poniedziałek, 14 czerwca 2010

Majowo-czerwcowy remanent

   Nazbierało się trochę zaległości. Czas najwyższy na ich uzupełnienie. Najpierw środa 26 maj. Tego dnia ponownie zasiadłem na sali obrad Rady Miejskiej w roli uczestnika spotkania. Było to po 4 latach przerwy, gdyż w 2006 roku zakończyłem trzecią i ostatnią kadencję jako radn miejski. Teraz stało się to z powodu mojego pisania na chojnice.com na temat targowiska przy ul.Młodzieżowej. Burmistrz A.Finster postanowił zorganizować w ratuszu debatę w tej sprawie. Więcej o tym na portalu
    Następnego dnia ponownie wizyta w Poznaniu z Przemkiem u ortopedy. Z jego nogą coraz lepiej. Tym razem wizyta w stolicy Wielkopolski połączona była z odwiedzinami u syna kuzynki Tomka Ćwiana. Mieszka niedaleko Poznania w Dusznikach. Ale nie "Zdrój". Wcześniej wzięliśmy z Poznania jego dziewczynę, która studiuje w tym mieście. Dlatego powrót do domu był trochę inną trasą, niż zwykle. 
    Ten tydzień był bogaty w wydarzenia, gdyż w piatek 27 maja wziąłem udział w obchodach 20 rocznicy pierwszych wolnych wyborów do samorządu terytorialnego. Łezka w oku zakręciła się z tego powodu. Po raz pierwszy zostałem radnym w 1994. Wtedy jeszcze były okręgi jednomandatowe. Startowałem na osiedlu 700-lecia, gdzie wtedy mieszkałem. Namówił mnie do tego Zenon Frąckowiak, działacz lewicowy. Bodajże byłem jednym z dwóch kandydatów w Chojnicach, którzy robili to pod znaczkiem SLD. Drugim był Edek Pietrzyk. Wygrałem o włos w swoim okręgu. Pokonałem m.in. dotychczasowego radnego Stanisława Kowalika. Zostałem następnie szefem Komisji Gospodarki Komunalnej. Po 4 latach były już wybory na listy. Ponownie os. 700-lecia i z ostatniego miejsca na liście w okręgu dostałem się do Rady, jako jeden z 12 radnych SLD. Wówczas RM liczyła 32 radnych. W tej kadencji byłem członkiem Zarządu Miasta. Niestety, ale w 2002 i 2006 zdobyłem za mało głosów, aby zostać radnym. Byłem nim jednak jeszcze raz, gdyż Katarzyna Karpus w 2004 straciła mandat z powodu prowadzenia działalności gospodarczej na miejskim majątku w Przychodni Miejskiej. Wszedłem na jej miejsce. Więcej nie mam ochoty próbować swych sił w wyborach samorządowych. Natomiast obchody były bardzo udaną imprezą. Odpuściłem sobie odsłonięcie popiersia Piłsudskiego i mszę w Farze, ale byłem na otwarciu wystawy (jedna z gablot była wypełniona w całości przeze mnie); uroczystej sesji RM (dostałem na niej pamiątkowy medal) oraz na pikniku w ośrodku Rejs w Charzy. Niestety, ale pogoda na nim nie dopisała. Nie przeszkodziło to sympatycznie powspominać stare dzieje. W załączonej fotogalerii są także zdjęcia s tej uroczystości.
   Kolejnego dnia, czyli w sobotę, Przemek i ja wzięliśmy udział w majówce organizowanej po raz piąty w Czernicy k.Męcikała przez młodzież i nauczycieli z Gimnazjum nr 1. Syn jest tam uczniem kl.IA. Stałym elementem jest zawsze msza polowa przy kapliczce ku czci Karola Wojtyły. W czasie swych spływów kajakowych Brdą zatrzymywał się właśnie w Czernicy. Był także koncert z gitarą i piosenką Jana Sabiniarza oraz pieczenie kiełbasek przy ognisku.
    W następnym tygodniu wymyśliłem wspólne obchodzenie w Świeciu u mojego szwagrostwa: moich 51 urodzin, ich 20 rocznicy ślubu i imienin Leszka - mojego szwagra. Pojechaliśmy w środę 2.06., wróciliśmy 3.06. w czwartek. Pierwszego dnia i z rana drugiego padało i było zimno. Na szczęście w czasie procesji nie padało. Byliśmy na tej organizowanej na Mariankach w parafii św. Józefa. Gmach kościoła powstał niedawno i jest jeszcze w fazie wykańczania. Teraz powstaje piękna mozaika. Wpadła mi ponadto w oko umieszczona w przedsionku historia tej parafii włącznie z wykazem jej księży. Był to bardzo sympatyczny pobyt.
    Tydzień później kolejne urodziny - mamy Grażyny, czyli babci Wandy. Urządzane były dwa dni później, w sobotę 12.06. Najlepiej "błysnął" na nich Radek. Palnął, że życzy babci jeszcze 20 (słownie dwudziestu) lat życia. Był na nich z pięknym szwem na czole założonym tydzień wcześniej. Kot Kacper goniony przez niego w naszej kuchni wskoczył na lodówkę i strącił z niej szklane naczynie żaroodporne. Spadło na głowę Radka. Naczynie jest całe, a Radek miał rozciętę skórę z brwią włącznie nad lewym okiem. Natychmiast pojechaliśmy z nim na pogotowie. Tam przywitali go jak starego znajomego. I tak to u mnie leci. Zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć z opisanych wydarzeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz