środa, 19 stycznia 2011

Przedszkola w Chojnicach od macochy?

Od pewnego czasu zajmuję się tematem wysokości dotacji dla niepublicznych przedszkoli w Chojnicach. Napisałem dla chojnice.com dwa długaśne teksty (nie licząc jednego z pytań do Jacka Kowalika, najświeższy dziś), a odkryłem dopiero czubek góry lodowej. Po drodze wdepnąłem na minę podłożoną przez szefa Komisji Budżetowej Mariana Rogenbuka, twierdzącego, że obniżenie dotacji o niecałe 20% spowodowane jest przez błędy powstałe w jedynym samorządowym przedszkolu. Nie jest to prawda. Gdybym o tym wiedział wcześniej, dałbym inny tytuł, inne zakończenie. Czytając grudniowe protokoły z posiedzeń komisji budżetowej i edukacji dochodzę do wniosku, że Lech Falandysz ma godnych następców w chojnickim ratuszu. Wodę z mózgu najlepiej potrafił zrobić radnym dyrektor Wydziału Edukacji Janusz Ziarno. Czy coś rozumiecie z tego tekstu: "My dajemy mniej i generalnie zastosowano wskaźnik, obniżono te kwoty, które były wstępnie naliczone do wskaźnika 74,3%. Czyli to, co było naliczone wg tej pierwszej wersji to było 100%. Natomiast my daliśmy wg wskaźnika 0,74, czyli razy 100%, to jakby daliśmy 74% z tych 100%." Wgryzając się głębiej w protokół , można między wierszami doczytać się, że najpierw "krawiec" odkroił tyle materiału (pieniędzy) ile uważał za słuszne. "Przypadkowo" jest to o 800 tys. zł mniej dla niepublicznych, niż w 2010. Potem zaczął zastanawiać się nad uzasadnieniem do tej decyzji. Ustawa o systemie oświaty mówi wyraźnie, że należy dać dotację dla niepublicznych w wysokości co najmniej 75% kosztów bieżących ujętych w budżecie gminy. Gdyby 1,75 mln zł na PS-9 z budżetu 2011 podzielić na 227 dzieci (takie były plany), wyszłoby 641 zł. Po odjęciu dodatkowych kosztów na dzieci "integracyjne" oraz wpłaty od rodziców wyszło ratuszowi 468 zł. Nie jestem prawnikiem, ale mam spore wątpliwości, czy takie postępowanie jest zgodne z ustawą.
    Przy okazji dowiedziałem się więcej szczegółów o stanie naszych obiektów przedszkolnych. W 2007 nastąpiła ich sprzedaż dotychczasowym dyrektorkom. Mając przystawiony "pistolet" do głowy, zadłużyły się na 20 albo i 30 lat. Od tego roku z mozołem je remontują i modernizują. Dzięki niedawnej wycieczce z Radomia, w której były władze tego miasta oraz dwie panie dyrektor tamtejszych przedszkoli, mogłem dowiedzieć się więcej o ich stanie. Czy Wam coś w nich brakuje? - pytam. "Nic, mamy w nich wszystko, o co poprosiliśmy. Na bieżąco są remontowane, w salach mamy telewizory plazmowe, piękne nowe mebelki, place zabaw świetnie wyposażone. Nasz urząd załatwił dotację unijną na zajęcia dodatkowe. Pokrywa też koszt dowozu dzieci na basen, ich rodzice płacą za bilety wstępu na niego." - usłyszałem od nich. Takie przedszkola można prywatyzować lub przekształcać. Mam wrażenie, że celem nr 1 zmian w chojnickich przedszkolach nie było dobro dzieci, a dobro budżetu. Wpłynęła niezła kasa za 5 budynków przedszkoli. Miasto z miejsca obniżyło dotację dla tych, które zostały zlikwidowane i ponownie odtworzone na 75%. Aktualnie wszystkie mają ten poziom. To przedszkole z Młodzieżowej miało zostać przeniesione do nowego obiektu, który chciano wybudować na os. Kaszubskim. Powstał nawet jego projekt techniczny, który zbiera kurz na ratuszowej półce.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz