć się duży supermarket spożywczy, salon RTV/AGD, sieciowa restauracja, apteka, kilkanaście sklepów odzieżowych. Być może także salon EMPIK-u. Pod wynajem przewidziano prawie 15 tys. m2. Całość obiektu będzie liczyć ok. 30 tys. m2, włącznie z parkingami, które znajdą się na dachu kompleksu. Inwestor Galerii w Pawłówku zapowiada otwarcie także na 2013 rok. Nie jestem ekspertem w dziedzinie tzw. obiektów wielkopowierzchniowych, ale chyba w najtrudniejszej sytuacji jest inwestor "meblarski". Tuż pod "nosem" ma Stobud, Lidl, Carrefour oraz Proximę. 
       Może tu tkwi przyczyna wyjątkowej nerwowości burmistrza, którą można bez problemu odszukać w prawie każdym zdaniu pisanych przez niego listów do CzCh? Wójt, jak na razie, nie dał się wyprowadzić z równowagi. Historia rozpoczęła się 21 kwietnia tekstem "Koniec miłości Finstera ze Szczepańskim". Wójt na tekst odpowiedział 5 maja listem pt. "Jeszcze o końcu miłości".  Tydzień później jest kontra burmistrza. Wójt nie pozostał dłużny i odpisał 26 maja. Burmistrz 2 czerwca w prawie całokolumnowym liście dał rekontrę. Zachęcam do lektury i wyrobienia sobie własnego zdania. Na dziś jestem pewny dwóch rzeczy. To nie był ostatni odcinek "Niekończącej się opowieści". Redakcja powinna obydwu Panom wypłacić solidne wierszówki.
Aktualizacja z 9 czerwca - Na dzisiejszej konferencji prasowej wójt Zbigniew Szczepański poinformował, że jego replika na replikę burmistrza Arseniusza Finstera ukaże się w Czasie Chojnic za tydzień. Wówczas dołączę ją do zestawienia.
Aktualizacja z 13.06. - Po słusznej krytyce podmieniam fotki artykułów na wersje o wyższej rozdzielczości i ciężarze. Proszę na Picasie powiększyć na maksa. Niestety, ale na stronie internetowej Czasu Chojnic nie są zamieszczone.

poniedziałek, 30 maja 2011

Organa ścigania w akcji

Oj, ciężko być pracownikiem prokuratury lub sądu w Chojnicach. Co rusz ktoś z lokalnych VIP-ów lub celebrytów daje im twardy orzech do zgryzienia. Niedawno znów poszło o anonimowe (na razie...) komentarze pisane na jednym z chojnickich portali. Tym razem poczuł się (i słusznie) obrażony Mariusz Janik. Poszło o echa sławnej pikiety pod Galerią Trzebiatowskiego. Mnie najbardziej spodobał się komentarz autora wniosku do prokuratury zamieszczony w DzB dotyczący wcześniejszych działań tego organu w podobnych sprawach. Wówczas p.burmistrzowi odpowiedziała, że odmawia wszczęcia postępowania z urzędu, ale może on z powództwa prywatnego je wnieść. I przy okazji przekazała jemu uzyskane w toku śledztwa nr IP i dane osobowe autorów komentarzy. Mariusz Janik ma nadzieję, że otrzyma podobną pomoc od prokuratury. Od siebie mogę dodać, że identycznie chojnicka prokuratura postąpiła wobec Mariusza Palucha. Zobaczymy, czy działania organów stojących na straży prawa są jednakowe wobec wszystkich.

poniedziałek, 23 maja 2011

Co mnie wkurza?

Odpowiedź na to pytanie jest prosta - bardzo dużo, ale ograniczę się tylko do chojnickiego podwórka. Zacznę od szeroko rozumianej kultury. Pod koniec czerwca odbędą się doroczne "Dni Chojnic". Po wielu latach folkloru i wykonawców z bratnich zagranicznych miast, dotarło wreszcie do rządzicieli narzekanie wielu chojniczan, że są stęsknieni jakiejś gwiazdy o zasięgu krajowym. Ich oko spoczęło na Macieju Maleńczuku. Wystarczyła krytyka JEDNEGO (!!!) radnego, aby natychmiast burmistrz wycofał się z finansowania jego występu z budżetowych pieniędzy. Teraz wykonuje jakieś łamańce, aby znaleźć sponsorów zewnętrznych. Nie chce osłabiać sponsoringu legii cudzoziemskiej grającej w barwach Chojniczanki, więc namawia szefów komunalnych spółek do wyłożenia grosza. Gdybym był radnym, to zgłosiłbym wniosek na sesji RM i zapytał, czy Rada zgadza się na wyłożenie pieniędzy na Maleńczuka. Głosowałbym za. Można spodziewać się, że za rok znowu będzie Cepelia.
     Teraz sport. Wkurza mnie także nierówne traktowanie różnych dyscyplin sportu. Ślepy może zauważyć, że oczkiem w głowie burmistrza jest piłka nożna. 99% stypendiów sportowych trafia do kopaczy piłki. Niewielki ułamek z nich to chojniczanie. Nikt nie porównuje kosztów utrzymania Orlików, boisk i stadionów z wpływami z nich. Podobnie jest w przypadku sal gimnastycznych czy Parku Wodnego, że nie wspomnę o słynnej Galerii Janusza Jutrzenki Trzebiatowskiego. Jak trzeba wybudować za ponad 2,5 mln zł boisko treningowe ze sztuczną trawą dla piłkarzy Chojniczanki (w całości z budżetu miasta), nie ma żadnego problemu. Stać nas na to. Gdy trzeba ratować podupadające korty tenisowe przy ul. Żwirki i Wigury, wtedy okazuje się, że ciężko znaleźć kilkadziesiąt tys. złotych na ich remont. Liczy się wtedy drobiazgowo frekwencję i podaje w eter wielkość wpływów z biletów. Zaznaczam, że nie gram w tenisa ziemnego, a jedynie stołowego.
     Trochę o neutralności światopoglądowej. Wiem, że pisanie o tym w naszym mieście i kraju nasuwa zaraz nazwę miasta Berdyczów, ale co mi tam. Zawsze miałem i mam trudność w zaakceptowaniu, że wszelkie uroczystości państwowe czy większe samorządowe (np. początek kadencji czy 20-lecie samorządów), to musi być obowiązkowo msza św. Tam widzę np. starostę czytającego modlitwę powszechną i pouczającego parlamentarzystów, jak było 3 maja 2011. Najświeższy przykład to 25 - lecia kapłaństwa ks. Jacka Dawidowskiego, proboszcza Bazyliki Mniejszej. Też jemu złożyłem życzenia, ale telefonicznie. Napisałem tekst o nich na portal. Teraz widzę, że w sobotę nie tylko parafianie byli aktywni na okolicznościowej mszy św. Nawet posła Jacka Kowalika można było dostrzec w kościele. Bardzo szanuję ks. Dawidowskiego za otwartość na najróżniejsze inicjatywy, w tym i moje, jak zwiedzanie Bazyliki przez fanów ELO w 2005, czy nabożeństwo ekumeniczne w 66 rocznicę wyzwolenia Chojnic w lutym 2011. Mam jednak wrażenie, że Chojnice stają się wiejską parafią z Panem, Wójtem i Plebanem.
   Na okrasę dwa ciekawe ujęcia z mojego archiwum. JJTrzebiatowski na tle jednego ze swych obrazów pochodzi z katalogu wydanego w 2003 roku na potrzeby wystawy w Wiedniu. Zdjęcie wykonał Rafał Kołątaj. Bardzo mi się podoba. Również mi się podoba fotka ze stadionu Chojniczanki. Powstała w ubiegłym tygodniu. Nazwę grzybka rosnącego na murawie nie znam.