niedziela, 19 lutego 2012

Więcej demokracji w Radzie Miasta

Sporo ostatnio mówi się o inicjatywie stowarzyszenia Projekt Chojnicka Samorządność, aby wprowadzić w miejskim samorządzie możliwość wnoszenia pod jej obrady obywatelskich projektów uchwał. Mieszkańcy miasta dostaliby także możliwość zabierania głosu na sesjach. Nazywałoby się to "wnioski obywatelskie". Sądzę, że z tym pierwszym, mimo początkowego oporu radnych, nie będzie problemu. Przecież i tak ostatnie słowo będzie do nich należeć. Niebezpieczne projekty mogą spokojnie skoszować. Gorsza sprawa z drugim pomysłem. Na własnej skórze niedawno przećwiczyłem tę ścieżkę. Pod koniec listopada 2011 radny A.Mielke raczył oczernić moją osobę, przy okazji myląc moją działalność blogerską z dziennikarską. Złożyłem oficjalne pismo z prośbą o umożliwienie zabrania głosu na kolejnej sesji, by wyjaśnić tę sprawę. Powołałem się na zapis art. 42 ust. 5 Statutu Miasta - Przewodniczący Rady może udzielić głosu osobie nie będącej radnym. Z odmownej odpowiedzi podpisanej przez szefa Rady Mirosława Janowskiego wynika, że porządek obrad nie przewiduje prowadzenia polemiki nieradnego z radnym. "Z uwagi na powagę, jaką powinna być zachowana podczas obrad Rady Miejskiej, jestem zmuszony odmówić Panu głosu podczas sesji." - cytat z odpowiedzi. 
Wychodzi na to, że radny jest świętą krową, która bez jakiejkolwiek interwencji, w trakcie i po, ze strony prowadzącego obrady, może obrzucić mnie błotem. Próba polemiki z nim na tym samym forum nie jest możliwa, bo to może NARUSZYĆ POWAGĘ OBRAD. Kali ukraść krowę - OK, ale jak jemu ukraść krowę - to skandal. Nie była to pierwsza swobodna interpretacja Statutu przez MJ. Gdy Arcana Historii złożyły w RM petycję, to wyznaczył limit 1 osoby z ich strony, która może zabrać głos na sesji.
Dziś na chojnice24.pl Jacek Studziński wstawił ciekawy komentarz, którego fragment zacytuję - "Zaczepił mnie w tych dniach jeden z działaczy Solidarności i powiedział: "panie Jacku w Chojnicach pękło, jak bańka mydlana wszystko, o co walczyliśmy. Buta tej rady nie zna granic". Co miałem powiedzieć? Faktycznie obserwuję od kilku lat niepokojące zjawisko uniemożliwiania obywatelom i ich organizacjom zabierania głosu na sesjach rady. Gdy przewodniczącymi Rady Miejskiej byli Stanisław Sobczak czy Józef Pokrzywnicki standardy były inne, bardziej pro obywatelskie. Niestety popsuło się. Obecnie należy dążyć, aby ucywilizować te relacje. Relacje władzy ze społeczeństwem i ich organizacjami. Czy za tej rady uda się to zrobić, mocno wątpię. Obym się mylił."
Niestety, ale Jacku nie liczyłbym na to. Czy ktoś z radnych wstawił się za mną? Zaprotestował? Wnioskował o zrobienie dla mnie wyjątku? Nie, zdecydowana większość z nich zacierała ręce i mówiła sobie w duchu - "Ale utarł nosa temu pismakowi! Dobrze mu tak!" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz