poniedziałek, 21 października 2013

Feralne przejście przy Okrężnej

Jakieś fatum ostatnio zawisło nad rowerzystami w Chojnicach. Chodzi o serię kolizji z ich udziałem m.in. na Okrężnej przy skrzyżowaniu z Mickiewicza. Mimo sporego ruchu pieszych z kierunku od stadionu i wzdłuż Mickiewicza w stronę skrzyżowania z Ogrodową, na Okrężnej nie ma wymalowanego przejścia ani znaków pionowych ostrzegawczych adresowanych do kierowców i pieszych. Jest za to podwójna ciągła, która zajmuje całą długość odcinka jezdni Okrężnej używaną przez pieszych. Moim zdaniem nie tylko pojazdy nie mają prawa jej przekraczać, ale także piesi. Jakieś 6-7 lat temu, gdy byłem jeszcze radnym, zrobiłem o to "dym" na sesji. Kilka lat później także jako dziennikarz. Zawsze speckomisja ds. oznakowania ulic w chojnickim UM "koszowała" mój wniosek lub zapytanie. Teraz czytam w Czasie Chojnic, że burmistrz widzi konieczność wyznaczenia przejścia, a policja nawet chce tam barierki zainstalować ;) Chyba pracowałem nie w tej co trzeba redakcji, albo byłem radnym ze złej opcji. Poniżej fotki, które zrobiłem po wyjściu z nowego baru mlecznego w Chojnicach. Jest pod TBSem przy Mickiewicza. Smaczne i niedrogie jedzonko, podane natychmiast i bez czekania. Za talerz kartoflanki i porcję frytek z gyrosem jedyne 9,90 zł. Przydałoby się tylko więcej serwetek na stołach i wymienienie pojemników z pieprzem z białych na np. czarne. Frytki z pieprzem mogą smakować średnio. Wydziurkowaną literkę P zauważyłem poniewczasie. Obiad w południe był potrzebny, gdyż zaliczyłem niezłą trasę rowerową. Os. Bursztynowe - blaszak - Kaufland - Carrefour - Media Expert ul. Gdańska - 14 lutego (niepotrzebnie, gdyż nie wiedziałem, że MIX Electronics ewakuował się z placówki przy wieży ciśnień) - pl.Jagielloński - Stary Rynek - Mickiewicza - os. Bursztynowe. Przy okazji dowiedziałem się, że obydwie placówki Media Expert (DT Libera i Gdańska) przenoszą się wkrótce do galerii Brama Pomorza w Lipienicach pod Chojnicami. Czyżby kolejne pustostany będą?
Deptak ze stadionu w stronę Mickiewicza i Ogrodowej.
To samo miejsce zrobienia fotki. Widok w stronę stadionu.
Tędy idą piesi. Przez podwójną ciągłą.
Podwójna ciągła na Okrężnej kończy się po kilkudziesięciu metrach. Zaczyna się przy krawędzi Mickiewicza. 
Pokonałem pieszo Okrężną i podwójną ciągłą, by zrobić zdjęcie z drugiej strony.
Taki widok mają rowerzyści dojeżdżający do centrum od strony Mickiewicza.

wtorek, 8 października 2013

Posesyjne refleksje - aktualizacja

Aktualizacja z 9.10.2013.
Dodałem zdjęcia z dziedzińca przyszłego biurowca i jego okolic. Na pierwszym zdjęciu pusty teren jest aktualnie niedostępny dla samochodów, gdyż uniemożliwiają to widoczne słupki. Był okres, kiedy tak nie było. W głębi może zmieścić się ok. 12 samochodów. Poniżej widok w stronę placu Emsdetten. Od czasu wprowadzenia odpłatności za parkowanie w II strefie, nie ma problemu z zaparkowaniem na nim. Z miejsca, gdzie zrobiłem obydwa zdjęcia, jest kilka minut spaceru do sporego parkingu przy targowisku w parku 1000-lecia. Na razie jest bezpłatny, ale raczej nie na zawsze. Znalezienie na nim wolnego miejsca, szczególnie w dni targowe (wt, pt i sob), graniczy z cudem. Czy to jest idealna lokalizacja dla biurowca z 4 kondygnacjami, gdzie jednorazowo zmieści się może i 300 pracowników? Podejrzewam, że bardzo wątpliwe.

Wczoraj obradowała chojnicka rada miasta, którą można było słuchać ze strony miasta (b.dobra jakość dźwięku) oraz oglądać i słuchać z chojnice.com (tragiczna fonia, dobry obraz). Na pamiątkę nagrałem na kamerze filmik, jak by ktoś miał pretensje. Wśród kilkunastu tematów informacji o działaniach międzysesyjnych, które przedstawił burmistrz, były takie jak, lewoskręt z Tucholskiej w Towarową, inauguracja roku akademickiego w Chojnicach, wizyty planowane i odbyte (minister E.Bieńkowska w Chojnicach czy w Ministerstwie Ochrony Środowiska). Sporo miejsca poświęcono sprawom drogowym. Poza wspomnianym skrętem w Towarową (dość karkołomne rozwiązanie), wiele było o projekcie zachodniej obwodnicy i tzw. małej obwodnicy, które przejęłyby ruch z kierunku Bytów - Sępólno. Tych akcentów nie zabrakło w celach, które miasto chciałoby zrealizować w kolejnym unijnym budżecie w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego.
Byłem ciekaw, czy będzie coś na temat pomysłu ulokowania biurowca we frontowej części starego szpitala, ale jednak nie było w tej części sesji. Na szczęście był na niej Bartosz Bluma, który czyta doniesienia medialne. Dopytywał o rolę pełnomocnika UM i czy miasto posiada wolne powierzchnie, które mogą być wykorzystane także na funkcje biurowe. Z odpowiedzi wynika, że na dziś UM popiera ulokowanie centrum usług biurowych właśnie przy ul. Okrężnej i pl. Niepodległości, bo jest to "znakomicie zlokalizowany budynek w centrum miasta, gdzie są parkingi" - stwierdził burmistrz. Poza tym SSW mieszcząca się w Gimnazjum nr 1 przynosi dochody dla miasta. Zdaje się, że moja koncepcja roszad lokalowych nie trafiła na podatny grunt, gdyż "Chojnice stać na Centrum Kultury, które będzie gotowe za kilka lat" - w innym miejscu obrad zauważył burmistrz.
 
Jeszcze raz Bartosz Bluma przydał się, by coś więcej wyciągnąć od władz miasta. Dowiedziałem się, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku 11 września stwierdził nieważność uchwały RM dotyczącą uchwalenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego terenów, na których są niepubliczne prywatne przedszkola. Oczywiście jest to rzecz niegodna wzmianki na konferencji prasowej czy na sesji rady :) Przecież komisja rewizyjna i rada miasta, które odrzuciły skargę właścicielek przedszkoli MUSI mieć rację w tej sprawie, a nie WSA w Gdańsku. Zdaje się, że ponownie NSA w Warszawie będzie miało robotę z Chojnic. Już raz przyznało rację "przedszkolankom" w ich potyczkach z władzami miasta. Całość uzasadnienia i wyroku można przeczytać w tym miejscu.
Jeszcze jedna ciekawostka wpadła w moje ucho. Chyba wreszcie zaczęło irytować przewodniczącego RM zadawanie pytań przez burmistrza radnemu B.Blumie. Może wkrótce też zacznie go denerwować pouczanie, jak było i wczoraj, i wcześniej, że najlepszym miejscem na zadawanie pytań burmistrzowi jest jego gabinet i sala posiedzeń komisji, a nie sala obrad rady miasta. Jak było na sesji, można odsłuchać na stronie miasta Chojnice.

niedziela, 29 września 2013

Promocja wysypisk śmieci na kredowym papierze

Tytuł jest trochę mylący, bo chodzi tak naprawdę o promocję rekultywacji 15 wysypisk odpadów, które zastąpi ZZO w Nowym Dworze k.Chojnic. Utworzyły go gminy powiatów człuchowskiego i chojnickiego. Na rzecz tego związku komunalnego chojnicki ratusz ogłosił przetarg na promocję tej inwestycji, którą w znacznej części dofinansowuje Unia Europejska. Życzy sobie ona, żeby wszem i wobec, a przedewszystkim mieszkańców danego regionu, poinformować o tym dobrodziejstwie. Można oczywiście to zrozumieć. Ale można to w różny sposób zrealizować. Jak informuje Pomorski Urząd Marszałkowski, minimalne wymogi informacyjne dla inwestycji infrastrukturalnej czy budowlanej powyżej 0,5 mln euro, to tablica informacyjna na początku robót i trwała tablica pamiątkowa po jej zakończeniu. Gdyby była poniżej tej kwoty, to tablice nie są obowiązkowe. Trzeba także poinformować społeczeństwo o uruchomieniu prac i ich zakończeniu. Tak ogólnikowo, bez narzucania obowiązku organizowania konferencji prasowej czy druku ulotek. Wystarczyłyby moim zdaniem dwa artykuły prasowe w dzienniku regionalnym ukazującym się w obydwu powiatach. Jednak ambicje UM w Chojnicach są większe. Oprócz tablic i 2 tekstów są: "wykonanie materiałów poligraficznych tj. ulotek informacyjnych formatu A4 dwustronnie drukowanych na papierze kredowym w kolorze, w ilości 1.500 szt. Po 100 szt. na każde składowisko - w terminie do dnia 13.03.2015r., (...) - organizację konferencji prasowej na okoliczność zakończenia robót, z udziałem lokalnych mediów - w terminie do dnia 13.03.2015r." Wymogi unijne stanowią, że na te zadania można wydać DO 3% wartości inwestycji i maksimum 75 tys. zł. Z informacji podanych przez Radio Weekend wynika, ż UM planował wydać 70 tys. zł, ale najtańsza oferta jest w okolicach 40 tys. zł. Może brak tych ulotek i konferencji prasowej niewiele zmniejszyłby ogólny koszt, ale drzew szkoda.

piątek, 27 września 2013

Lokalowe roszady


Po publikacji mojego listu w Gazecie Pomorskiej dotyczącego koncepcji przeniesienia części programu działania Chojnickiego Domu Kultury do poszpitalnych pomieszczeń, gdzie miała ulokować się szkoła wyższa, okazało się, że burmistrzowi miasta bardziej odpowiada w tym miejscu biurowiec. Na pytanie szefowej chojnickiego oddziału GP o opinię w sprawie mojego pomysłu odpowiedział, że wynajmowanie od prywatnego właściciela tych lokali nie jest dobrym pomysłem. Dlaczego, nie wyjaśnił. Warto przypomnieć, że wynajem był jedną z opcji. Wspomniałem  także o kupnie na raty lub w całości.

Muszę stwierdzić, że sprawa poprawy warunków funkcjonowania szeroko rozumianej kultury ma chyba dużego pecha. W programie wyborczym „Programu 2010”, który powstał w 2006 roku (pracowałem przy jego konstruowaniu) jest zapis „Zaprojektować i wykonać do2010 r. remont i modernizację ChDK i jego otoczenia. Działania w tym zakresie należy wesprzeć środkami zewnętrznymi.” Najpierw padł pomysł, by pozyskać kompleks po zakładach młynarskich przy ul. Piłsudskiego, który po remoncie służyłby ChDK. Potem bardzo głośna była koncepcja wydzierżawienia na 30 lat gruntu z domem kultury inwestorowi, który w tym miejscu wybudowałby galerię handlową wraz z nową siedzibą ChDK. Po jego zarzuceniu chojniczanie słyszeli o możliwości sprzedaży tego terenu na Wzgórzu Ewangelickim, by uzyskać pieniądze na budowę Centrum Kultury. Pod koniec kadencji 2006 - 2010 został ogłoszony konkurs na koncepcję architektoniczną. Jak już pisałem, jego zwycięzca miał opracować dokumentację, której realizacja miała kosztować, wraz z rozbiórką, do 11 mln zł brutto.

W raporcie z realizacji powyższego programu stwierdzono, że tylko jedno z czternastu zadań w dziale Kultura i Sport nie zostało zrealizowane – nie została powołana spółka sportowa. O siedzibie ChDK ani słowa w tym miejscu. Jest natomiast mowa o tym w planach na lata 2010 – 2014: „Zbudować i uruchomić Chojnickie Centrum Kultury”. W grudniu 2010 na posiedzeniu nowej komisji budżetu skarbnik miasta Krystyna Perszewska przekazała jej członkom, że budowa centrum kultury będzie kosztować 12,6 mln zł. Dziś w budżecie na 2013 na ten cel jest kwota 32 mln zł. Tyle przypomnienia.

Stan na dziś jest następujący. Trwają przygotowania, by w ostatnim pustostanie poszpitalnym powstał biurowiec, w którym znalazłoby się miejsce pracy dla wielu chojniczan. Cel naprawdę szczytny, gdyż ostatnio w naszym mieście i regionie powstają miejsca pracy głównie w handlu. Trzymam kciuki za tym projektem, ale nie w tej lokalizacji. Może umówić na „randkę w jasno” syndyka Mostostalu z deweloperem, który na ten cel zaadaptowałby biurowiec tej firmy? Byłby on dobrze skomunikowany z węzłem na obwodnicy Chojnic. Jego użytkownicy nie musieliby wjeżdżać do centrum miasta. Umieszczanie w nim takiego biurowca, które cierpi na niedostatek miejsc parkingowych, ma kulejącą komunikację publiczną i często zakorkowaną ulicę Gdańską i Sukienników, nie jest szczęśliwym pomysłem. Rower i piesze spacery, szczególnie poza sezonem letnim, nie są dobrą radą dla mieszkańców miasta i gminy. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem tego splotu różnych interesów byłoby, gdyby Sopocka Szkoła Wyższa przeprowadziła się w to miejsce, gdzie miało zainstalować się Collegium Pomerania; na zwolnione przez nią miejsce w Gimnazjum nr 1 na stałe zagościłby dom kultury; a usługi biurowe byłyby w zmodernizowanym biurowcu Mostostalu. Niestety, ten plan ma zasadniczą wadę – nie powstał w ratuszu.

piątek, 20 września 2013

Dom kultury zamiast uczelni

Dziś na chojnickiej stronie (22A) Gazety Pomorskiej ukazał się mój list w sprawie rozwiązania problemu nowej siedziby dla chojnickiej kultury. Uważam, że warto poważnie zastanowić się, czy moja koncepcja ma ręce i nogi. Poniżej jego treść. Liczę na konstruktywną dyskusję.
Kwestia powstania nowej siedziby dla Chojnickiego Domu Kultury ma już długą historię, której początku należy szukać w czasach PRL. Niestety, z braku pieniędzy nie może doczekać się zmaterializowania. Właśnie trwa kolejna próba, która rozpoczęła się w 2010 roku.
Wówczas został ogłoszony konkurs na koncepcję architektoniczną budowy Chojnickiego Centrum Kultury. Jedno z jego założeń zakładało, że „Organizator przeznacza na realizację przedmiotowej roboty budowlanej kwotę brutto do 11 mln zł. Koszt ten obejmuje również wszystkie prace projektowe niezbędne do oddania obiektu do użytkowania, zagospodarowania terenu, koszty nadzoru inwestorskiego, ewentualny koszt rozbiórki budynku.” Jak wiemy, wygrała go oferta, której koszt realizacji jest szacowany w tegorocznym budżecie miasta na ponad 32 mln zł. Do tej pory miasto wydało na ChCK ponad 500 tys. zł. Tyle kosztowała dokumentacja techniczna.
Chojniczanie słyszą z ratusza, że dostaniemy na realizację tego pięknego dzieła pracowni architektonicznej, albo dofinansowanie z tzw. instrumentu norweskiego, albo ze środków unijnych w ramach Miejskiego Obszaru Funkcjonalnego. Czy do tego dojdzie, w niedalekiej przyszłości dowiemy się. Sądzę jednak, że jest najwyższa pora zastanowić się nad wariantem rezerwowym. Do takiego wniosku doszedłem po wysłuchaniu w czasie ostatniej sesji Rady Miejskiej dyskusji wokół Balturium i lekturze artykułu w Gazecie Pomorskiej „Czy Chojnickie Centrum Kultury Balturium ma szanse powstać?”.
Chciałbym zaproponować następujące rozwiązanie. Aktualna siedziba przy ul. Swarożyca zostałaby poddana generalnemu remontowi, który praktycznie polegałby na przywróceniu stanu surowego. Następnie zostałby gruntownie zmodernizowany i wyposażony w najnowsze instalacje i urządzenia. Z niedawno przeprowadzonej rozmowy z powiatowym inspektorem nadzoru budowlanego Jerzym Kolcem, który z powodu awarii budowlanej w wejściu do ChDK dokonał przeglądu technicznego całego budynku, wynika że jego konstrukcja, włącznie z fundamentami, dopuszcza takie działanie. Tam byłaby przede wszystkim nowoczesna sala kinowo – teatralna. Pozostałe funkcje zaplanowane w Centrum Kultury mogłyby być prowadzone w pomieszczeniach, które miasto pozyskałoby od właściciela części poszpitalnego kompleksu przy placu Niepodległości. Planowane były dla prywatnej uczelni wyższej, ale do dziś stoją puste i czekają na wykorzystanie. Ich powierzchnia jest nawet większa, niż zaplanowane dla Chojnickiego Centrum Kultury po uwzględnieniu tych przestrzeni, która pozostałaby na Wzgórzu Ewangelickim. Sądzę, że jest możliwość wykorzystania ostatniej kondygnacji na mieszkania na wynajem lub na sprzedaż. A może ulokować tam miejskie muzeum, w którym byłaby przedstawiona historia Chojnic po 1939 roku? Podejrzewam, że istnieje ewentualność użytkowania tego pustostanu początkowo w formie najmu z opcją zakupu na raty lub jednorazowo.
Jestem pewny, że lepiej odżałować odłożenie na półkę projektu Balturium, gdyż przedstawiony przeze mnie wariant jest zapewne tańszy, niż założony w budżecie miasta na 2013 rok. Poza tym dzięki niemu odżyje ostatnia niewykorzystywana część dawnego szpitala.

niedziela, 16 czerwca 2013

Śmieciowy cud w Chojnicach

Od zawsze podejrzewałem, że mieszkańcy domów wielorodzinnych na osiedlach Hallera czy 700 - lecia płacą stanowczo powyżej faktycznych kosztów odbioru i dostarczania śmieci do Nowego Dworu, niż ci chojniczanie, którzy mieszkają w domkach jednorodzinnych. Dzięki reformie śmieciowej, która wchodzi w życie 1 lipca, mam dowód matematyczny.

Mieszkam na osiedlu Bursztynowym w jednym z domów TBS-u. Tam koszt śmieci jest rozliczany co miesiąc z dołu. Nie mam zaliczek, które po roku lub wcześniej są rozliczane dla całego blokowiska. Sprawdziłem trzy ostatnie faktury miesięczne za mieszkanie. Dwa domy TBSowe (razem 48 mieszkań) "obsługuje" jeden 7-metrowy kontener. Obok stoi pojemnik na szkło oraz drugi wspólny na papier i butelki plastikowe. Koszt opróżniania wszystkich 3 pojemników pokrywa TBS, po czym refakturuje najemcom. Do tej pory makulaturę daję Radkowi do SP5 lub zawożę na jego konto bezpośrednio do punktu skupu. Butelki szklane i plastikowe wrzucam do specjalnych pojemników. Reszta w worku do kontenera. Nie mam pieca, gdzie można coś spalić. Nie wywożę śmieci do lasu czy pracy, nie podrzucam do obcego śmietnika. Od marca do maja kontener był wywożony po 3 razy w miesiącu. Daje to razem z dzierżawą pojemnika 7,11 zł na osobę miesięcznie.
Teraz co dał w założeniach przetargowych ratusz dla sektora II, gdzie jest osiedle Bursztynowe. To także śródmieście i osiedle Hallera. Im wyszło, że potrzebują od jednego mieszkańca miesięcznie do Sylwestra 2014 roku 5,70 zł na koszt odbioru i dostarczenia śmieci do Nowego Dworu. To 1,41 zł mniej, niż teraz ja płacę. Ale zwycięska oferta jest na poziomie 38% założenia UM!!! To kwota 380700 zł. W przeliczeniu na osobę i miesiąc daje wynik ...2,17 zł!!! Panie Pestka, to 5 (słownie - PIĘĆ) złotych mniej, niż do 30 czerwca płacę. Albo idzie Pan w straty "spalając tłuszcz" nabyty w tłustych latach na tłustych osiedlach spółdzielczych, albo dopiero teraz życie i przetarg zmusiło Pana do wyliczenia prawdziwego kosztu wywozu śmieci. Jeśli to drugie, to miał Pan z blokowisk "tylko" 250% zysku.
Jeszcze jedno wyliczenie. Strefa I to wyłącznie osiedla domkowe - Kolejarz, Bytowskie, Słoneczne. Tam oferta firmy ZOM Klawkowo na obsługę 11617 osób jest w wysokosci 667670 zł. Stawka na osobę - 3,19 zł. To 1 zł więcej na osobę od bloku. Sądziłem, że będzie jeszcze większa różnica. Ile potrzeba czasu i roboty na wywóz pojemników dla 2 domów o 48 mieszkaniach, a ile dla 48 domków? Pytanie retoryczne, gdzie więcej. Foto jest z "moimi" śmietnikami.

wtorek, 4 czerwca 2013

Kontrola nic nie wykryła, ale rację przyznała

Komisja Rewizyjna na majowym posiedzeniu, o którym "zapomniano" uprzedzić na stronie ratusza, podsumowała wyniki kontroli dotyczącej przyznawania grantów i stypendiów sportowych. Do umieszczenia jej w harmonogramie przyczynił się radny Krzysztof Haliżak, gdyż przeforsował taki wniosek na sesji z 28.01.2013. Powoływał się przy tym działania Projektu Chojnicka Samorządność i nieokreślonych mediów. Oczywiście zdenerwował tym Pana Burmistrza, gdyż w piątek 25.01 PChS pod koniec dnia dostarczył do UM list otwarty ws. m.in. nie dopuszczenia do pracy w komisji grantowej Marcina Wałdocha. Jeszcze tego samego dnia zamieścił go portal chojnice.com. Chojnice24 następnego dnia w sobotę o 10 rano. Ale na sesji Pan Burmistrz zauważył tylko ch24. Nie przypadła także jemu do gustu moja analiza materiałów pozyskanych przez Radosława Sawickiego, które dotyczyły pracy kapituły stypendialnej. Ująłem w niej także wypowiedzi RS z konferencji PChS na tenże temat. W telegraficznym skrócie krytyczne uwagi (portalu, innych mediów oraz PChS) dotyczyły przeholowania przez kapitułę wartości stypendiów ponad prowizorium budżetowe, nieprzelewania stypendiów na imienne konta zawodników, także zatwierdzania przez jednego z członków kapituły wniosku klubu, którego jest prezesem.

Zespół kontrolny stwierdził, że nie zostały naruszone procedury grantowa i stypendialna, po czym we wnioskach pokontrolnych ... praktycznie przyznał rację krytykantom. Kilka smacznych cytatów: "Aczkolwiek w 2013 roku nastąpiła nie do końca jasna sytuacja w zakresie przyznania w ramach stypendiów kwoty wyższej niż to zakładano, co wymagało nowelizacji budżetu. Zespół jest zdania, że takie sytuacje absolutnie nie mogą występować, a zadaniem Burmistrza jest stwierdzenie kto zawinił – czy to wina urzędnika, czy też Kapituły Stypendialnej, która przekroczyła swoje kompetencje finansowe." Wytłuszczenie pochodzi z oryginału. Kolejny cytat: "Wyraźnie określić kryteria doboru składu zespołów przyznających granty, przez co uniknie się domniemania, że ktoś nie bierze udziału ze względów politycznych." Czyli jest coś nie tak ws. Marcina Wałdocha, czy nie? Dalej. "Nowelizować uchwałę RM dotyczącą składu Kapituły Stypendialnej wprowadzając zapis o reprezentacji poszczególnych Klubów Radnych z wyłączeniem członków Komisji Rewizyjnej RM oraz radnych – członków kierownictwa Klubów Sportowych." oraz "Wprowadzić w umowach zapis o obowiązkowym przekazywaniu stypendiów na imienne konta beneficjentów, gdyż obecny system może sprzyjać nieprawidłowościom."
Trzeba przyznać, że dość odważne wnioski przegłosowała komisja rewizyjna, gdyż jest także o obniżeniu z 3000 zł teraz max. kwoty stypendium. Tymczasem niedawno w TVP Gdańsk Pan Burmistrz zapowiedział ich podwyżkę w razie awansu do I ligi. Czekam teraz na wdrożenie tych zaleceń i zmianę obowiązującego prawa.

Całość protokołów z kontroli i posiedzenia komisji rewizyjnej w tekście z 3.06.2013 na chojnice24.

poniedziałek, 20 maja 2013

Na kredowym papierze

Początek rewolucji śmieciowej za pasem, gdyż do 1 lipca pozostało tylko półtora miesiąca. Chojnicki Urząd Miejski uznał, że to dobry moment na przeprowadzenie kampanii informacyjnej. Podejrzewam, że przy tej okazji zmarnowano sporo papieru, i to kredowego. W miniony czwartek wyjąłem ze skrytki (mieszkam na osiedlu Bursztynowym) zestaw informacyjny z ratusza na powyższy temat. Rzecz jak najbardziej potrzebna, ale czy w takim zakresie, mam wątpliwości. W kopercie formatu A 5 z herbem Chojnic i hasłem "Czyste jutro" znalazłem takie to dokumenty. Ulotka dwustronnie zadrukowana, gdzie jest 5 zasad czystego jutra oraz info o tym, co wrzucać i nie wrzucać do 4 rodzajów pojemników bądź worków. Kolejna ulotka jest zadrukowana jednostronnie. Ponownie jest informacja o tym co wrzucać do określonego rodzaju pojemnika, ale w wersji skróconej. Skierowana jest ona jednak przede wszystkim do mieszkańców domków jednorodzinnych, gdyż zawiera informacje o tym co zrobić z deklaracją i kiedy wnieść opłatę za śmieci. A miały być dwa różne rodzaje zestawów. Osobny dla blokowisk, osobny dla dzielnic willowych. Jest na tej ulotce także taryfa, którą przyjęli miejscy radni. Ta sama taryfa jest jeszcze DWA razy! Na liście burmistrza Chojnic (format A4) do mieszkańców oraz w Informatorze liczącym 16 stron. W korespondencji burmistrza ponadto są jeszcze dane, które można bez problemu znaleźć w tymże wydawnictwie. Nie dostałem jedynie deklaracji o wielkości mojej rodziny i wyborze rodzaju metody zbierania odpadów. W książeczce nie ma informacji o miejscach zbierania odpadów niebezpiecznych, jak baterie czy przeterminowane leki bądź puszki po farbach. Gdyby urzędnicy nie mieli lekkiej ręki do wydawania NASZYCH pieniędzy, to wystarczyłoby im w zupełności wysłanie do ok. 13 tys. chojnickich gospodarstw domowych samej książeczki. Dodatkowo do tych, co mieszkają w domkach deklarację. Nie potrzebuję pisania o stawkach opłat i o rodzajach pojemników na odpady po TRZY razy. Szanujcie lasy w ratuszu. List burmistrza jest także kompletnie zbędny. Wójt gminy Chojnice oraz burmistrz Człuchowa ich nie napisali w tej sprawie. W gminie Chojnice potrafili akcję informacyjną rozpocząć już w grudniu 2012. Odpowiednie uchwały gminni radni też przyjęli wiele wcześniej. Reasumując uważam, że każdy chojniczanin powinien dostać tylko informator. Tam zamiast informacji o przetargu na firmę odbierającą odpady można byłoby dać info jak wypełnić deklarację. A dla mieszkańców domków jeszcze deklarację.

sobota, 4 maja 2013

Burmistrz głosował na Biernackiego

Wyjaśniła się zagadka na kogo głosował w 2011 (może i wcześniej) burmistrz Arseniusz Finster w wyborach do Sejmu RP. Ani na Marka Szczepańskiego, ani na Leszka Redzimskiego. Lokalnemu tygodnikowi wyznał, że na Marka Biernackiego.

W czasie kampanii wyborczej podczas jednej z konferencji prasowych poinformował, że popiera kandydatów PO. Sądziłem, że pochodzących z powiatu chojnickiego. Świadczył o tym bilbord formatu A-Elewacja na kamienicy przy rondzie NSZZ Solidarność. Co prawda w pierwotnej wersji stało, że AF oraz Leszek Bonna twierdzili, że popierają Marka Szczepańskiego. Ale po małej zadymie słowo "popieramy!" zostało zastąpione sformułowaniem "popieramy kandydatów Platformy Obywatelskiej". Po wyborach okazało się, że i Leszek Redzimski, i Marek Szczepański, nie są posłami. Jest natomiast Marek Biernacki i Stanisław Lamczyk. Z góry zastrzegam, że Platforma to nie moja bajka, ale rozjazd pomiędzy deklaracjami, a życiem, widzę u Pana Burmistrza spory. Może warto zasugerować kandydatom z PO, aby za 2 lata nie gonili za wspólnymi fotkami i nibypoparciami?
Warto także przedstawić chojniczanom, jak głosowali Ci, którym zaufali w 2011 i wcześniej. Dane pochodzą z blogu Wiem Kogo (nie) Wybieram. Bardzo podobne wyniki głosowań.
Marek Biernacki.
Zagłosował przeciwko dalszym pracom nad projektami ustaw o związkach partnerskich przygotowanymi przez PO, RP i SLD (25.01.2013).
Zagłosował za pracami nad ustawą odbierającą kobietom prawo do przerwania ciąży, gdy płód jest ciężko uszkodzony (10.10.2012). Ponownie zagłosował za pracami nad tym projektem 24.10.2012.
Zagłosował za zdjęciem z porządku obrad pierwszego czytania ustawy o związkach partnerskich (24.07.2012).
W VI kadencji Sejmu, 01.07.2011, zagłosował za pracami nad ustawą całkowicie delegalizującą przerywanie ciąży.
W V kadencji Sejmu, 13.04.2007, zagłosował za wpisaniem do Konstytucji RP totalnego zakazu przerywania ciąży.
Zagłosował za ratyfikacją konkordatu, tj. umowy między Watykanem a Polską, która sankcjonuje m.in. obecność lekcji religii katolickiej w szkołach państwowych, finansowanie szkół, wydziałów, uczelni i instytutów katolickich przez państwo, wyłączenie zbiórek publicznych organizowanych przez Kościoł katolicki z podlegania prawu polskiemu (08.01.1998).
Stanisław Lamczyk.
Zagłosował przeciwko pracom nad projektami ustaw o związkach partnerskich przygotowanymi przez PO, RP i SLD (25.01.2013).
Zagłosował za pracami nad ustawą odbierającą kobietom prawo do przerwania ciąży, gdy płód jest ciężko uszkodzony (10.10.2012). Ponownie zagłosował za pracami nad tym projektem 24.10.2012.
Zagłosował za zdjęciem z porządku obrad pierwszego czytania projektu ustawy o związkach partnerskich (24.07.2012).
W VI kadencji Sejmu, 01.07.2011, zagłosował za pracami nad ustawą całkowicie delegalizującą przerywanie ciąży.
W V kadencji Sejmu, 13.04.2007, zagłosował za wpisaniem do Konstytucji RP totalnego zakazu przerywania ciąży.

Fotografia przedstawia w/w bilbord po jego retuszu.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Orzeł może... być bez korony

W lutym 2013 roku na orle wieńczącym pomnik Ofiar Faszyzmu Hitlerowskiego przy ul. Gdańskiej pojawiła się korona. W ten sposób sfinalizowany został pomysł radnych miejskich Andrzeja Mielke i Piotra Pawlickiego, który zgłosili go w styczniu 2012 roku. Radni na sesji jednogłośnie przyjęli wniosek w tej sprawie, ale padały głosy, że należy zapytać rodzinę twórcy o zgodę oraz urząd wojewódzki. Najgłośniej o tym mówił Antoni Szlanga. Od początku na łamach portalu chojnice24 zajmowałem się tym tematem. Kiedyś nawet, po posiedzeniu komisji komunalnej, zamiast najpierw napisać relacje z zasadniczego tematu obrad, wziąłem się za wątek korony. Oberwało mi się za takie nieprawomyślne podejście od jednego z internautów. A było warto, gdyż dowiedziałem się od architekta miejskiego, że jest już zlecone wykonawstwo korony. Bez konsultacji z rodziną, bez pytania o jej zgodę, bez przejmowania się prawami autorskimi. Po pojawieniu się korony w lutym napisałem tekst, w którym jest m.in.: "Z artykułu 36 ustawy o prawie autorskim wynika, że autorskie prawa majątkowe wygasają po upływie 70 lat od śmierci twórcy. Nie podaje ta ustawa, kiedy wygasają autorskie prawa osobiste. Może ich dochodzić najbliższa rodzina lub odpowiednie stowarzyszenie twórców. Adam Smolana, który wykonał chojnicki pomnik, zmarł w 1987 roku."

Dziś czytam w GP tekst pt. "Orzeł znowu bez korony", a tam jest napisane: "Koronę zdjęto...na polecenie urzędu. Dlaczego? - To wynik korespondencji ze spadkobiercami praw autorskich do pomnika prof. Smolany, którzy nie wyrazili zgody na takie praktyki, jak przerabianie monumentu. - Trzeba było posypać głowę popiołem i koronę zdjąć - mówi Robert Wajlonis, dyrektor generalny urzędu. - Złożyliśmy wyrazy ubolewania, bo faktycznie prawa autorskie obowiązują po 70 latach od śmierci, a prof. Smolana zmarł w 1987 r." Tak na marginesie. Mam wykształcenie średnie techniczne budowlane, ale z ustawami mam do czynienia od momentu zostania radnym w 1994.
Co będzie, gdy rodzina odmówi wydania zgody na zamontowanie z powrotem korony? Co z koroną z blachy brązowej, która kosztowała kilka tysięcy złotych? Kto będzie winnym wydania i zmarnowania tych pieniędzy? W tekście na ch24 "Już bez korony" jest zamieszczony plik audio z konferencji prasowej z 8 marca u burmistrza. Dwa dni wcześniej na ch24 ukazał się list protestacyjny rodziny zmarłego rzeźbiarza. Na konferencji burmistrz nie zgodził się ze stanowiskiem rodziny, ale przy okazji zgłosił pretensję, że list opublikowaliśmy bez jego stanowiska. Warto odsłuchać do końca tę wypowiedź burmstrza.
Nigdy nie blokowaliśmy dostępu do komentowania, czy odmawialiśmy zamieszczania nadsyłanych polemik czy sprostowań. A teraz opis, jak zachowała się nasza władza wobec mediów w tej sprawie. Na konferencjach prasowych do piątku 26.04 włącznie, ani słowa o tym, że rodzina pp.Smolany domaga się na piśmie zdjęcia korony, ani tym bardziej, że została podjęta decyzja o jej demontażu. Na pewno nie było jej na orle w dniu ostatniej konferencji w piątek. I kolejny raz mogę zadać retoryczne pytanie. Czy certyfikat dla UM "Przejrzysta Gmina" jest na serio, czy dla celów pijaru? 
Fotografia jest z lutego 2013, kiedy Orzeł miał jeszcze koronę. Jeszcze taka ciekawostka z dziś o pomniku przy ul. Gdańskiej. Na fejsie pozwoliłem sobie tak skomentować informację Starostwa Powiatowego, że 3 Maja uroczystości rocznicowe odbędą się m.in. pod "Pomnikiem Orła": "Ciekawe, czy dożyję określenia "pomnik ofiar faszyzmu hitlerowskiego", a nie "pomnik Orła"?" Wkrótce pojawiła się taka odpowiedź admina: "A coś ze zdrowiem nie tak?". Z moim jest OK, ale czy jest całkiem dobrze z prowadzącym fanpage Starostwa, mam wątpliwości.
Foto z 1 maja. Orzeł na pomniku już bez korony.

czwartek, 25 kwietnia 2013

Wujek Google pomógł

Wczoraj przeczytałem pod artykułem o zaświadczeniu lekarskim dla prawnika reprezentującego burmistrza Chojnic w sądzie rejonowym w Słupsku ciekawe info. Podobno to właśnie on (ten prawnik) w 1996 roku kupił zamek w Szczecinku za 325 tys. złotych, by po 11 latach odsprzedać go miastu Szczecinek za 1,3 mln zł. Fajny interes. Może to jest ta sama osoba, może nie. Ale na pewno to jest prawnik, który od XII 2006 bierze 5000 zł brutto miesięcznie za obsługę prawną chojnickiego UM. Wujek Google dziś podsunął mi link do tekstu z 2007 roku Głosu Koszalińskiego red. Rajmunda Wełnica. Zamieszczam całość artykułu oraz bezpośredni link.

"Miasto kupuje zamek.
Po 11 latach Szczecinek odzyskuje Zamek Książąt Pomorskich. Jeszcze w kwietniu miasto zapłaci 1,3 miliona zł i podpisze akt notarialny.
Stanie się to dokładnie w 11 lat od momentu, gdy szczecinecki ratusz sprzedał najstarszy zabytek w mieście wraz z nadjeziorną działką Wojciechowi Schmidtowi, prawnikowi i biznesmenowi z Człuchowa. W tym czasie nowy właściciel zamku wymienił w nim jedynie dach i przeprowadził niewielkie prace wewnątrz. Z roku na rok stojąca w środku parku budowla zamieniała się w coraz większą ruinę.  Wojciech Schmidt nie ukrywał ostatnio, że chętnie sprzeda zamek, bo nie ma już czasu i pieniędzy, aby zrealizować swój plan zamienienia obiektu w luksusowy hotel. W zeszłym roku był już ponoć po słowie z jednym z miejscowych przedsiębiorców, ale panowie nie dogadali się co do ceny. 
Wtedy do akcji wkroczył burmistrz Jerzy Hardie-Douglas. O planach odkupienia zamku już informowaliśmy, ale po niedawnej sesji Rady Miasta stały się one faktem. Radni zgodzili się na transakcję, co nie znaczy, że nie mieli uwag. Czy miasto musi kupować zamek i wzywał do oszczędności. - Niczego nie musimy robić: nie musimy robić hali, ulic i innych rzeczy - denerwował się burmistrz. - Takie myślenie dominowało w Szczecinku przez ostatnie lata i dlatego miasto się nie rozwijało. Wątpliwości budziła też cena - 1,3 mln złotych. Tym bardziej że biegły wycenił całą nieruchomość na niespełna milion zł. - Moim zdaniem ta wycena jest za niska, sama działka nad jeziorem jest więcej warta - burmistrz Douglas przekonywał, że na rynku nieruchomości mamy boom, a obiekt jest tyle wart, ile ktoś za niego chce zapłacić. - Kilka tygodni temu dawną kawiarnię "Pół czarnej” (stumetrowy lokal w starej kamienicy - red.) sprzedano za 420 tys. zł, więc proszę odpowiedzieć, czy 1,3 mln zł za zamek to dużo, czy mało? Radnych przekonał też argument, że jeżeli miasto nie odzyska zamku, to będzie on nadal niszczał. Ostatecznie przy głosach wstrzymujących Wspólnoty Samorządowej oraz Prawa i Sprawiedliwości radni przyklepali transakcję. 
Teraz pozostaje "drobny” szczegół - co dalej z zamkiem? Ratusz zamierza sięgnąć po unijne dotacje, za które można restaurować zabytkowe budowle. Są one stosunkowo łatwo dostępne. - Chcielibyśmy urządzić w zamku centrum konferencyjne z gastronomią i miejscami noclegowymi, którego w Szczecinku brakuje - mówi burmistrz.
11 lat temu Wojciech Schmidt kupował całą nieruchomość za 325 tys. zł, korzystając z 50-procentowej ulgi dla obiektu zabytkowego. Gdyby jednak odsprzedał zamek przed upływem 10 lat, musiałby zwrócić ulgę - m.in. z tego powodu de facto na dekadę zablokowano możliwość zagospodarowania obiektu przez kogoś innego."

niedziela, 24 lutego 2013

Z rewizytą do Lęborka


W marcu do Lęborka ma wybrać się ratuszowa delegacja, by zapoznać się z tamtejszym sposobem finansowania sportu. Świetny pomysł. Warto przy okazji sprawdzić w tym mieście jeszcze kilka innych rozwiązań, które jakoś nie mogą przebić się u nas lub zostały zlikwidowane.

Ale najpierw sport. W maju 2011 roku burmistrz Lęborka Witold Namyślak gościł w Chojnicach. Zabrał ze sobą wiceprezesa zarządu ds. piłki nożnej klubu „Pogoń” Lębork oraz prezesa Centrum Sportu i Rekreacji. Jedyny w tamtejszym ratuszu wiceburmistrz został w Lęborku. Zrobiłem z burmistrzem Lęborka dla chojnice.com krótki wywiad. Dwa z 3 pytań: - Jaki jest cel wizyty w naszym mieście? - Chcieliśmy zobaczyć, jak w Chojnicach dba się o drużyny sportowe, o sport i stadiony. Jesteśmy przed ważnymi decyzjami, bo nasz stadion wymaga modernizacji. Chcemy przyjrzeć się, jak to u was przeprowadzono, wykorzystać wasze doświadczenia. - Jaki jest zakres wspomagania sportu w Lęborku? - Koledzy z Chojnic uchylili rąbka tajemnicy, jak to u was funkcjonuje. U nas dotacje dla klubów i stowarzyszeń sportowych są wynikiem konkursu. Ten sposób jest skuteczny, stać nas na jego finansowanie. Kwoty, o których słyszeliśmy w Chojnicach, są znacząco wyższe, niż w Lęborku. Wydajemy w 2011 roku koło 1 mln złotych na przedsięwzięcia sportowe.

Lębork jest miastem o podobnej wielkości, co Chojnice. Przed ponad tygodniem wiceburmistrz E.Pietrzyk zapowiedział wyjazd do Lęborka, gdyż należy zreformować system stypendiów sportowych. Próbowałem wygooglować uchwałę lęborskiej Rady w tej sprawie, ale nie znalazłem. Jest za to uchwała w sprawie „określenia warunków i trybu finansowania rozwoju sportu w mieście Lęborku”. Zawarto w niej interesujące rozwiązania. Jeśli zostanie nią zastąpiona uchwała o stypendiach sportowych dla „chojnickich” piłkarzy z Chojniczanki i Red Devils, to działaczy sportowych z tych klubów rozboli głowa. Ich sponsor strategiczny, czyli budżet miasta Chojnice, nie będzie wtedy dawał pieniędzy na wynagrodzenia dla zawodników. Chyba, że radni wprowadzą odpowiednią modyfikację.

Co jeszcze ciekawego działa i ma się dobrze w Lęborku? Drugi sezon zimowy jest czynny tzw. biały Orlik. To sezonowe lodowisko, które z 50% dotacją z budżetu państwa gminy mogły (mogą?) ułożyć na zielonym Orliku. W Chojnicach energii władzom starczyło na wykonanie przyłącza energetycznego na Orliku na os. Kolejarz. W 2011 było ujęte kilkaset tys. zł w budżecie na to zadanie, ale ta pozycja pozostała niezrealizowana. Dlaczego? Bo zrezygnowaliśmy z tego. Teraz mamy naturalne lodowisko w parku 1000-lecia w stylu czystego PRL. Bez wypożyczalni łyżew, bez ciepłej herbaty, zdane na łaskę aury.

Kolejna ciekawostka, to przedszkola publiczne. W Lęborku działa bez przeszkód SZEŚĆ przedszkoli samorządowych. Gdy w grudniu 2011 rozeszły się pogłoski, jakoby dwie ich dyrektorki chciałyby prywatyzacji swych placówek, burmistrz (był nim od 1993-98, 2002-06, jest od 2010) Namyślak, poseł Platformy 2007-2010, stanowczo zaprzeczył, jakoby miasto dążyło do prywatyzacji przedszkoli publicznych.

Warto też postudiować Statut miasta Lębork. Radnym wystarcza do szczęścia 5 stałych komisji. U nas jest 7. Inicjatywa uchwałodawcza przysługuje także grupie conajmniej 150 mieszkańców wpisanych do rejestru wyborców miasta Lęborka! Przewodniczący Rady musi skierować projekt pod obrady w ciągu trzech miesięcy od jego złożenia. A w Chojnicach projekt analogicznego rozwiązania leżakuje w RM już rok. Ciekawie zdecydowano o lokalizacji protokołów z obrad Rady i komisji. Niezwłocznie po ich przyjęciu są przekazywane do… Miejskiej Biblioteki! Super pomysł!

Sprawdziłem też dane z tamtejszego projektu walki z wykluczeniem cyfrowym. Dostali pieniądze na zakup 160 komputerów. Połowa z nich – 75 – trafi do biednych mieszkańców, połowa do samorządowych szkół i MOPS. U nas z 225 „aż” 50 do chojniczan. Reszta do placówek samorządowych. Takie były założenia z wniosku ratusza. Potem trochę to zmieniono.

Działa także tam miejskie, nie tylko z nazwy, przedsiębiorstwo energetyki cieplnej. Akurat w 2013 realizują inwestycję za 39,5 mln zł. Budują ciepłownię na biomasę. Będzie główną ciepłownią tej firmy. Dostali dofinansowanie z funduszy szwajcarskich w wysokości 85%.

To będzie ciekawy wyjazd. Może dołączą do niego jacyś działacze z organizacji pozarządowych?   
Na fotce wiceburmistrz E. Pietrzyk rozmawia z W. Namyślakiem. Autor fot. je.

sobota, 9 lutego 2013

Czy w Chojnicach istnieją jeszcze partie?

Wybory do samorządu miejskiego będą późną jesienią 2014 roku, ale kampania wyborcza nabiera coraz większych rumieńców. Pierwszy w blokach startowych stanął burmistrz Arseniusz Finster, który dawno ogłosił, że będzie ponownie kandydował. Nikogo tym oczywiście nie zaskoczył. Na razie na horyzoncie nie widać innego chętnego, nawet kandydata na kandydata. A jak było w dwóch poprzednich wyborach? W 2010 kandydowali także Marcin Wenta oraz Andrzej Dolny. Cztery lata wcześniej także Jacek Kowalik, Andrzej Dolny i Andrzej Mielke. W 2006 i 2010 roku Arseniusz Finster zdobył mandat burmistrza w I turze. Najpierw było to 12740 głosów i 82,85% ogółu frekwencji. W ostatnich wyborach było to 12643 głosów i 84,95% spośród tych, którzy wzięli udział w głosowaniu. W 2010 w szranki stanęło ostatecznie 3 kandydatów, ale przez krótki czas w grze był także Leszek Redzimski z Platformy Obywatelskiej. Pamiętam, jak pomorski lider PO Sławomir Nowak osobiście ogłosił, że w Chojnicach będą mieli swojego kandydata. - Po tylu latach sprawowania rządów przez burmistrza Chojnic, które poparliśmy i przez co wzięliśmy za niego współodpowiedzialność, jest czas na nowe otwarcie. – stwierdził w 2010 dzisiejszy minister transportu. Miesiąc później największa partia w naszym mieście zmieniła front. Wycofała Redzimskiego, by jednak poprzeć Finstera. Wkrótce Redzimski przeniósł się na rok do Warszawy na Wiejską. Od tamtego czasu słychać było o nim w mediach tylko wtedy, gdy jakiś dziennikarz go „zaczepił”. Albo o opinię ws. głosowania nad projektem ustawy, albo jak pan zagłosowałby, gdyby był pan posłem. Wiele też było o Redzimskim, gdy skutecznie przejął stery w powiatowych władzach PO. Nie zauważyłem jakiejkolwiek jego aktywności, gdy w Chojnicach „działo się”. Gdy przekształcano w niepubliczną placówkę ostatnie samorządowe przedszkole. Gdy coraz głośniej jest o mobbingu w jednej ze szkół. Gdy było zamieszanie z konkursem przedszkolnym. Zresztą w tym czasie twarz w tych tematach dawali tylko ci, którzy są dziś działaczami Projektu Chojnicka Samorządność. Dziś w Chojnicach w dyskursie publicznym nie biorą udziału działacze partii politycznych. Nawet gdy wywołuje się ich do tablicy, jak było w przypadku ubiegłorocznej sprawy analizy drogowej przez firmę Trafik, siedzą jak mysz pod miotłą, bo burmistrz na sesji RM wyjaśnił im, co mają o tym myśleć. Jacka Kowalika z SLD widzę tylko wtedy, gdy jest w Chojnicach Leszek Miller. Ostatnio w Pomeranii, jak rozdawał zdjęcia swego lidera przybyłym na spotkanie, dając radę – weźcie od niego autograf. Innej aktywności brak. Leszka Zawadzkiego z PSL w działaniu politycznym zauważyłem, gdy dostarczył do redakcji ch24 kopię wniosku z nazwą patrona dla ronda przy ul. Dworcowej – Piłsudskiego. Wtedy też uaktywniły się PiS i PO. Idę o zakład, że teraz z tamtych źródeł będzie wysyp pomysłów z nazwą na rondo „biszkoptowe” przy galerii Victoria. Jeśli tak wygląda działalność prawie wszystkich (poza PiS) organizacji politycznych dających oznaki życia w Chojnicach, to całkowicie rozumiem nerwowość burmistrza w sprawie PChS-u. Zwołują spotkania, organizują konferencje prasowe, polemizują z pomysłami włodarza, krytykują np. działalność kapituły stypendialnej. Robią to, co powinny partie polityczne. Ale jeśli inni nie mają woli/odwagi/czasu/pomysłu (niepotrzebne skreślić), to ktoś musi za to zabrać się. Życie polityczne nie znosi próżni. Sądzę, że Arseniusz Finster jest spokojny o wynik głosowania na swoją osobę w wyborach burmistrzowskich. Martwić go może jedynie układ sił w przyszłej Radzie Miejskiej. Nie będzie on (ani nikt z takich liderów, jak Pietrzyk czy Janowski) już lokomotywą na liście okręgowej. W 2014 roku wybory będą takie, jak w 1990 i 94 – w jednomandatowych okręgach. Każdy zbiera głosy tylko dla siebie, a nie dla listy. Nie będzie kłótni o to, kto jest nr 1 czy 2 na liście, a kto ostatni. W każdym z 21 okręgów teoretycznie dzisiejsza koalicja mogłaby wystawić tylko po jednym kandydacie. Im więcej ich będzie, tym łatwiej będzie dostać się do Rady komuś z drugiego szeregu. W 1994 roku byłem właśnie takim przypadkiem. Na os. 700-lecia (kilka bloków z Ks. Pomorskich, kilka bloków z JPII) zdobyłem najwięcej głosów – 59, w okręgu, gdzie było ich bodajże ośmiu. Jednym z nich był radny z 1990 (jest i teraz) Stanisław Kowalik. Dzięki temu w latach 1994 – 98 byłem pierwszym i jedynym radnym z SLD. Na 200% najbliższe wybory będą arcyciekawe.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Co wolno w Chojnicach społecznikom?

Z kolejnego odcinka Komentarzy Tygodnia, które po godzinie 11 wyemitowało  w niedzielę chojnickie Radio Weekend, można wywnioskować, że zdaniem Arseniusza Finstera organizacje społeczne nie powinny zajmować się działalnością polityczną. Żaden z uczestników, także prowadzący audycję, nie skontrował naszego od 1998 roku burmistrza. Ani Leszek Redzimski, były poseł PO, ani Mariusz Brunka, działacz Fundacji im. Marcina Fuhrmanna oraz stowarzyszenia Projekt Chojnicka Samorządność. Właśnie działalność tej ostatniej organizacji jest "solą w oku" Pana Burmistrza (PB). Ujawnili się we wrześniu 2011 roku. Jako cele działalności podali: popularyzacja wiedzy o samorządności, aktywizacja członków lokalnej społeczności w kierunku partycypacji w działaniach samorządu, prowadzenie prelekcji, spotkań, konferencji służących edukacji do aktywnej partycypacji obywateli w życiu samorządu, promocja i popieranie postaw obywatelskich, organizacja forum wymiany idei obywatelskich pomiędzy zainteresowanymi osobami i instytucjami. Pierwszym działaniem była organizacja prawyborów parlamentarnych jesienią 2011. W styczniu 2012 wpadli na pomysł wprowadzenia pod obrady Rady Miejskiej obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej. Ciągle męczą radnych i władze miasta listami otwartymi w różnych sprawach, na dodatek nie kryją się, że mają inne zdanie, niż burmistrz. Postawili się jemu, odmawiając podania ilości członków. Przed ponad tygodniem zorganizowali po raz pierwszy konferencję prasową. Przekazali na niej m.in., że zgłoszą własnych kandydatów na radnych jesienią 2014 roku. Może także na burmistrza. Wywołali tym alergiczną reakcję PB. Na pytanie dziennikarza z RW (w czasie omawiania "problemu" z PChS-em) - Przybył kolejny gracz (czyli PChS) na naszym lokalnym podwórku. Czy mocno zaskoczyła pana ta informacja? Tak odpowiedział PB: - Nie. Od dawna wiedziałem, że PChS nie jest typową organizacją społeczną. Dobrze, że PChS, jako organizacja społeczna powiedziała nareszcie - jesteśmy opozycją. Będę odradzał zaangażowanie polityczne organizacjom społecznym. Apeluję o to.

Całość audycji na stronie Radia Weekend.
I w obowiązującym Kodeksie Wyborczym (art. 84 par.4), i w dawnej ordynacji wyborczej do rad gmin (art. 64a), komitety wyborcze w wyborach samorządowych mogą być tworzone nie tylko przez partie polityczne. Także przez stowarzyszenia i organizacje społeczne. Dotyczy to również wyborów na burmistrza. Nie przeszkodzą w tym żadne apele PB czy innych włodarzy. PChS ma prawo zgłosić własnych kandydatów na radnych i burmistrza. Zgoda PB nie jest do tego wymagana.
Trochę historii. W 1998 roku do RM Chojnic w barwach Bloku Rozwoju Gospodarczego wystartował właśnie Arseniusz Finster. Idę o zakład, że BRG nie było partią. Nie jestem całkowicie pewny, ale założyli ją działacze środowisk przedsiębiorców, kupców. W RM zostali koalicjantem SLD i SIS Samorządni. "SIS" - to Stowarzyszenie Inicjatyw Społecznych. Pod własną flagą Samorządni brali udział w wyborach samorządowych do 2006 roku. Nie przypominam sobie, by PB groził im palcem i pouczał, by nie brali się za działalność polityczną, a taką jest rządzenie w RM i UM. Mieliśmy jeszcze w Chojnicach takie komitety wyborcze niepartyjne, jak Wyborcze Forum Samorządowe (2002 i 2006), Chrześcijański Ruch Samorządowy (2006), Niezależni (2006), Samorząd 2002 (2002), Projekt Samorządność (2010). Partią także nie jest komitet wyborczy PB. W 2006 na gruzach SLD i Samorząd 2002 powstał KWW Arseniusza Finstera Program 2010. Z tej listy bez efektu próbowałem być radnym miejskim. Cztery lata później, po "skonsumowaniu" Samorządnych, PB został PB z listy Programu 2014. 
Jesienią 2014 roku, po 20 latach przerwy, ponownie będą wybory do RM w okręgach jednomandatowych. Będzie ich 21, tyle jest miejsc w RM. Będzie o nie ostry bój.